Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1460/-1/97/

Wodne konsultacje: Nie wszystkie inwestycje mają sens...


Informacje Numery Numer 06/2009

Więcej odnawialnej energii z... RZGW?

Z dr. Jerzym Grelą, dyrektorem Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie rozmawia Sylwester Wolak

- Panie Dyrektorze! Konsultacje społeczne projektu „Planu gospodarowania wodami do r. 2015” kończą się już 22 czerwca br. Założeniem tego „Planu” jest osiągnięcie dobrego stanu wód w naszych rzekach.

Ale przywrócenie rzekom stanu naturalnego, wręcz dzikiego, nie wszędzie jest realne, a w wielu przypadkach wręcz uniemożliwi człowiekowi i gospodarce funkcjonowanie. Czy założenia „Planu” da się pogodzić z koniecznością zaspokojenia najważniejszych potrzeb ludzkich?

- Sądzę, że prawdopodobnie faktycznie nie wszędzie uda nam się doprowadzić rzeki do dobrego stanu. Tym niemniej powinniśmy się starać pogodzić te wszystkie zadania. Współczesna polityka gospodarki wodnej stawia sobie trzy cele. Pierwszy z nich, stawiany przez Ramową Dyrektywę Wodną, to zapewnienie dobrego stanu wód rzek i potoków. Drugi – zaspokojenie potrzeb ludności i gospodarki w zakresie zaopatrzenia w wodę. Trzeci: ochrona przed zjawiskami ekstremalnymi. Zasada zrównoważonego rozwoju odnosi się również do gospodarki wodnej. Rozumiem to w ten sposób, że wymóg doprowadzenia wód do dobrego stanu nie jest wymogiem bezwzględnym ponieważ RDW pozwala nam realizować nowe inwestycje, obwarowując je tylko koniecznością dokonania pewnych analiz. Sądzę więc, że w konkretnych przypadkach, które dotyczą zamiarów budowy obiektów hydrotechnicznych dla potrzeb żeglugi, zaopatrzenia w wodę, energetyki wodnej czy ochrony powodziowej – a więc celów nadrzędnych społecznie, z pewnością nie będzie tak, że przywracanie ciekom wodnym ich naturalnego stanu będzie priorytetowe. Jestem przekonany, że w takich przypadkach wspomniane wyżej obiekty będą budowane.

- Wdrażana w Unii Europejskiej Ramowa Dyrektywa Wodna widzi rzeki jako naturalne cieki wodne bez śladów ingerencji człowieka. Tymczasem Bruksela lansuje również wytwarzanie energii elektrycznej w małych elektrowniach wodnych, a tego się nie da osiągnąć bez budowania progów, piętrzeń i innych obiektów hydrotechnicznych. Da się pogodzić tę sprzeczność?

- Rzeczywiście jest pewna sprzeczność. Myślę jednak, że i tu jest możliwość pogodzenia interesów. Gdybyśmy dowiedzieli się od energetyki wodnej, jaką ilość megawatów chce ona wytwarzać - wtedy bylibyśmy w stanie wskazać rzeki o określonym potencjale energetycznym, który można by było do tego celu wykorzystać. Wówczas staralibyśmy się wskazać rzeki, których przegrodzenie nie musiałoby się negatywnie odbijać na migracji ryb. Ale niestety. Żeby tak się stało – to trzeba chcieć...

- Trzymając się zaleceń Ramowej Dyrektywy Wodnej, stanie się Pan wrogiem licznych inwestorów planujących inwestycje w małe elektrownie wodne. A przecież na administrowanym przez krakowski RZGW obszarze mamy bardzo dobre warunki do wytwarzania energii w MEW...

- Jest dość sporo rzek z dużym potencjałem energetycznym, ale jednocześnie mają one stosunkowo dużą wartość przyrodniczą i środowiskową. Jeszcze niedawno w Wisłoce, Dunajcu czy Sanie pływały ryby dwuśrodowiskowe, wpływające tu z Bałtyku. Powinniśmy więc podchodzić do tego problemu rozumnie i rozpatrywać – z jednej strony – kwestię zachowania walorów przyrodniczych tych rzek, a z drugiej – ich energetycznego wykorzystania. Na tym przecież polega strategia zrównoważonego rozwoju...

- RZGW w Krakowie, administrując dorzeczem górnej Wisły, mógłby również sam zainwestować w wytwarzanie energii w rzekach na własnym terenie. Wiem, że rozważaliście Państwo taki pomysł...

- Oczywiście. Zresztą mamy już 2 elektrownie wodne na zbiornikach Niedzica i Klimkówka i te elektrownie pracują na naszą rzecz, a zyski z ich eksploatacji, sprzedaży energii elektrycznej do sieci są – poprzez nasze gospodarstwo pomocnicze – przeznaczane na bieżącą działalność RZGW i na cele statutowe. Czyli – mówiąc prościej – reinwestujemy pozyskane środki w rzeki i potoki – tam, gdzie jest to konieczne. Mówiąc o powstawaniu nowych hydroelektrowni, uważam iż dla tych celów powinniśmy w pierwszej kolejności wykorzystywać już istniejące liczne progi i piętrzenia w rzekach. Dziś takie, zbudowane wcześniej, przegrody nie są wykorzystywane, a przecież istnieją, uniemożliwiając rzekom zbliżenie się do stanu naturalnego, więc można by je spokojnie wykorzystać jako lokalizacje pod małe elektrownie wodne. Zresztą w tej chwili przygotowujemy się do tego by tego typu obiekty zagospodarować na cele energetyczne.

- Wy, czyli Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie?

- Tak.

- W dorzeczu górnej Wisły funkcjonują również duże elektrownie wodne m.in. w Solinie czy Rożnowie. Czy te duże zbiorniki wodne i istniejące przy nich hydroelektrownie – w kontekście wdrażania Ramowej Dyrektywy Wodnej – traktujecie Państwo jak drzazgi pod paznokciem, które winno się jak najszybciej usunąć, czy też ich istnienie da się jakoś uzasadnić i z dyrektywą pogodzić?

- Moim zdaniem, to co już zostało zbudowane, absolutnie powinno funkcjonować i nikt nie myśli o wyburzaniu, co byłoby kompletnym bezsensem. Ramowa Dyrektywa Wodna tylko kwalifikuje takie odcinki rzek jako silnie zmienione przez człowieka, a nie zaleca przywracania stanu naturalnego na tych odcinkach. Te duże zapory, elektrownie też powinny funkcjonować. Powinniśmy tylko dbać o dobry potencjał tych rzek, a to jest równoznaczne z dbałością o właściwy skład chemiczny wód i o utrzymanie życia biologicznego w takich ciekach.

- Czyli nie musimy się obawiać ani o dalsze istnienie dużych hydroelektrowni, ani małych elektrowni wodnych czy urokliwych, choć coraz rzadszych młynów wodnych... Pewno będzie za to troszkę trudniej uzyskać zgodę na nowe inwestycje tego typu...

- Tak. Jeśli chodzi o nowe obiekty, to inwestorzy będą z pewnością musieli sporządzić dokumentację, uwzględniającą oddziaływanie przyszłych obiektów na środowisko. Każda inwestycja, która się nie będzie „bronić” taką dokumentacją, nie będzie mogła być zrealizowana.

- Przywrócenie rzekom naturalnego stanu w wielu przypadkach uniemożliwi ich funkcjonowanie jako dróg wodnych. A przecież działające w okolicy Krakowa zakłady wytwórcze energii cieplnej i elektrycznej od pewnego czasu rozważają budowę nabrzeża rozładunkowego, do którego mogłyby przybijać barki z węglem z kopalń znajdujących się w górze Wisły. Co na to autorzy RDW? Przecież dzięki reaktywacji wybudowanych za duże pieniądze dróg wodnych, uniknęlibyśmy wielu składów kolejowych czy tysięcy wyładowanych węglem ciężarówek, rozjeżdżających resztki tego, co zwykliśmy nazywać drogami czy torami kolejowymi...

- Jeżeli jest taki pomysł to tylko mu trzeba przyklasnąć. Z bólem obserwuję, że ta droga wodna na Wiśle jest ostatnio utrzymywana tylko po to by mogły nią pływać statki turystyczne i kajaki, a w ogóle nie odbywa się nią transport masowy. Jeżeli jednak są takie plany – to z pewnością je będziemy wspierać, bo ta droga wodna po to została wybudowana. I dobrze by było, gdyby udało się wykazać, iż jest ona potrzebna do wodnego transportu paliw i innych produktów masowych.

- Powiedział Pan, że w przypadku, gdy na jakimś odcinku rzeki nie da się osiągnąć dobrego stanu wód, to zawsze można zaliczyć go do silnie zmienionych i skorzystać z dobrodziejstwa derogacji czyli możliwości odstępstwa od zaleceń dyrektywy. Zastanawiam się nad tym, czy nie doprowadzimy do sytuacji, w której żadna z rzek nie zostanie przywrócona do dobrego stanu bo dzięki derogacjom będzie można utrzymać dzisiejsze status quo. Czy nie będzie tak, że teraz sobie poplanujemy gospodarkę wodną, pogadamy, podebatujemy, a na polepszanie stanu wód braknie już sił, środków i chęci – bo i po co się starać, skoro można skorzystać z derogacji i – de facto – nie zrobić nic? Nie obawia się Pan, że mogę mieć rację i że – zamiast w poprawianie stanu wód w rzekach – cała para pójdzie w gwizdek?

- Unia Europejska będzie nam bardzo patrzeć na ręce i tych derogacji naprawdę nie może być zbyt wiele. Musimy je każdorazowo dobrze uzasadnić, i jestem przekonany, że derogacje nie mogą być regułą lecz nielicznymi wyjątkami. Będzie to trzeba jak najmocniej przemyśleć i wskazać możliwie niewiele tych punktów derogacyjnych bo im więcej ich będzie – tym wnikliwiej UE będzie na nie patrzeć.

- Czy kończące się w czerwcu konsultacje społeczne w terenie zdały egzamin, jako narzędzie do pozyskania opinii i uwag na temat projektowanego „Planu gospodarowania wodami”? Czy nie będzie tak, że przedstawiciele lokalnych środowisk przychodzili na konsultacje, przekazywali uwagi, wykazywali błędy zawarte w projekcie, ale ich uwag i tak nikt nawet nie weźmie pod uwagę?

- Generalnie uważam, że konsultacje zdały egzamin, gdyż – jako RZGW – bardzo dużo się dowiedzieliśmy od osób, które wyrażały swoje opinie w tym zakresie. Myślę, że zgłoszone przez uczestników konsultacji uwagi będą wnikliwie rozpatrzone przez autorów „Planu gospodarowania wodami”. W każdym razie deklaruję, iż RZGW będzie tego pilnować, by wszystkie, zebrane przez nas wnioski i uwagi zostały przeanalizowane. Nie obiecuję, że wszystkie będą uwzględnione, ale z pewnością zostaną rozpatrzone. To jest ważne również z psychologicznego punktu widzenia. Bo gdyby np. okazało się, iż zebrane w terenie uwagi trafią w niebyt - bez ich rozpatrzenia, to prawdopodobnie ktoś, kto brał udział w tych konsultacjach, już nigdy więcej nie wziąłby udziału w społecznym konsultowaniu czegokolwiek. Przegralibyśmy wówczas porozumienie społeczne dla niektórych inwestycji w gospodarce wodnej.

- Uczestnicy konsultacji nie raz krytykowali ujęte w projekcie „Planu”, a chybione bądź niepotrzebne inwestycje, wskazywali z kolei zadania, których w projekcie nie ma, a – w ich opinii – powinny być. Jeśli ich uwagi zostaną uwzględnione, to – być może – uda się wskazać inwestycje, które nie są niezbędne na danym terenie, a dzięki temu, będzie możliwość zaoszczędzenia pieniędzy w wyniku porzucenia projektów zbędnych choć ujętych w projektowanym i obecnie konsultowanym „Planie”...

- Oczywiście. Zresztą mamy teraz sporo takich przykładów, że w gminach są planowane różnego rodzaju inwestycje w gospodarkę wodną, choć tak naprawdę – np. jak w przypadku planowanych zbiorników wodnych Niewistka, czy Chęciny – ich sens – z naszego punktu widzenia - wydaje się być wątpliwy...

- Dziękuję za rozmowę.




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1460/-1/97/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002