Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1408/-1/94/
|
Śmieciowy kłopot. Dla innych – biznes dla nas - kłopot
|
Informacje
Numery
Numer 02-03/2009
Przystępując do Unii Europejskiej zobowiązaliśmy się, jako kraj, do uporządkowania m.in. gospodarki śmieciami. Chodzi w skrócie o to, że do końca 2009 roku muszą zniknąć małe, nie spełniające wymogów unijnych wysypiska śmieci. Są to przeważnie składowiska gdzieś na skraju gminy czy miasteczka, skąd różne lekkie śmieci rozwiewa wiatr, a inne rozkładają się i przez nieszczelne dno przenikają do wód gruntowych, a mogłyby np. produkować energię lub gaz.
Niestety, czas ucieka, a problem śmieciowy nie tylko nie rozwiązany, ale, przynajmniej w regionie północno-wschodnim, narasta i ma charakter węzła gordyjskiego. Na Mazurach, skąd śmieci np. z wojewódzkiego Olsztyna, są wciąż wożone aż 150 km do Mławy, rajcowie co i raz podwyższają cenę ich wywozu od mieszkańców. Tymczasem wciąż w powijakach jest ogromny projekt zbudowania spalarni odpadów w Tracku oraz rozbudowy dwóch sporych składowisk w Linowie pod Szczytnem i Wysięce pod Bartoszycami. Samorządy wciąż debatują na temat partycypacji finansowej przedsięwzięcia. Pierwotnie do projektu miało włączyć się aż 40 gmin, zamieszkałych przez pół miliona mieszkańców. Koszt inwestycji oszacowano na 520 mln złotych, ale 290 mln mogłoby pochodzić z Funduszu Spójności UE.
Dogadały się natomiast bez problemów samorządy trzech powiatów z województwa podlaskiego, znajdujących się w okolicach Puszczy Białowieskiej, cennego daru natury, wpisanego na listę UNESCO. Dwadzieścia sześć gmin i trzy powiaty (hajnowski, bielski i siemiatycki) złożyły już nawet wniosek o dofinansowanie z funduszy unijnych. Otrzymały odmowę. Projekt nie znalazł się na liście indykatywnej, ponoć z powodów formalnych, jako,,niecałościowo opracowany”. Na razie samorządy nie za bardzo rozumieją, dlaczego wniosek odrzucono, skoro to właśnie związki gmin, realizujące wielkie projekty miały być preferowane. Śmieci zatem, jak były, tak i są wywożone niemal do samej Puszczy Białowieskiej. Co ciekawe, wcześniej ten związek komunalny otrzymał z funduszy UE 120 tysięcy euro na opracowanie dokumentacji zakładu utylizacji śmieci.
Za własne i unijne pieniądze chce natomiast budować duże składowisko, spalarnię śmieci, zakład produkcji paliw z odpadów, na Grutach po byłej żwirowni, we wsi Wyszonki Błonie w gminie Klukowo k. Łomży Zakład Usług Komunalnych z Mławy. Tu z kolei na inwestycję nie zgadzają się ani mieszkańcy okolicznych wsi, ani władze gminy. Te ostatnie wydały nawet odmowną decyzję, ale uchyliło ją Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Łomży. W Wyszonkach miałoby rocznie trafiać i zostać przerobionych na gaz, energię, itp. aż 200 tysięcy ton śmieci. Zaspokoiłoby to potrzeby śmieciowe niemal całego regionu. Mieszkańcy obawiają się jednak skażenia środowiska, co z kolei może spowodować odmowę kupna mleka od ich krów przez mleczarnie. Inwestor co prawda tłumaczy, że to teraz, te małe, nieszczelne wiejskie i gminne wysypiska zanieczyszczają środowisko, ale mało prawdopodobne, by przekonał ludzi. Mimo że miejscowość znajduje się w wojewódzkim planie gospodarki odpadami, uchwalonym przez sejmik wojewódzki, to pod naporem ludności, marszałek województwa zmienił w styczniu 2009 roku zdanie i zapewnił mieszkańców, że żadnego składowiska tu nie będzie. Podobny konflikt ma miejsce w gminie Bielsk Podlaski. Tu nawet mieszkańcy wsi gotowi są przejść do innej gminy. Przed spalarnią obronili się w międzyczasie już mieszkańcy podsuwalskich wsi. Sejmik ma uchwalić nowy plan i wyznaczyć nowe miejsca. Nie trzeba być prorokiem, żeby przewidzieć, że będą nowe protesty.
Tymczasem w województwie podlaskim aż połowa małych, gminnych wysypisk śmieci nie odpowiada unijnym normom i trzeba będzie je zamknąć najpóźniej pod koniec br. Prawo wymaga, żeby te tereny także zrekultywować. Wyliczono, że będzie to kosztowało przynajmniej 37 mln złotych. Gminy żalą się, że nie mają na ten cel funduszy. Jeżeli szybko nic się nie zmieni, to w Podlaskiem pozostanie po 2009 roku tylko 36 wysypisk gminnych oraz 8 większych. To za mało, by odebrać wszystkie odpady.
Czy Podlaskie czeka za rok los Neapolu? Niewykluczone. Co robić, by tego uniknąć, radzono niedawno w urzędzie marszałkowskim. Prochu nie wymyślono. Radzono, by śmieci wozić tam, gdzie są jeszcze miejsca. Nieliczne gminy, które mają składowiska odpowiadające normom nie chcą obcych śmieci, bo nadmiaru miejsca też nie mają. Za kilka miesięcy możemy mieć zatem jedno wielkie śmieciowisko. I nie tylko w województwie podlaskim. Z podobnymi problemami borykają się też inne regiony. W Polsce wytwarza się rocznie aż 11 mln ton śmieci. Gdzie indziej robi się na tym wielki biznes. U nas robi się tylko wielki kłopot.
Na razie bez większych, jak się wydaje kłopotów, przebiega przygotowanie do budowy zakładu unieszkodliwiania odpadów komunalnych w Spytkowie w gminie Giżycko. Tu Mazurski Związek Międzygminny, realizujący już od kilkunastu lat projekty z zakresu ochrony środowiska (wodociągi, kanalizacje, oczyszczalnie ścieków) w rejonie Wielkich Jezior Mazurskich, już ma tę inwestycję wpisaną na listę indykatywną Regionalnego Programu Operacyjnego. Opodal wodniackiej stolicy Mazur powstanie duży zakład z sortownią, kompostownią, segmentem unieszkodliwiania ścieków komunalnych, składowiskiem odpadów balastowych, punktem zbiórki odpadów zawierających azbest, zużyty sprzęt AGD i TV, przeterminowane lekarstwa, lakiery, farby. Wszystko to zostanie unieszkodliwione lub wysłane do specjalistycznych przetwórców. Wdrożony zostanie tu także system selektywnej zbiórki odpadów opakowaniowych. Jednym słowem wszystko to, na co się np. nie zgadzają mieszkańcy spod Łomży. W dodatku znikną z mazurskiego krajobrazu obecne bardziej lub mniej dzikie wysypiska śmieci.
Po pięciu latach przygotowań oraz 3 latach budowy, w połowie grudnia 2008 r. udało się zbudować Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Rudnie na Warmii, gdzie przedsięwzięcie realizowało aż 19 samorządów gminnych, zrzeszonych w Związku Gmin Regionu Ostródzko-Iławskiego,,Czyste Środowiska”. Koszt inwestycji wyniósł aż 25 mln złotych, ale większość pieniędzy została pozyskana z różnych funduszy, m.in. ekofunduszu, który dał aż 9 mln złotych dotacji, swoje dorzuciły Narodowy, Wojewódzki i Powiatowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Związek musiał zaciągnąć tylko niskooprocentowaną pożyczkę w wysokości 1,7 mln zł. Jest to obecnie największy zakład tego typu w regionie zamieszkałym przez 200 tysięcy osób, produkujących 60 tysięcy ton odpadów rocznie.
Są zatem duże pieniądze, potem zysk ze sprzedaży energii, gazu. Brakuje tylko częstokroć zgody. Są za to – i to w nadmiarze – obawy mieszkańców wsi. W Berlinie, Wiedniu i w wielu innych miastach Europy spalarnie zlokalizowane są w centrach aglomeracji. W Polsce prawie niemożliwe jest zlokalizowanie ich nawet w szczerym polu.
Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1408/-1/94/
|
Copyright (C) Gigawat Energia 2002
|