Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1102/-1/81/

A może przedwcześnie? Rynek całkiem wolny


Informacje Numery Numer 11/2007

Marzenia energetyków wypowiadane od lat, spełniły się wreszcie. Spełniły się jednocześnie obawy milionów konsumentów energii elektrycznej, iż jej ceny poszybują w sposób zupełnie niekontrolowany w górę. Przypomnijmy, iż do tej pory rynek energii elektrycznej w Polsce – podobnie jak w wielu innych europejskich krajach - był rynkiem regulowanym tzn. nad poziomem cen i sposobem ich kształtowania czuwał państwowy regulator czyli Urząd Regulacji Energetyki.

Leszek Juchniewicz, pierwszy prezes i organizator URE, słynął z tego, iż energetyków trzymał twardą ręką i skutecznie gasił cenowe zapędy. Jego następca - Adam Szafrański odstąpił od konieczności przedkładania i zatwierdzania taryf przez spółki obrotu sprzedające faktycznie energię elektryczną wszystkim odbiorcom. Nie można decyzji prezesa Szafrańskiego odmówić logiki, racji i zasadności, ale wydaje się ona nieco zbyt pochopna a przynajmniej przedwczesna. Wielka i nieodwracalna szkoda, że prezes Szafrański nie poczekał chwilę. Aż poznamy, co to naprawdę znaczy efekt skali i jak - w praktyce - przekłada się na koszty zasada synergii. Aż rynek faktycznie zadziała, aż pierwsi odbiorcy spróbują skutecznie zmienić dostawcę energii i będą w stanie zaświadczyć, że na tym zyskali. A firmy nieco ustabilizują się w nowych strukturach, a najlepiej aż dwie dopiero co zorganizowane wielkie grupy energetyczne, zwane już teraz championami, trafią na giełdę i staną się - dzięki temu - przejrzyste zarówno dla inwestorów jak i klientów.

Lobby energetyczne od lat, niczym tajemnicze zaklęcie powtarza, że energia w Polsce jest za tania, że nie gwarantuje to pokrycia koniecznych inwestycji zarówno w moce jak i w sieć itd.

To wszystko prawda! Niechętnie jednak mówi się o istniejących przecież porozumieniach płacowych, gwarantujących nienaruszalność zatrudnienia i wysokość pensji bez względu na sytuację rynkową, a także o przerostach zatrudnienia. Wystarczy tylko sięgnąć do najświeższych materiałów z ostatniego V Międzynarodowego Kongresu Węgla Brunatnego, który miał miejsce w Bełchatowie w czerwcu tego roku by się przekonać, że Niemcy, do których tak chętnie wszyscy się odwołują, w 2005 roku wydobyli 177 mln ton węgla brunatnego, zaś Polska prawie 62 mln ton. Zatrudnienie w Niemczech wyniosło nieco ponad 23,3 tys. osób, zaś w Polsce 20,6 tys. Łatwo więc policzyć, że różnica w wydajności ma się tak jak 3:1 dla energetyki niemieckiej oczywiście.

Wystarczy sięgnąć do ogólnodostępnych danych URE by zobaczyć, że w ZE Dolna Odra na 1000 MW mocy przypada - 1293 zatrudnionych, w najnowocześniejszej polskiej Elektrowni Opole - 926, w Elektrowni Kozienice – 823, a w prywatnej już Elektrowni Połaniec, należącej do Electrabela - już tylko 252. Możliwości produkcyjne trzech znajdujących się w prywatnych rękach elektrowni zawodowych w Polsce są ograniczone i w oparciu o ich dostawy nie da się ad hoc zbudować wolnego, konkurencyjnego rynku. Także rola Towarowej Giełdy Energii jest raczej symboliczna – i jej wpływ na rynek, choć działa już ładnych parę lat, jest znikomy. Zresztą ceny energii elektrycznej w Polsce dla odbiorców końcowych ustalać będzie nie rynek, a - jak to zauważyli uważni jego obserwatorzy – właściciele koncesji na obrót. W sumie kilkaset firm, ale tylko kilka z nich będzie się liczyć w sposób istotny. Ale tak naprawdę spółki obrotu przecież nie wytwarzają energii, kupują ją w elektrowniach czy na rynku hurtowym dorzucając swoją mniejszą lub większą marżę. Konkurencja jest tu niewielka; wszak większość mocy ulokowana została w Polskiej Energii i Polskiej Grupie Energetycznej. Różnica polega na tym, że firmy Polskiej Energii więcej sprzedają niż produkują, zaś spółki Polskiej Grupy Energetycznej, odwrotnie: więcej wytwarzają niż dostarczają odbiorcom końcowym. Aby konkurencja była pełna, należałoby wcześniej otworzyć nasze wschodnie granice na tanią energię elektryczną stamtąd płynącą. Ale przez lata blokowano budowę mostu energetycznego na Litwę i zgadzano się na jego budowę, pod warunkiem, że „ta energia nie zostanie w Polsce”, odstawiono również istniejące od lat połączenie linią 750 kV z Ukrainą. Bardzo wygodnie jest mówić o tym, że gdzie indziej energia jest droższa niż u nas, ale nie można zapominać, że są też kraje gdzie jest taniej.

Przedwczesne uwolnienie cen energii odwleka w czasie i rozmienia na drobne procesy racjonalizacji produkcji, zatrudnienia i oszczędności kosztów.

Na koniec może warto zacytować prof. Jeffreya Sachsa, cichego ojca chrzestnego polskiej transformacji, który - nie przeceniając zbawczej ręki wolnego rynku - powiedział podczas uroczystości wręczenia doktoratu honoris causa Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie: - W XXI wieku nasze globalne społeczeństwo, albo odniesie sukces, albo przegra, w zależności od tego, czy uda nam się znaleźć wspólne, łączące nas elementy na bazie wspólnych celów i praktycznych metod ich realizacji. Presja ograniczonych zasobów energetycznych, rosnących obciążeń dla środowiska, rosnącej liczby mieszkańców naszego globu, legalnej i nielegalnej masowej migracji, przesunięć w obrębie potęgi ekonomicznej oraz olbrzymie zróżnicowanie dochodów są zagadnieniami zbyt ważnymi, aby można było je pozostawić samej sile mechanizmów rynkowych i nieokiełznanej konkurencji geopolitycznej różnych państw.




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1102/-1/81/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002