Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1046/-1/79/
|
Czemu kopalnie wysyłają do elektrowni więcej węgla niż fakturują?
|
Informacje
Numery
Numer 08-09/2007
Autor: opr. red.
|
Data publikacji: 18.09.2007 17:29
|
Czemu ciepłownie kupują droższy i gorszy węgiel u pośredników?
Na składowisku w Elektrowni Kozienice znalazł się węgiel za 46,5 mln zł jako forma nie zaewidencjonowanej nadwyżki.
Zwykło się mówić, że woda przecieka między palcami, a węgiel przelatuje między... rękami. To brzmi efektownie, ale niedorzecznie. Więc aby być precyzyjnym, trzeba napisać, że... przelatuje niezauważony pomiędzy trybami rozklekotanej, choć od 17 lat remontowanej dużym nakładem sił i środków gospodarki. Jest to efektem głupoty, lenistwa, a także indywidualnej przedsiębiorczości, która pozwala wykręcić z państwowego - coś na boku, na własny, prywatny już rachunek.
Wykazała to prowadzona w ubiegłym roku przez Najwyższą Izbę Kontroli kontrola funkcjonującego w Polsce systemu dystrybucji węgla kamiennego do odbiorców zajmujących się produkcją energii elektrycznej i cieplnej. Bo to właśnie energetyka jest kluczowym i dominującym odbiorcą węgla kamiennego. Kontrola zaledwie 22 producentów energii elektrycznej oraz cieplnej, 9 kopalń i 2 pośredników w obrocie węglem wykazała, że regułą było to, iż do znaczących odbiorców kopalnie wysyłały większe ilości węgla niż wykazywano w dokumentach sprzedaży. Nadwyżki te wynosiły kilkadziesiąt, do nawet 150 ton węgla w jednym pociągu. W efekcie kopalnie traciły przychody, które można szacować na setki milionów złotych, natomiast odbiorcy - głównie znaczący producenci energii elektrycznej i cieplnej – wchodzili w posiadanie tysięcy ton węgla, którego pochodzenia nie potrafili udokumentować. Straty ponosił także Skarb Państwa z tytułu utraconego podatku VAT. Wbrew treści zawartych umów – odbiorcy nie informowali kopalń o tym, że w wyniku przeprowadzanych przez nich ważeń kontrolnych, w transportach znajdowało się więcej węgla niż wykazywano to w dokumentach sprzedaży. Kopalnie natomiast nie korzystały z przewidywanej w umowach możliwości żądania od odbiorców wyników przeprowadzanych u nich ważeń kontrolnych. Ujawniona przez kontrolerów tylko u 4 największych odbiorców węgla jego nadwyżka w okresie od 2004 do I połowy 2006 roku wyniosła łącznie blisko 216 tys. ton. Jej wartość netto oszacowano skromnie na ponad 35 mln zł, plus 22 proc. VAT-u utraconego przez Skarb Państwa, co każdy może policzyć sobie już sam. Jest to tylko wierzchołek góry węglowej. Nie jest tajemnicą, że na węglu wrosła w ostatnich dwóch dekadach niejedna śląska fortuna, zaś określenie “mafia węglowa” nie jest tylko efektowną figurą stylistyczną, zarezerwowaną wyłącznie dla scenarzystów sensacyjnych programów telewizyjnych i budowniczych IV RP. Jest natomiast rzeczą trudną do wyobrażenie i uwierzenia, że w XXI wieku, pomimo wydatkowania na reformę górnictwa z budżetu państwa, tylko w latach 2004-2006 ponad 2,2 mld zł, nie udało się zbudować szczelnego systemu dystrybucji węgla drogą kolejową. Nie potrafiono czy też nie chciano uruchomić właściwych mechanizmów kontrolujących proces załadunku, ważenia i fakturowania. Nie zintegrowano istniejących przecież w kopalniach wag kolejowych z systemami informatycznymi służącymi do generowania listów przewozowych i faktur. Jedynym antidotum na tę trwającą latami patologię wydaje się być wyłącznie szybka prywatyzacja górnictwa węglowego, bo państwowe czyli wspólne z reguły traktowane jest – przynajmniej pod naszą szerokością geograficzną - jak dobro niczyje. Ale górnicy, ustami swojego aktywu związkowego, jak jeden mąż orzekli niedawno, że prywatyzacji nie będzie, bo oni jej nie chcą. Ma być tak, jak było. A w tej branży, jak w żadnej innej, mamy nadal do czynienia z dyktaturą proletariatu, która sprawuje rzeczywista władzę.
O zużyciu węgla mówi produkcja energii elektrycznej
Wątpliwości wzbudził sposób ewidencjonowania przez niektórych wytwórców energii elektrycznej i cieplnej rozchodu węgla ze składowisk. W 10 skontrolowanych firmach stwierdzono, że ewidencja prowadzona była w oparciu o metodę pośrednią wskazaną w normie PN-93/M/-35500. Polega ona na obliczaniu wielkości zużycia węgla na podstawie ilości wyprodukowanej energii. Metoda ta, chociaż dopuszczalna w świetle obowiązujących w Polsce przepisów, nie ma uzasadnienia w sytuacji stosunkowo niewielkich kosztów instalacji legalizowanych wag taśmowych oraz wprowadzonych w ostatnich latach regulacji dotyczących wymogów w handlu emisjami dwutlenku węgla. Zgodnie z tymi przepisami, rozliczanie wielkości zużytego paliwa powinno się odbywać poprzez pomiar bezpośredni czyli w wyniku ważenia.
Skala zjawiska nie jest bagatelna, bowiem na terenie Polski działa dokładnie 787 podmiotów posiadających koncesję Prezesa URE na wytwarzanie energii elektrycznej oraz 678 podmiotów posiadających koncesję na wytwarzanie energii cieplnej. Większość z nich swoją działalność opiera na spalaniu węgla kamiennego. Oprócz dużych wytwórców energii elektrycznej, z których każdy zużywał rocznie kilkaset i więcej tysięcy ton węgla, w każdym z województw działa kilkadziesiąt mniejszych elektrociepłowni lub ciepłowni wytwarzających i sprzedających energię elektryczną lub cieplną, które zużywają rocznie od kilku do kilkudziesięciu tysięcy ton węgla. Dla wszystkich tych podmiotów wartość zakupionego węgla stanowi jedną z najpoważniejszych pozycji kosztów funkcjonowania (od 19 do ponad 50 proc. - w skrajnych przypadkach). Z tego powodu prawidłowy wybór dostawców, właściwe zawarcie umów oraz wynegocjowanie optymalnych dla funkcjonowania danej jednostki warunków cenowych, stanowi jedno z najważniejszych zadań kadry zarządzającej. Skuteczność tych działań przekłada się bowiem bezpośrednio zarówno na rentowność tych przedsiębiorstw, jaki na koszty energii elektrycznej i cieplnej ponoszone przez odbiorców.
Na rynku - oprócz dużych, wielozakładowych producentów węgla, takich jak Kompania Węglowa S.A. i Katowicki Holding Węglowy S.A., posiadających w swojej ofercie węgiel energetyczny o bardzo zróżnicowanych parametrach, działają również kopalnie funkcjonujące samodzielnie jak np. KWK “Budryk” S.A. czy Lubelski Węgiel “Bogdanka” S.A. istnieje również cały szereg podmiotów zajmujących się handlem węglem, zarówno prywatnych, jak i utworzonych z udziałem majątku Skarbu Państwa. Część z nich posiada status, tzw. “autoryzowanych sprzedawców”, co wiąże się z uzyskiwaniem przy zakupie węgla z kopalni, lepszych niż inne podmioty warunków cenowych i dłuższych terminów zapłaty. Na rynku handlu węglem działają także jego importerzy oraz firmy zajmujące się produkcją różnego rodzaju mieszanek energetycznych, produkowanych na bazie kupowanych w kopalniach miałów węglowych. Ich działalność “produkcyjna” sprowadza się głównie do dodawania do zakupionych w kopalniach miałów węglowych, kamienia i mułów węglowych, pozyskiwanych jako odpad z procesów wzbogacania węgla lub z eksploatacji osadników pozostałych po zlikwidowanych kopalniach. Były też przypadki, kiedy rola pośredników sprowadzała się do kreatywnego przepisywania faktur. Wszystkie te podmioty konkurują ze sobą, starając się pozyskać jak najwięcej dużych odbiorców, szczególnie wśród zakładów wytwarzających energię elektryczną i cieplną. W efekcie tego, ceny węgla o tych samych parametrach jakościowych mogą się znacznie różnić w zależności od dostawcy wybranego przez producenta energii. Ten stan powoduje, że sfera zaopatrzenia wytwórców energii elektrycznej i cieplnej w surowce należy do szczególnie zagrożonych występowaniem zjawisk korupcyjnych – twierdzą inspektorzy NIK.
Kilka pikantnych przykładów
W należącym do prywatnej przecież Dalkii S.A. zakładzie EC-4 w Łodzi nie dokonywano ważenia kolejowych dostaw węgla, a jego rozchody określano raz w miesiącu stosując metodę pośrednią. Okresowe inwentaryzacje zwałowisk węgla systematycznie wykazywały jego nadwyżki od 1364 ton (3 proc. stanu ewidencyjnego na dzień 30 kwietnia 2004) do 23.764 ton (43,2 proc. stanu ewidencyjnego na 30.04.2006). Również inwentaryzacja przeprowadzona 2.10.2006 przez powołanych przez NIK biegłych wykazała nadwyżkę, która wynosiła 22.895 ton węgla (tj. blisko 12,5 proc. stanu ewidencyjnego). Wartość stwierdzonej nadwyżki to ponad 3 mln zł netto. Ustalono również, że kartoteka magazynowa nie była powiązana z systemem księgowym i nie spełniała wymogów tzw. księgi pomocniczej. Informacje o rozchodowaniu węgla wprowadzano do kartoteki magazynowej po zakończeniu każdego miesiąca w oparciu o teoretyczne wyliczenia Wydziału Energetycznego, pomimo tego, że zakład posiadał zainstalowane wagi na taśmociągach dostarczających węgiel do zasobników poszczególnych kotłów.
Z kolei kontrola dokumentacji przeprowadzanych w Elektrowni Kozienice S.A. dotycząca ważenia dostarczonego węgla, wykazała że jednostka ta otrzymała w tym okresie 75,74 tys. ton węgla więcej niż to określono w dokumentach zakupu węgla. Ilość ta, o wartości 13,65 mln zł brutto, nie została wprowadzona do ksiąg rachunkowych spółki, gdyż zgodnie z regulacjami wewnętrznymi, dostawy ewidencjonowano według ilości deklarowanej. Stosowanie takiej praktyki uzasadniano tym, że “Sprzedający chcąc dotrzymaćwarunków umowy, realizuje dostawy z niewielkim zapasem w pojedynczej dostawie w granicach niedokładności wagi”. Ustalono także, iż w elektrowni nie było wyodrębnionego magazynu węgla i wyznaczonych osób odpowiedzialnych za stan ilościowy węgla na składowiskach, a w wydziale księgowości materiałowej, ewidencja ilościowo-wartościowa zakupionego węgla od poszczególnych dostawców była prowadzona ręcznie na kartach kontowych, co stanowiło naruszenie zasad przyjętych w regulacjach wewnętrznych. Ustalono ponadto, że wyniki przeprowadzanych w elektrowni inwentaryzacji były fałszowane, a inwentaryzacja zapasów węgla przeprowadzona przez biegłych powołanych przez NIK, wykazała, że na składowiskach znajdowało się o 314,52 tys. ton węgla więcej tj. o 51,2 proc. więcej od stanu ewidencyjnego. Wartość ujawnionej nadwyżki oszacowano na ponad 46,5 mln zł netto.
W Zespole Elektrowni Dolna Odra S.A. ewidencja przychodów i rozchodów węgla wynikała z “przyjętej praktyki” i nie była uregulowana w formie pisemnej. Pomimo tego, że ważeniem objęto 95,87 proc. otrzymanych dostaw węgla, na stan magazynu przyjmowano je wg tonażu określonego w ilościach wynikających z listów przewozowych. Jedynie w przypadku dostaw od pośredników, ich wielkość wprowadzano do ewidencji w ilościach stwierdzonych w wyniku ważenia. Porównanie wyników ważeń przeprowadzonych w latach 2004-2006 i wystawionych przez dostawców dokumentów sprzedaży wykazało, że elektrownia przyjęła o 127,29 tys. ton węgla więcej niż zamieszczono w fakturach. Powstanie tej nadwyżki wyjaśniano błędami pomiarowymi oraz faktem, że znaczna część dostaw ważona była w sposób... niezgodny z zaleceniami producenta wagi.
Nasz drogi pośrednik
Elektrownia Kozienice w badanym okresie zakupiła od pośredników łącznie 447,925 tys. ton węgla, co stanowiło wprawdzie tylko 3,65 proc. zrealizowanych w tym okresie zakupów. We wszystkich przypadkach średni koszt zakupu węgla wraz z transportem w przeliczeniu na 1 GJ energii chemicznej był wyższy niż przy zakupach realizowanych od producentów węgla. W 2004 roku średni koszt zakupu (wraz kosztami transportu) węgla od pośrednika – spółki C.F. - wyniósł 8,30 zł/GJ, podczas gdy koszt zakupu u producentów wynosił od 7,27 do 8,15 zł/GJ. W 2005 r. zakupiono węgiel w spółce S. gdzie średni koszt zakupu 1 GJ energii chemicznej wyniósł 8,56 zł, podczas gdy u producentów węgla koszt ten wynosił od 7,85 do 8,19 zł/GJ. Podobnie w I półroczu 2006 r. średni koszt 1 GJ energii chemicznej zakupionej w spółce I. wyniósł 8,24 zł, podczas gdy u producentów wynosił od 7,81 do 8,05 zł/GJ. Kontrolującym nie przedstawiono analiz, uzasadniających efektywność podjętych decyzji o zakupie węgla od pośredników, a Główny Energetyk nie sporządzał pisemnych sprawozdań z negocjacji warunków umów z dostawcami węgla, pomimo takiego obowiązku wynikającego z jego karty obowiązków. Do 1 sierpnia 2005 r. w Elektrowni Kozienice nie obowiązywały żadne regulacje dotyczące wyboru dostawców węgla, a po ich wprowadzeniu w “Regulaminie udzielania zamówień”, i tak nie były one przestrzegane. Przyczyną tego stanu była – jak wyjaśnił prezes Zarządu – ich “nieprzydatnośćw praktyce”.
Dziurawy parasol ISO
Przyjęło się, że certyfikat ISO jest legitymacją wyższej szkoły gospodarczej jazdy. Ale wcale tak nie musi być. Elektrociepłownia Tychy, która chlubiła się wprowadzeniem procedury wyboru dostawców węgla w ramach systemu posiadanego systemu ISO 9001, i tak z niego nie korzystała, posiłkując się często furtką umożliwiającą “w wyjątkowych wypadkach” zakup paliw produkcyjnych w ilości do 10.000 ton rocznie od sprzedawców spoza listy kwalifikowanych lub listy rezerwowych dostawców. W efekcie niekwalifikowani dostawcy dostarczali droższy niż u producentów węgiel, który niejednokrotnie nie spełniał wymogów jakościowych. W związku z tym elektrociepłownia – która (co nie jest tajemnicą) boryka się z problemami finansowymi - musiała ponosić dodatkowe koszty związane z przygotowaniem mieszanek energetycznych oraz koszty związane z problemami technologicznymi, wynikającymi z zapychania się zbiorników technologicznych ciałami obcymi lub zbyt wilgotnym, a przez to nadmiernie zbrylonym węglem. I tak, w 2003 roku koszt zakupu energii chemicznej zawartej w węglu zakupionym od pośredników wraz z kosztami transportu wynosił od 6,61 do 8,55 zł/GJ, podczas gdy w tym samym czasie, w przypadku zakupów bezpośrednio z kopalni, wynosił on od 5,83 do 6,17 zł/GJ. W 2004 roku wartości te wynosiły odpowiednio: pośrednicy - od 7,28 do 7,69 zł/GJ, producenci – od 6,66 do 6,90 zł/GJ. Również w tym przypadku kontrolującym nie przedstawiono żadnych dokumentów uzasadniających decyzje o wyborze dostawców węgla.
Elektrownia Ostrołęka zawarła z 5. pośrednikami umowy na dostawy węgla, w których ustalono, że w przypadku przekroczenia granicznych parametrów jakościowych, dostawcy naliczone zostaną kary umowne. Jednocześnie w części dotyczącej kar, nie określono sposobu postępowania w sytuacji przekroczenia granicznej zawartości popiołu w dostarczonym węglu. W efekcie, pomimo tego, że w 7 dostawach, zrealizowanych przez spółki T.O., E. i G., zawartość popiołu była wyższa niż graniczna, elektrownia nie mogła z tego powodu naliczyć dostawcom kar umownych. Z kolei Elektrownia Stalowa Wola podpisała umowy z 7. pośrednikami nie przewidując kar za nieterminowe dostawy węgla. W 6. przypadkach nie przewidziano również kar za niedotrzymanie parametrów jakościowych węgla i za dostarczenie mniejszej jego ilości niż zakontraktowana. Ograniczono się w tym zakresie do stwierdzenia, że elektrownia w tego typu przypadkach dochodzić może od dostawcy pokrycia strat związanych z niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem umowy. W efekcie, w latach 2004-2005 pośrednicy realizowali rocznie ok. 40 proc. łącznej wielkości zakontraktowanej (w tym firma E., która nie zrealizowała żadnych dostaw), nie ponosząc z tego tytułu żadnych konsekwencji, a elektrownia nie wystąpiła wobec nich z roszczeniami za nie wywiązanie się z zawartych umów, uznając że wysokość poniesionej szkody jest trudna do wykazania.
Elektrociepłownia Elbląg korzystała wyłącznie z dostaw realizowanych przez pośredników w handlu węglem. Umowy te były wielokrotnie zmieniane zarówno w zakresie wielkości jak i terminów realizacji dostaw. Dokonane na wniosek dostawców zmiany umów, skutkowały zaniechaniem naliczania przewidzianych w nich kar umownych, których wysokość możliwa do dochodzenia, w przypadku braku zgody na proponowane zmiany, wyniosłaby co najmniej 622,8 tys. zł. Z kolei, w związku ze zmianami umów, polegającymi na obniżeniu wartości opałowej węgla oraz zwiększeniu zawartości popiołu, elektrociepłownia pozbawiła się możliwości dochodzenia od dostawców kar umownych za niedotrzymanie tych parametrów. W przypadku ich naliczenia i wyegzekwowania wyniosłyby one łącznie 227,8 tys. zł. Dokonane przez zarząd oraz prezesa jednoosobowo zmiany zapisów zawartych umów spowodowały, że wydatki na zakup węgla wzrosły o 164 tys. zł, zaś skutkiem wyrażenia spółce F. zgody na dostarczenie do EC zaległych dostaw po nowych cenach było poniesienie przez EC z tytułu zakupu dostarczonego węgla kosztów o 46 tys. zł wyższych niż przewidywano w umowie pierwotnej. Prezes ww. spółki uzasadniał swoje decyzje koniecznością “życzliwego” traktowania dostawców oraz faktem, że elektrociepłownia i tak posiadała zawsze zapasy węgla wyższe niż wymagały przepisy.
W Elektrociepłowni Zabrze nie żądano od pośredników dostarczających węgiel wskazania źródła jego pochodzenia, ani certyfikatów jakościowych, pozwalających na zweryfikowanie danych na temat jego jakości. Jednocześnie laboratorium elektrociepłowni nie przechowywało dokumentacji badań dostarczonego węgla, ponieważ zgodnie z procedurami archiwizacji dokumentów, były one niszczone po upływie miesięcznego okresu rozliczeniowego. Stwierdzono także że 33 dostawy węgla realizowane przez firmę B. w okresie od lutego do października 2003 r. trafiły do EC bezpośrednio z KWK “Makoszowy”. Tyle tylko, że pod drodze cudownie zyskały na jakości i wartości. Skutkowało to zapłaceniem pośrednikowi o ponad pół miliona złotych netto więcej niż gdyby ten sam węgiel kupiono bezpośrednio w kopalni. Przeprowadzona przez NIK w tym samym okresie kontrola w KWK “Makoszowy” nie wykazała nieprawidłowości w systemie kontroli jakości sprzedawanego węgla. Ponadto, świadczy o tym ilość wyprodukowanych w EC odpadów (popiół, żużel), która wskazuje, że jakość dostarczonego węgla była znacząco niższa niż wykazana w dokumentach zakupu. W związku z powyższymi ustaleniami, prokuratura prowadzi postępowanie wyjaśniające. Pikanterii całej sprawie nadaje fakt, że EC Zabrze podobnie jak EC Tychy, należy do tych zakładów, które - pisząc bardzo elegancko - z wielkim trudem walczą o życie.
Wspaniali też mają
grzechy na sumieniu
Także “Bogdanka” uchodząca za niekwestionowanego lidera polskiego górnictwa, wolnego od śląskich grzechów, ma swoje na sumieniu. Kontrola wykazała, że w dokumentach związanych z przewozem węgla oraz faktur, nie podawano ilości wynikającej z pomiaru dokonanego na legalizowanych wagach, lecz wpisywano ilości, wynikające z ładowności poszczególnych wagonów (maksymalnego obciążenia odczytanego z oznaczeń na wagonach). Jednocześnie jednak ilość załadowanego węgla wynikająca ze wskazań wagi (sumarycznie dla całego załadowanego składu pociągu) wpisywana była przez wagowych w “Książkach raportów zmianowych załadunku miału do wagonów kolejowych”. Szczegółowym badaniom poddano dokumenty obejmujące ok. 15 proc. ogólnej sprzedaży węgla koleją. Porównanie danych zawartych w tych dokumentach wykazało, że w listach przewozowych i fakturach podano co najmniej o 1.732 ton węgla mniej niż faktycznie załadowano oraz o co najmniej 2.083 ton węgla więcej niż wynika ze wpisów do książek raportowych. Zarząd L.W. Bogdanka oraz osoby odpowiedzialne za załadunek i ekspedycję węgla wiedziały, że ilości wpisywane w dokumentach sprzedażowych nie wynikają z odczytu licznika wagi taśmowej, lecz stanowią dopuszczalną ładowność wagonów. Uznawano jednak, że ładowność wagonów jest tożsama z rzeczywiście załadowaną ilością węgla, ponieważ używano wagi taśmowej z systemem odmierzania netto, a pracownicy mieli obowiązek załadować wagon do jego maksymalnej ładowności. Wyników ważenia nie rejestrowano automatycznie w żadnym z systemów komputerowych funkcjonujących w kopalni, a związanych z produkcją i zbytem węgla.
Łączne nieprawidłowości w wymiarze finansowym, oszacowane zarówno po stronie producentów energii elektrycznej, jak i ciepła, a także kopalń oraz pośredników w handlu węglem przekroczyły ćwierć miliarda złotych!!! A skontrolowano tylko 22 producentów energii elektrycznej oraz cieplnej, 9 kopalń i 2 pośredników w obrocie węglem.
Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1046/-1/79/
|
Copyright (C) Gigawat Energia 2002
|