Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/942/-1/73/

Czym będzie świecić Litwa przez 3 lata?


Informacje Numery Numer 02/2007

- Sytuacja nabiera tempa – dzwoni do mnie Dominika Tuzinek – Szynkowska rzecznik Polskich Sieci Elektroenergetycznych i komunikuje, że zapowiadana za pojutrze konferencja prasowa po czterostronnym spotkaniu w sprawie budowy wspólnej elektrowni jądrowej na Litwie odbędzie się... dzisiaj, za dwie godziny.

- A co partnerzy się pokłócili i odeszli od stołu – pytam, nie kryjąc zdziwienia z nagłego pośpiechu.

- Nie, nie... wszystko jest na dobrej drodze, ale nie mogę nic więcej powiedzieć – tłumaczy.

W międzyczasie przychodzi wiadomość, że ze stanowiska zostaje odwołany odpowiadający za energetykę w Ministerstwie Gospodarki – podsekretarz stanu Tomasz Wilczak. I chociaż niemal od razu pada zapewnienie, że rządowy „program dla elektroenergetyki” zakładający m.in. budowę po 2016 roku elektrowni jądrowej w Polsce, będzie kontynuowany w zarysowanym kształcie, to zaskoczenie jest tak wielkie, że nikt nawet nie próbuje spekulować, kto zajmie gabinet po wiceministrze Wilczaku i jakie były rzeczywiste przyczyny dymisji.

Pomimo deklarowanego przyśpieszenia, na oficjalny pisemny komunikat rzecznika prasowego PSE w sprawie elektrowni atomowej przyszło jednak czekać aż... 36 godzin. I okazało się, że wbrew przeciekom upowszechnianym przez „Gazetę Prawną”, w dniu rozmów nie doszło jednak do podpisania listu intencyjnego w sprawie wspólnej budowy, a jedynie powołano czterostronną grupę ekspertów.

Komunikat podpisany przez rzecznika prasowego PSE mówi oschle: „9 stycznia 2007 roku w Warszawie odbyło się spotkanie przedstawicieli Polskich Sieci Elektroenergetycznych SA, Lietuvos Energija AB, AS Latvenergo i Eesti Energia AS w sprawie budowy nowych bloków energetycznych w elektrowni jądrowej w Ignalinie na Litwie. Podczas spotkania PSE reprezentowali Jacek Socha - Prezes Zarządu, Henryk Baranowski Wiceprezes Zarządu oraz Hanna Trojanowska - Dyrektor Departamentu Spraw Międzynarodowych i Nowych Technologii.

W trakcie spotkania powołano wspólną, czterostronną grupę ekspertów, która zgodnie z planem do końca stycznia 2007 roku przedstawi zarządom zaangażowanych firm rekomendacje dotyczące warunków uczestnictwa strony polskiej w tym projekcie. Grupa ekspertów składać się będzie z 8 osób, po dwóch przedstawicieli z każdej ze spółek uczestniczących w rozmowach. Z ramienia PSE SA członkami grupy zostali Wiceprezes Henryk Baranowski oraz Dyrektor Hanna Trojanowska.

W trakcie rozmów przedstawiono rezultaty studiów zawierające między innymi analizę budowy bloków o mocach od 800 do 1600 MW każdy. Koszt budowy pojedynczego bloku nowej elektrowni jądrowej szacowany jest od 2,5 do 4 mld euro w zależności od mocy bloku. Na wstępnym etapie rozmów strona polska zakłada 25 proc udział w inwestycji, finansowanej ze środków własnych i kredytów.

Zarząd PSE SA przewiduje, że umowa w sprawie budowy bloków w Ignalinie zostanie podpisana między stronami do końca 2007 roku, a pierwsza energia popłynie zgodnie z harmonogramem prac przygotowanym przez stronę litewską, w 2015 roku.

Udział strony polskiej w budowie bloków w Elektrowni Jądrowej Ignalina jest coraz bardziej realny. Nowe moce będą odpowiedzią na wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną i zapewnią energię tańszą w porównaniu z innymi źródłami. Przyczynią się do wzrostu bezpieczeństwa energetycznego w regionie obejmującym także północno-wschodnią część Polski”.

Z kolei portal „Onet.pl” powołując się na te same źródła mówi o mocy elektrowni od 1600 MW do 3200 MW przy tych samych nakładach. Doprecyzowując – cytując prezesa PSE Jacka Sochę - że przy maksymalnej mocy koszty wyniosłyby 5 mld euro.

Szum w rachunkach

Latem ubiegłego roku wiceminister Wilczak na konferencji prasowej w Ministerstwie Gospodarki stwierdził, że elektrownia atomowa w Polsce może powstać nie wcześniej niż przed 2016 rokiem. I przy budowie elektrowni o mocy 6 000 MW (4 x 1500 MW) na każdy MW zainstalowanej mocy trzeba wydać ok. 1,5 mln euro. Szybko więc dzielę miliardy euro do wydania na nową Ignalinę przez zainstalowane megawaty wychodzi z grubsza 1,5 mln euro za MW mocy. Gdybyśmy poprzestali na pierwszej wersji 1600 MW za 4 mld euro to ekonomia zaczyna skrzeczeć i bilans zamyka się przelicznikiem... 2,5 mln euro za MW mocy. A to jest już drogo! O ile sama koncepcja partycypowania ze strony Polski w budowie nowej Ignaliny pojawiła się latem ubiegłego roku, o tyle idea zwiększenia mocy została zgłoszona podczas podpisania umowy o budowie „mostu energetycznego” Polska – Litwa w grudniu ub. roku. Miała ona uzasadnić ekonomicznie i strategicznie do końca to przedsięwzięcie. Zwłaszcza po tym jak Litwa zadeklarowała, że wraz z pozostałymi państwami Pribałtyki (Łotwą i Estonią) chce włączyć się do europejskiego systemu pracy synchronicznej UCTE. Dzięki temu, budując „most energetyczny”, nie trzeba będzie budować stacji przekształtnikowej będącej stałoprądowym sprzęgłem pomiędzy systemem UCTE, w którym funkcjonuje Polska i przeważająca część UE, a systemem PUS/IPS, w którym pracuje Rosja i wszystkie poradzieckie państwa. A to oszczędność ok. 150 mln euro.

Ignalina stan obecny

Elektrownia Jądrowa Ignalina zlokalizowana jest w najbardziej na wschód wysuniętym rejonie Litwy, nieopodal miejsca gdzie spotykają się granice Litwy, Białorusi i Łotwy. Została wybudowana na południowym brzegu jeziora Drukshiai, dokładnie 39 km od miasta Ignalina. A także 130 km od Wilna i tyleż samo od łotewskiego miasta Daugavpils. Składa się z dwóch bliźniaczych jednostek z reaktorami RBMK-1500. Główna część elektrowni zlokalizowana jest kilkaset metrów od brzegu jeziora Drukshiai. Obydwie jednostki wytwórcze mają do dyspozycji przechowalnik niskoaktywnych odpadów, przechowalnik wysokoaktywnych odpadów, instalację przetwarzania ciekłych odpadów radioaktywnych, otwarte urządzenia sterownicze i systemy wspomagające. Budynki, w których umieszczono 12 generatorów awaryjnych z silnikami Diesla (po 6 na każdą jednostkę), zapewniających awaryjne źródło zasilania, są fizycznie oddzielone od innych obiektów. Oddzielne systemy pomp zapewniają ciągłe dostawy wody na potrzeby własne elektrowni. Sercem elektrowni są reaktory kanałowe RBMK 1500 chłodzone lekką wodą i moderowane grafitem. Według portalu nuclear.pl są to największe reaktory energetyczne na świecie, zwane potocznie reaktorami typu „czarnobylskiego”. (Choć trzeba tu w tym miejscu wyraźnie podkreślić, że przyczyną katastrofy w Czarnobylu nie była wadliwość tego typu reaktora, a fakt rozłączenia systemów zabezpieczających i pozaenergetycznych eksperymentów). Moc cieplna każdej jednostki to 4.800 MW, a moc elektryczna - 1.500 MW. Ignalina, jak wszystkie elektrownie z reaktorami RBMK, ma układ bezpośredniego obiegu chłodzenia. Chłodziwo cyrkulując w obiegu zamkniętym przepływa przez kanały paliwowe w rdzeniu o średnicy 11,8 m i wysokości 7 m podgrzewając się z 260 st. C na wlocie do kanału do 285 st. C na wylocie z kanału. Intensywność przepływu wynosi 40-48 tys. m sześc./h. Powstająca w reaktorze nasycona para wodna o wydajności o wydatku 8.800 t/h jest podawana pod ciśnieniem 6,5 MPa na turbinę. Jako paliwo wykorzystywany jest dwutlenek uranu UO2 wzbogacony 2 proc. dodatkiem izotopów rozszczepialnych U235. Rdzeń reaktora RBMK-1500 zawiera 1.661 kanałów paliwowych i 235 kanałów z prętami kontrolnymi. Blok Ignalina I włączono do sieci w grudniu 1983 roku, zaś Ignalina II w sierpniu 1987 roku, a więc dwa lata po katastrofie czarnobylskiej. Planowanego w drugim etapie budowy bloku Ignalina III nie zrealizowano.

Po rozwiązaniu ZSRR

Zanim ZSRR na mocy Układu Białowieskiego rozwiązał się ostatecznie w grudniu 1991 roku, wcześniej bo 6 września 1991 roku zdążył jeszcze uznać niepodległość Litwy. Dzięki temu Litwa stała się mimowolnie światowym liderem w dziedzinie wykorzystania energetyki jądrowej. W tym czasie blisko 80 proc. energii elektrycznej wytwarzanej na Litwie pochodziło z Ignaliny. Było to o wiele więcej niż wewnętrzne potrzeby samej Litwy. Dlatego też z energii elektrycznej produkowanej tutaj korzystały także Białoruś, Łotwa, Estonia oraz należąca do Rosji, a granicząca z Polską - enklawa kaliningradzka. Unia Europejska przed aspirującą Litwą postawiła jednak warunek. Wyłączenie z eksploatacji reaktorów RBMK. W Traktacie Akcesyjnym pojawiły się konkretne daty: wyłączenie bloku Ignalina I do końca 2004 roku, zaś Ignalina II – pięć lat później. Litwa wprawdzie zabiega o „przedłużenie życia” dla Ignaliny II do momentu uruchomienia nowych mocy produkcyjnych. Ale jak do tej pory, we wszystkich tego rodzaju przypadkach Unia była raczej nieugięta.

Napięty kalendarz brakuje 3 lat

Drugi blok starej Ignaliny powinien zostać wyłączony z eksploatacji w 2009 roku, zaś pierwszy prąd z nowej, bezpiecznej elektrowni jądrowej na Litwie może popłynąć dopiero w 2015 roku, zaś „most energetyczny” łączący polski i litewski system energetyczny, którym mogłaby ewentualnie popłynąć z Polski, albo też z innego kraju UCTE brakująca Litwie ilość energii elektrycznej ma zostać zrealizowany, w myśl podpisanej 8 grudnia 2006 roku w Wilnie umowy, do 2012 roku. Tak więc w rachunkach brakuje... czasu. Dokładnie trzech lat! Jest mało prawdopodobne, że problem rozwiąże w całości budowany właśnie podmorski kabel stałoprądowy Estlink – łączący Espoo w Finlandii i Harku w Estonii. Nie jest także pewne, na jakich zasadach Polska będzie uczestniczyć w budowie nowej Ignaliny. Prezes PSE Jacek Socha chciałby, alby każda ze stron miała 25 proc. udziałów i w taki sposób partycypowała w przedsięwzięciu. Litwa chciałaby jednak - z uwagi, na to że elektrownia zlokalizowana jest na jej terytorium - co najmniej 30 proc. udziałów. Łotwa i Estonia jeszcze do niedawna sprzeciwiały się w ogóle udziałowi Polski w tej inwestycji. Jest rzeczą naturalną, że obecności Polski, której system elektroenergetyczny pod względem rocznej produkcji energii elektrycznej jest 10,5 raza większy od litewskiego, może budzić obawy, zwłaszcza wśród krajów, których udział w światowej produkcji energii elektrycznej nie przekracza 0,05 proc. O wielkości poszczególnych rynków niech świadczy to, że cała Pribałtyka liczy o 30 proc. mniej ludności niż Republika Czeska, zaś pod względem łącznej powierzchni zajmuje mniejszy obszar niż połowa Polski.

Mówiły jaskółki...

Kiedy przypominam, że już kiedyś w czasach Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej będącej socjalistycznym odpowiednikiem Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, która była protoplastą dzisiejszej Unii Europejskiej uczestniczyliśmy już w budowie elektrowni atomowych (Kurskiej, Smoleńskiej i Chmielnickiej) i nic z tego nie wyszło... Dominika Tuzinek – Szynkowska, rzecznik PSE zapewnia, że tym razem tak nie będzie. Ale doświadczenia praktyczne, jak choćby ciągłe konflikty w łonie polsko-rosyjskiego EuRoPolGazu, do którego należy polski odcinek gazociągu jamalskiego, każą patrzeć na międzynarodowe przedsięwzięcia w tej części Europy z dużą ostrożnością. I nie chodzi tylko o Polskę. Budowa zapory wodnej w Gabczikovie na Dunaju też wywołała problemy i nieporozumienia pomiędzy Słowacją, a Węgrami. Sama idea współpracy czterech nowych członków UE w rozwiązywaniu problemów energetycznych wygląda pięknie wręcz modelowo. Ale trudno wyobrazić sobie czterokrotne zwielokrotnianie (dla każdej z nacji) kluczowych i prestiżowych stanowisk w tak skonstruowanej firmie, jeszcze trudniej będzie zarządzać operacyjnie takim podmiotem. Zwłaszcza, że wszystkie - oprócz Polski - kraje odzyskały swoją niepodległość zupełnie niedawno i nie ma co się dziwić, że prezentują swoistą nadwrażliwość na własnym punkcie. Co tak naprawdę może polskiej energetyce dać wejście do nowej Ignaliny? To przybliżenie o kilka lat terminu, kiedy do polski popłynie atomowy prąd. A także pominięcie etapu konsultacji społecznych, jako że elektrownia będzie funkcjonować poza granicami Polski i w miejscu, gdzie tego rodzaju działalność już była prowadzona. Ale i tak nie będzie łatwo. Pomimo tego, że ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły, działacze polskiego oddziału organizacji Greenpeace już teraz zapowiadają ostre protesty.

Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj

Zamów prenumeratę




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/942/-1/73/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002