Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/8/-1/11/
|
Ofiara walki o wpływy w EuRoPol Gazie?
|
Informacje
Numery
Numer 10/2002
Zasadniczo firmy powołuje się do życia po to, aby przynosiły zyski właścicielom. Czasem jednak firmę zakłada się nie po to, aby zarabiała pieniądze, a tylko dlatego, bo chcą tego przepisy.
Tak było w przypadku spółki „Gas - Trading”. Kiedy ruszyła sprawa kontraktu jamalskiego i do budowy oraz obsługi nowego gazociągu powoływano do życia EuRoPol Gaz, okazało się, że według polskiego prawa, obok dwóch układających się firm czyli PGNiG ze strony polskiej i „Gazpromu” ze strony rosyjskiej, do zawiązania spółki akcyjnej na terytorium Polski potrzebny jest podmiot... trzeci. Tak z potrzeby chwili narodziła się w 1992 roku spółka Gas - Trading będąca 4-procentowym akcjonariuszem „EuRoPol Gazu”.
Od samego początku pojawiania się „tego trzeciego” zaczęły się plotki, domysły i spekulacje będące samosprawdzającą się przepowiednią dzisiejszych konfliktów. I chociaż obie strony oddały na rzecz „Gas – Tradingu” pod 2 proc. z puli swoich akcji, nie naruszając na pierwszy rzut oka właścicielskiego status quo to - jednak już na samym początku parytet właścicielski w łonie „GT” z niezrozumiałych powodów nie odzwierciedlał oficjalnego układu sił. I tak udziałowcami, a później akcjonariuszami spółki zostali: Gazexport – 5%; PGNiG – 30%; PHZ Bartimpex – 25%; Węglokoks – 5%; i niemiecka spółka Wintershall Erdgas Handelhaus GmbH. – 5%.
Tak więc strona polska miała w spółce 65% akcji, podczas gdy strona rosyjska tylko 30%, a na dodatek zawitała jeszcze firma niemiecka. Z kolei Aleksander Gudzowaty i jego prywatny w całości „Bartimpex” przez środowiska, zwłaszcza prawicowe, postrzegany był jako rzecznik interesów rosyjskich i ambasador „Gazpromu”.
Zmiana parytetu
W 1997 roku Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy „Gas – Trading” podjęło uchwałę o podwyższeniu kapitału akcyjnego spółki i w lutym 1998 roku nowy kapitał został zarejestrowany. Z prawa poboru skorzystały tylko PGNiG i „Bartimpex” wobec czego ich udział w strukturze własności wzrósł o połowę, podczas gdy pozostałych akcjonariuszy, w takim samym stopniu... spadł. PGNiG miało już – 43,41% akcji; Bartimpex – 36,17%; Gazexport – 15,88%; Węglokoks – 2,27%; Wintershall – 2,27%. Jak łatwo policzyć polskie firmy dysponują ponad 80% akcji „Gas - Tradingu”.
Począwszy od 2000 roku rosyjscy i niemieccy akcjonariusze Gas - Trading S.A. zaczęli się domagać powrotu do pierwotnej struktury akcjonariatu. Począwszy od 12 grudnia 2000 roku mówili o tym wielokrotnie przedstawiciele Gazexportu na Walnych Zgromadzeniach Akcjonariuszy. Kwestia ta stała się też przedmiotem dwustronnych konsultacji z PGNiG. Głównym argumentem było to, że strona rosyjska odczuwa brak dostatecznej wiedzy o konsekwencjach swoich działań w 1997 roku w świetle polskiego prawa.
Z ręką w...
Mówiąc wprost, Rosjanie i Niemcy połapali się, że przespali moment podniesienia kapitału i chwili kiedy znaleźli się na aucie - teraz odkryli, że mają rękę w naczyniu, które kiedyś było szklane, a teraz jest plastikowe i często ma pozytywkę. PGNiG stanął jednak na stanowisku, iż przewodniczącym Rady Nadzorczej Gas - Trading S.A. był wtedy Rosjanin sam wielki Rem Wachiriew, a Prezesem zarządu spółki pozostaje nadal Rosjanin, więc trudno o lepsze miejsce do obserwacji tego co faktycznie dzieje się w firmie. PGNiG S.A. uznało za konieczne przedłożenie przez rosyjskich i niemieckich akcjonariuszy biznesowych przesłanek zmiany struktury akcjonariatu, ze szczególnym uwzględnieniem korzyści, jakie z tego tytułu odniesie spółka Gas - Trading S.A. i PGNiG S.A., którego udział zmaleje. Tym bardziej, że PGNiG S.A. jest spółką prawa handlowego i jego podstawowym celem jest osiąganie zysku na prowadzonej działalności. Rosjanie i Niemcy postanowili więc – co naturalne - odstawić firmę, w której niewiele już mają do powiedzenia od gazowego kurka. A wobec nadmiaru gazu płynącego już w tej chwili na polski rynek okazało się to fatalne w skutkach. Również 4 procent mocy przesyłu tranzytowego „Jamału” przynależne „Gas - Tradingowi” stoi niewykorzystane - co w zasadzie odcina firmę od możliwości zarabiania pieniędzy i niechybnie spowoduje pojawienie się w bilansie... straty. PGNiG wystąpił więc z wnioskiem o... likwidację spółki. Tym bardziej, iż nowy kodeks spółek handlowych obowiązujący w Polsce zniósł konieczność trzech wspólników w spółce akcyjnej.
Nowe ognisko konfliktu
Ale likwidacja „Gas - Tradingu” wprawdzie zlikwiduje jedno ognisko konfliktu, ale roznieci następne. Prawdziwa wojna zacznie się o podział 4% pakietu akcji w „EuRoPol Gazie”. Stojąc na gruncie porozumień międzyrządowych akcje powinny wrócić do pierwotnych stron kontraktu czyli do „Gazpromu” i PGNiG. Wrócić to znaczy zostać odkupione przez obie firmy i teraz pojawi się pytanie następne za... jakie pieniądze. Akcjonariusze „Gas – Tradingu” stoją jednak na stanowisku, iż 4% udział w EuRoPol Gazie powinien zostać rozdzielony proporcjonalnie do struktury własności w „Gaz – Tradingu”, a wtedy konflikt z „Gas – Tradingu” przeniesie się niechybnie na łono... EuRoPol Gazu – co będzie groziło konsekwencjami na znacznie większą skalę. Można postawić śmiałą tezę, że przepychanki wokół „pieriemyczki”, zawieszenie budowy II nitki „Jamału” to efekt hipotetycznej, ale łatwo ziszczalnej utraty równego parytetu własności w EuRoPol Gazie. Nikt przecież przy zdrowych zmysłach nie będzie dawał zarobić, a tym bardziej nie będzie inwestował w firmę, nad którą może utracić rychło kontrolę. W istocie rządzi nie ten, kto potrafi przy pomocy łebskich prawników robić sztuczki w papierach, a ten kto ma fizyczną władzę nad zaworami u źródeł.
W całej ten szamotaninie nadzwyczajny spokój zachowuje Aleksander Gudzowaty, jeden z najwytrawniejszych graczy na środkowoeuropejskim rynku gazowym. W lutym otworzył amerykańskie przedstawicielstwo „Bartimpexu” dając do zrozumienia, iż nie jest zwolennikiem geograficznej monokultury. Na lunchu prasowym powiedział wtedy: W wyniku działalności amerykańskiego biura Bartimpexu, chcemy w ciągu roku, półtora przyciągnąć do Polski 2 mld dol. inwestycji. Chodzi głównie o projekty infrastrukturalne: rozwój sieci gazociągów, budowę autostrad, elektrociepłownictwo. Jest to istotne dla Polski. Ważne również dla nas. Nie chcemy się dłużej kojarzyć z monokulturą „jednego rynku”. Przeprowadziliśmy w Stanach Zjednoczonych owocne rozmowy z przedstawicielami środowisk biznesowych. A o „Gas – Tradingu” dodał... - Istotnie Gas - Trading nie podpisał dotychczas umowy ma dostawy gazu. Myślę, że możliwość podpisania takiej umowy nadal istnieje. Nie jesteśmy głównym udziałowcem tej spółki i w istocie takie czy inne rozstrzygnięcie tej kwestii nie rzutuje na sytuację Bartimpexu. Nie mamy na to większego wpływu, podobnie jak na decyzje zapadające w EuroPol Gazie, w którym – co jeszcze raz pragnę wyraźnie podkreślić - Gas – Trading nie odgrywa roli języczka u wagi. Znamy problemy EuRoPol Gazu. W tym roku nie poniósł on strat, natomiast problemem pozostaje jego wysokie zadłużenie inwestycyjne.
Stare przysłowie
Stare przysłowie mówi, że zgoda buduje – niezgoda rujnuje. Nic dodać nic ująć – pod każdą szerokością geograficzną i w każdym systemie społeczno-politycznym. W przeszłości i teraz. Kiedy umowa spółki jest nieprecyzyjna, kiedy okazuje się, że jednej z partnerów usiłuje przechytrzyć drugiego, kiedy na skutek kruczków prawnych, któryś z partnerów uzyskuje pozycję nieuzasadnienie uprzywilejowaną, wtedy zaczyna się wojna – o prestiż i pieniądze - spółka przestaje przynosić pożytki wszystkim. I tak chyba jest w przypadku „Gas – Tradingu”. A szkoda.
Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/8/-1/11/
|
Copyright (C) Gigawat Energia 2002
|