Kryzys ekonomiczny daje się coraz bardziej we znaki mieszkańcom Litwy. Z jednej strony zmniejsza się zatrudnienie, spadają płace, a z drugiej - rosną ceny. Szczególnie dotkliwy staje się wzrost cen gazu, prądu i energii cieplnej. Od 1 stycznia kilowatogodzina podrożała z 32 centów do 36 centów, energia cieplna podrożała już o 35 proc., a,,Lietuvos Dujos” zapowiada kolejną, sięgającą nawet 50 proc. podwyżkę, co oznacza, że np. za ogrzanie dwupokojowego mieszkania trzeba będzie zapłacić nawet 500 litów miesięcznie (1 lit = 1 zł), co dla przeciętnego obywatela Republiki Litewskiej jest ogromną kwotą. W tym samym czasie podwyższany jest VAT i inne podatki.

Spadają nakłady na budowę i remonty dróg i inne inwestycje. Zniesiono indeksację płac.
Na domiar złego Rosjanie wprowadzili z dniem 4 stycznia wysokie opłaty za wwóz do ich kraju używanych aut. Litwini zaś specjalizowali się w ich sprowadzaniu z Europy Zachodniej i sprzedawaniu na Wschodzie. Nic dziwnego, że aż 70 proc. Litwinów w pesymistycznych nastrojach weszło w nowy rok. Socjaldemokraci, którzy utracili władzę w październikowych wyborach parlamentarnych, zapowiedzieli skargę do Sądu Administracyjnego na przyjęte przez Sejm pod koniec grudnia ustawy antykryzysowe. Część Litwinów, nie czekając na lepsze czasy (Litwę kryzys trapi już od dłuższego czasu) po prostu emigruje. W ciągu minionych kilkunastu lat od odzyskania wolności, z Litwy wybyło 15 proc. mieszkańców.