Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1229/-1/87/
|
Pierwsza prywatyzacja w polskim górnictwie węglowym?
|
Informacje
Numery
Numer 06/2008
„Silesia” czeka na Gibsona
Mimo, że to roboczy dzień, kółka na niebiesko-żółtych wieżach wyciągowych obracają się jakby od niechcenia. Nieśpiesznie. Drobnica nie pracuje. Na bocznicy kolejowej podchodzącej pod same szyby nie ma ani jednej węglarki. Ruch kolejowy i tak musi być tu niezbyt wielki, skoro zamknięto estakadę zapewniającą niegdyś pieszym bezkolizyjne przejście nad torami. Przed niegdysiejszą dyrekcyjną willą mieszczącą dzisiaj wszystkie działające w kopalni związki zawodowe i – co najważniejsze - Spółdzielczą Kasę Oszczędnościowo-Kredytową stoi czarna limuzyna.
I tylko wzniesiony w 1981 roku pomnik przypomina o 34 górnikach, którzy zginęli tutaj w wyniku wybuchu metanu 28 czerwca 1974 roku i 22 górnikach, którzy stracili życie podczas pożaru, który miał miejsce 30 października 1979 roku. Można odnieść wrażenie, że czas stanął tu w miejscu 20 lat temu. Kopalnia „Silesia” należąca - póki co jeszcze - do Kompanii Węglowej czeka na swojego zbawcę i dobrodzieja Szkota - Toma Gibsona z Glasgow.
9 maja br. Gibson właściciel Gibson Group International wpłacił wadium i parafował podpisaną wcześniej przez Zarząd Kompanii Węglowej umowę. Teraz ostateczną zgodę na transakcję muszą wyrazić jeszcze resorty: Skarbu Państwa oraz gospodarki. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, 1 lipca br. kopalnia zmieni właściciela. Jest już naznaczony z ramienia nowego właściciela jej dyrektor. Z nieoficjalnych informacji można wnioskować, że minister Skarbu Państwa - Aleksander Grad jest za, natomiast minister gospodarki i wicepremier Waldemar Pawlak ciągle jeszcze waha się...
Jeśli kopalnia nie zostanie sprzedana, Kompania ją zamknie, a dokładniej „uśpi”, licząc, że kiedyś przyjdą może lepsze czasy. Pracowników przeniesie do pobliskiej, ale leżącej już w Małopolsce kopalni „Brzeszcze”, z którą „Silesia” od jakiegoś czasu została już organizacyjnie połączona.
„Silesia” to najmniejsza z kopalń należących do Kompanii Węglowej. Dzisiaj wydobywa tylko 0,5 mln ton węgla rocznie i zatrudnia 900 osób. Od 1995 roku, pomimo panującej na rynku koniunktury na węgiel, przynosi straty. Nie pomogło wprowadzenie w 2000 roku nowego zmodernizowany kompleksu ścianowego z obudową Glinik-08/22 Oz o wydajności dobowej ok. 3000 ton oraz nowoczesnego kombajnu chodnikowy AM-75, a także w 2002 roku wyposażenie nowej ściany w wysokowydajny kompleks ścianowy z obudową Fazos-18/33 POz/P wraz z kombajnem KSW-500 i przenośnikiem R-85 o wydajności dobowej rzędu 4000-5000 ton oraz uproszczoną odstawą taśmową urobku.
Sto lat za sobą
dwieście przed sobą
„Silesia” ma 100 lat. Powstała można powiedzieć przez przypadek, kiedy w połowie XIX wieku na zlecenie rządu pruskiego szukano w tych okolicach pokładów soli. Znaleziono solankę, która - eksploatowana do 1920 roku - dała podstawę do założenia w Goczałkowicach uzdrowiska, i węgiel, który pozwolił na założenie kopalni. Atrybutem „Silesii” jest powiększony w 1976 roku do rozmiaru 21,36 km kw. obszar górniczy, na którym udokumentowano sięgające do 1300 m pod ziemię tzw. warstwy rudzkie i siodłowe zawierające węgiel typu 33 i 34, a więc węgle gazowe i gazowo-koksowe wprost wymarzone do zgazowania i produkcji koksu. Zasoby bilansowe, według stanu na koniec 2002 roku wynoszą blisko 463 mln ton zaś zasoby przemysłowe to 252 mln ton. Oznacza to, że przy zakładanym jeszcze w 2002 roku wydobyciu rocznym na poziomie 1.2 mln ton „czas życia” tej kopalni wynosi co najmniej dwa wieki. Dodatkowym atrybutem kopalni jest metan, który wprawdzie w przeszłości był przyczyną wybuchów i pożarów, w których ginęli ludzie, ale ujęty stanowi dodatkowe medium energetyczne mające swoją rynkową cenę. Zresztą „Silesia” za sprawą prof. Bolesława Krupińskiego była prekursorem na polu planowego odmetanowiania złóż.
Już 6 lutego 1959 roku rozpoczęto próbny rozruch stacji odmetanowania. W rurociągu osiągnięto koncentrację metanu na poziomie 80 proc. Od maja 1959 roku rozpoczęto przesyłanie gazu do Rafinerii „Racer” w Czechowicach-Dziedzicach. O ile w polskim górnictwie węglowym na ogół związki zawodowe są przeciwnikiem jakichkolwiek zmian własnościowych o tyle w przypadku „Silesii” to związkowcy - chcąc uratować swoje miejsca pracy - najpierw chcieli przejąć przeznaczoną przez Zarząd Kompanii Węglowej do zamknięcia kopalnię za symboliczną złotówkę, a kiedy to okazało się niemożliwe, znaleźli w Glasgow Toma Gibsona. Później zaś wymogli na Kompanii Węglowej wystawienie „Silesii” na... otwarty przetarg. Międzynarodowa firma doradcza PriceWaterhouseCoopers wyceniła majątek kopalni na 111,5 mln zł. Łatwo policzyć, że każda tona drzemiących w ziemi zasobów przemysłowych „Silesii” to niecałe... 50 groszy. Zakupem zainteresowany był czeski CEZ oraz holenderska spółka New World Resources będąca właścicielem czeskiego koncernu węglowego OKD, mówiło się także o jednym ze szwajcarskich funduszy inwestycyjnych. „Silesią” nie był natomiast zainteresowany Południowy Koncern Węglowy, ani też właściciel „SiItechu” z Zabrza – pierwszej w Polsce prywatnej kopalni, wydobywającej od kilku już lat ok. 200 tys. ton węgla rocznie z filarów ochronnych dawnej kopalni „Jadwiga” vel „Pstrowski”. Ten ostatni zarobione na węglu pieniądze postanowił ulokować poza branżą i odkupił jesienią ubiegłego roku zabytkową wieżę ciśnień w Zabrzu – symbol miasta, gdzie zamierza urządzić – modne ostatnio luksusowe postindustrialne mieszkalna tzw. lofty.
Jedyna wiążąca oferta
Oferta Toma Gibsona okazała się być jedyną wiążącą jaka wpłynęła, zaś ostateczna cena za „Silesię” ma wynieść 250 mln złotych brutto czyli mniej więcej symboliczną złotówkę za każdą tonę zasobów przemysłowych. Gibson zakłada, że już po roku kopalnia będzie wydobywać 5,5 tys. ton węgla na dobę, co daje roczne wydobycie na poziomie zbliżonym do 1,5 mln ton przy zastosowaniu 5-dniowego tygodnia pracy. Następnym krokiem ma być budowa w bezpośrednim sąsiedztwie kopalni wysokosprawnej i niskoemisyjnej elektrociepłowni o mocy 120 MW, a także budowa kilkuhektarowych szklarń, które mają wykorzystywać wyprodukowane ciepło, a także znaleźć zajęcie dla „produkowanego” CO2. Budowa własnego źródła energii elektrycznej, które zapewni tańszą energię niż ta kupowana u dostawców zewnętrznych, jest posunięciem logicznym, skoro warunkiem „dobrania się” do węgli typu 33 i 34 jest zejście na głębokość poniżej 1000 metrów, gdzie temperatura górotworu dochodzi do 40 stopni Celsjusza i wymagane jest zastosowanie energochłonnych górniczych agregatów chłodniczych. Dodatkowe inwestycje pochłoną więc co najmniej kolejne 200-300 mln zł.
Skąd zatem 64 letni Szkot weźmie takie pieniądze, skoro nie są one dostępne dla Kompanii Węglowej uchodzącej w tej chwili za największą firmę górnictwa węglowego w całej Unii Europejskiej? Przecież dla bankowców istotny i ważny jest także efekt skali.
Sam zainteresowany enigmatycznie odpowiada, że z... banku. Nie kryje, że transakcje chciałby sfinalizować na wczoraj, ale nie narzeka zbytnio, że per saldo na koniec czerwca będzie musiał - na skutek aprecjacji złotówki w przeliczeniu na funty - zapłacić za „Silesię” kilka procent więcej. Ze stoickim spokojem mówi tylko: takie jest życie. I dodaje, że niektóre procedury w Wielkiej Brytanii trwają... dłużej niż w Polsce. O jego przedsięwzięciu funkcjonującym pod nazwą Gibson Group albo też Gibson Group International poza ogólnikami powtarzanymi przez media, że działa w branży górniczej i ciepłowniczej, że realizuje projekty na rynku rosyjskim i chińskim, brak jakichkolwiek ogólnie dostępnych konkretów. Firma nie dorobiła się jeszcze swojej strony internetowej. Wprawdzie nie ma nigdzie zapisanego takiego obowiązku, ale tak się przyjęło, że własna witryna internetowa w cywilizowanej Europie jest podstawowym elementem współczesnego ładu korporacyjnego i potwierdzeniem wiarygodności kontrahenta, który wobec wszystkich partnerów za pośrednictwem internetu właśnie stosuje zasadę transparentności prowadzonych interesów.
Maria Trepińska z „Pulsu Biznesu” ustaliła, że Gibson Group International została pierwotnie założona jako The UK Russian Company 25 października 2001 roku z kapitałem 100 funtów, zaś dopiero 13 maja 2005 roku zmieniła nazwę na tę, która posługuje się obecnie. W jej imieniu konieczne przy przetargu wadium wpłacić miała spółka Serwell Investment zarejestrowana na Wyspach Dziewiczych zlokalizowanych w północnej części Morza Karaibskiego. Gwarancje zaś dla tej spółki miał - według „Pulsu Biznesu” - wystawić szwajcarski bank UBS. „Puls Biznesu” pokusił się także o sprawdzenie kondycji finansowej firmy Toma Gibsona. Wynika z niego, że w 2006 roku zobowiązania GGI sięgały 155 tys. GBP czyli ok. 775 tys. zł, zaś firma nie dysponowała majątkiem trwałym.
Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1229/-1/87/
|
Copyright (C) Gigawat Energia 2002
|