Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/943/-1/73/
|
Zawiła rozprawa między Operatorem, Regulatorem i Zespołem Ministerialnym
|
Informacje
Numery
Numer 02/2007
Trawestując po - bez mała - pięciuset latach, ojca literatury polskiej Mikołaja Reja z Nagłowic można z powodzeniem napisać, że u progu XXI wieku zamiast „Krótkiej rozprawy między Panem, Wójtem, a Plebanem...”, bardziej kształcącą lekturą szkolną winna być: „Długa i zawiła rozprawa między Operatorem, Regulatorem i Zespołem Ministerialnym”, napisana przez życie.
Rzecz dotyczy... i tu pojawia się mały problem: bo jedni mówią elegancko o zakłóceniach w polskim systemie elektroenergetycznym, a inni o „pierwszym letnim kryzysie energetycznym w Polsce”, jakiego doświadczyliśmy w czasie wakacji minionego już, na szczęście, roku.
Sprawa jest poważna, bo grozi tym, że nie będziemy z urzędu musieli wyznaczać tego, który jako ostatni zgasi światło, wszak - jeśli dobrze pójdzie - ono samo wkrótce zgaśnie, ale i ciekawa, bo po raz pierwszy zostały ujawnione istniejące przecież, a chowane skrupulatnie pod dywanem w kuluarach konflikty między wytwórcami energii elektrycznej i jej dystrybutorami, a operatorem systemu przesyłowego, którego nikt z zainteresowanych nie lubi, a także między urzędowym regulatorem tego systemu, którego z kolei wszyscy się boją.
Kłopotliwy początek wakacji
Poniedziałek 26 czerwca 2006 otwierał pierwszy tydzień wakacji. Było bardzo ciepło i świeciło słońce. Nawet ci, którzy z natury nie lubią poniedziałków, byli skłonni założyć na wstępie, że wstający dzień nie wróży nic złego. Jednak już koło dziesiątej zaobserwowano w systemie przesyłowym i systemach dystrybucyjnych spadki napięcia. Początkowo niewielkie, a później coraz większe. W południe spadki napięcia w niektórych węzłach sieci zaczęły przekraczać dopuszczalne odchyłki. W Elektrowni Kozienice o godz. 13 moc czynna bloku nr 7 wzrosła z 218 do 224 MW, a moc bierna spadła ze 117 do 101 MVAr. O godz. 13.07 moc bierna skoczyła z 93 MVAr do 117 MVAr, a następnie spadła do 71,3 MVAr. O 13.08 w Elektrowni Ostrołęka nastąpiło awaryjne samoczynne wyłączenie dwóch pracujących bloków energetycznych w Elektrowni B oraz turbozespołu Tz-3 i kotła K-4 w Elektrowni A oraz kotła sodowego w sąsiadujących z elektrownią Zakładach Papierniczych, należących do grupy Stora Enso Polska. Na 3 sekundy przed 13.08 napięcie na szynach rozdzielni 110 kV wynosiło 101 kV, a na szynach rozdzielni 220 kV odpowiednio: w systemie I – 177,9 kV, a w systemie II – 187 kV.
Zakres regulacyjny pracy generatorów dla mocy czynnej i biernej został wyczerpany. O 13.09 w Elektrowni Kozienice nastąpiło samoczynne wyłączenie przez zabezpieczenia technologiczne bloku nr 7. Niestabilność napięcia od strony sieci przesyłowej spowodowała duże zmiany napięcia na rozdzielni potrzeb własnych bloku. Rejestrator na bloku 7 zachowywał się jak wampir w horrorze; najpierw zanotował spadek mocy biernej do poziomu – 59 MVAr, a później gwałtowny wzrost do wielkości 102 MVAr. Co ciekawe moc czynna była cały czas niezmienna i wynosiła 221 MW. Kaskada przetaczała się dalej. W tej samej minucie (o 13.09) na skutek niskich napięć, nastąpiło wyłączenie dwóch bloków w elektrociepłowni Białystok, a o 13.12 wskutek zadziałania zabezpieczeń podnapięciowych nastąpiło wyłączenie trzech jednostek w Elektrociepłowni Starachowice, a w minutę później (o 13.13) rozłączony został kabel podmorski, łączący polski system elektroenergetyczny ze skandynawskim systemem NORDEL. W wielu węzłach sieci 110 kV na terenie północno-wschodniej Polski napięcie osiągało z trudem wielkość 100 kV, w związku z czym wielu odbiorcom ograniczono pobór mocy czynnej, zaś na terenie Zakładu Energetycznego Warszawa – Teren oraz Koncernu Energetycznego ENERGA doszło do samoczynnego wyłączenia na chwilę kilku transformatorów WN/SN. Operator Systemu Przesyłowego polecił wyłączenie na terenie Zakładu Energetycznego Białystok stacji WN/SN obciążonych mocą 149 MW.
Winien kolega
Sukces zazwyczaj ma wielu rodziców, klęska czy awaria powinna być... biologiczną sierotą. Opublikowany 23 listopada 2006 roku przez Ministerstwo Gospodarki „Raport Końcowy z prac Zespołu ds. Analizy Zakłóceń w Systemie Elektroenergetycznym w 2006 roku”, a podpisany przez prof. Wiesława Mielczarskiego oraz Dyrektora Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki - dra inż. Lecha Małackiego oraz (wówczas jeszcze) Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Gospodarki - dra inż Tomasza Wilczaka, jednoznacznie zdejmuje piętno winy z Elektrowni Ostrołęka stwierdzając, że to nie wyłączenie bloków w tej elektrowni było przyczyną zaburzeń w pracy sieci, a odwrotnie - niestabilna praca sieci spowodowała wyłączenie bloków. Nie wykazano też aby przyczyną awarii był zbyt duży pobór energii biernej przez jej dystrybutorów. A jej wielkości nie odbiegały w tym dniu w znaczący sposób od innych czerwcowych dni tak przed awarii jak i po niej. Stwierdzono jednoznacznie, że zapotrzebowanie na energię elektryczną przez firmy dystrybucyjne było pokrywane umowami i odchylenia nie odbiegały od typowych wielkości. Podczas dyskusji przedstawiciele Elektrowni Ostrołęka odrzucili zarzut PSE-Operator, że jedną z przyczyn awarii była... „niewłaściwa przekładnia transformatorów blokowych elektrowni Ostrołęka przyłączonych do sieci 220 kV: 250/15, 75kV ze zbyt wysokim napięciem górnym”. Kierownictwo elektrowni tłumaczy, że nie ma możliwości zmiany przekładni transformatora blokowego, ponieważ nie jest on wyposażony w przełącznik zaczepów. Przekładnia tego transformatora jest stała i wynika z jego fabrycznej konstrukcji. A transformator z taką przekładnią pracuje od momentu uruchomienia elektrowni w roku 1972. Komisja też nie dała wiary zarzutowi PSE – Operator, że kolejną przyczyną awarii było „nieprawidłowe działanie układów wzbudzenia generatorów w elektrowni Ostrołęka”. Komisja większą wiarę dała argumentom elektrowni, że „układy te działały prawidłowo, a działanie ogranicznika prądu wirnika chroniło generator kosztem utrzymania zadanego napięcia w generatorze”. Stwierdzono przy tym, że zapewnienie PSE – Operator, że... „w trakcie awarii nie doszło do niekontrolowanego wyłączenia odbiorców na skutek braku mocy i niskich napięć” nie ma pokrycia w rzeczywistości, gdyż w tym czasie zostały wyłączone awaryjnie obszary północno-wschodniej Polski, a także część Warszawy. Do firm dystrybucyjnych takich jak ZE Białystok czy ZE Warszawa – Teren nadeszły żądania odszkodowań za straty wynikłe z przerw w zasilaniu i obniżonych napięć.
Ustalono także, że poza ogólnymi spotkaniami informacyjnymi dotyczącymi pracy systemów elektroenergetycznych, nie było organizowanych regularnych treningów dyspozytorów OSP, OSD, ODM i elektrowni o charakterze gier symulujących różnego rodzaju awarie oraz sposoby ich usuwania. Pewną kontrowersję wywołało także polecenie wydane przez dyspozytorów PSE – Operator wyłączenia przez niektóre elektrownie zabezpieczeń podnapięciowych, które przez część z nich zostało zignorowane. Bowiem za nastawy zabezpieczeń urządzeń elektrowni odpowiadają ich dyrektorzy techniczni i oni też personalnie ponoszą odpowiedzialność za skutki działania zabezpieczeń. Operator Systemu Przesyłowego wydając polecenie wyłączenia zabezpieczeń, nie ponosił - w myśl obecnych regulacji prawnych oraz zapisów umownych - odpowiedzialności za skutki swoich decyzji. Czytając uważnie raport można znaleźć zarzut, iż PSE-Operator – dąży „do maksymalizacji przychodów przy minimalizacji odpowiedzialności za podejmowane decyzje”.
Dyskusja za pośrednictwem internetu
Kiedy 8 listopada 2006 roku na stronach internetowych Ministerstwa Gospodarki pojawił się tekst „Raportu Wstępnego” Zespołu ds. Analiz zakłóceń w systemie elektroenergetycznym w roku 2006, Prezes PSE-Operator - Stefania Kasprzyk na swoich stronach internetowych oświadczyła.... „uprzejmie informujemy, że (...) utwierdziliśmy się ostatecznie w przekonaniu, że Zespół nie jest w stanie dokonać merytorycznej oceny faktycznego przebiegu zdarzeń w KSE w dniu 26.06 br.
Przedstawiony raport nie spełnia - naszym zdaniem - elementarnych wymogów rzetelności. Nie zostały w nim uwzględnione żadne, oparte na danych źródłowych, informacje przedstawione przez PSE-Operator S.A. w ramach prac Zespołu. (...) w raporcie zupełnie pominięto najważniejsze problemy w funkcjonowaniu polskiego Operatora w zakresie jego niezależności. Uważamy, że wobec poważnych problemów związanych z bezpieczeństwem pracy całości systemów połączonych UCTE, o czym świadczy rozległa awaria w systemie europejskim 4.11.2006 r., nasz dalszy udział w pracach nad raportem jest niecelowy. Uniemożliwia on nam realizację ważnych, operacyjnych zadań związanych z zapewnieniem niezawodnej pracy systemu elektroenergetycznego, w tym w pracach nad wyjaśnieniem przyczyn awarii w systemie UCTE. Odpowiedzialność za zawartość i wnioski z Raportu winni wziąć na siebie wyłącznie jego autorzy”.
Natomiast w pełnej i ostatecznej wersji raportu można przeczytać, że... „zespół starał się wyjaśnić przebieg i przyczyny zakłóceń, chociaż powinno to być dokonane przez komisję powołana przez PSE-Operator na podstawie IRiESP, a której pomimo upływu wielu miesięcy od wystąpienia zakłóceń OSP nie powołał. Zespół działał przy ograniczonym dostępie do materiałów i zbiorów Operatora Systemu Przesyłowego, w tym również ze względu na brak zgody OSP na przekazanie uczestnikom Zespołu części sporządzonych przez OSP materiałów. Ograniczyło to możliwość ustosunkowania się do zawartych tam informacji”.
117,49 zł/MWh i co dalej?
Jakkolwiek wiceminister Tomasz Wilczak na konferencji prasowej jeszcze w sierpniu 2006 zaprzeczył jakoby kwota 117 zł i 49 groszy za MWh produkowaną w trybie generacji wymuszonej na polecenie OSP była przyczyną symulacji awarii przez producentów energii elektrycznej i odmowy współpracy, to jednak uznał że nie pokrywa ona realnych kosztów pracy w tym trybie. Producenci z kolei zaczęli się skarżyć, iż od momentu, kiedy w IRiESP pojawiła się ta sztywna stawka (zaledwie od 1 czerwca 2006), praca w trybie generacji wymuszonej stała się nagminna. Prezes URE Leszek Juchniewicz, który wielkość tę zatwierdził, broni swojego stanowiska. „Ta cena została zaadaptowana do IRiESP z transakcji kupna-sprzedaży na rynku kontraktów bilateralnych z pierwszej połowy 2006 r. i z pewnością ma charakter rynkowy. Ma to istotne znaczenie, zwłaszcza w początkowym okresie budowy konkurencyjnego rynku energii. Jest ze wszech miar pożądane by ceny i parametry quasicenowe miały rynkowy rodowód, pochodziły - w stosunku do przedsiębiorstw energetycznych - „z zewnątrz” i wymagały od nich odpowiedniego dostosowania się, per analogia, jak ma to miejsce na rynku. W sytuacji bezpośredniego wpływu każdego uczestnika rynku na wielkość ceny generacji wymuszonej (czyli pokrywającej koszty każdego z nich), zamiast tworzyć podstawy konkurencyjnego rynku energii elektrycznej – utrwalalibyśmy rynek producenta, ze wszelkimi jego negatywnymi konsekwencjami. Groźby zwiększonej awaryjności i wstrzymania dostaw energii w okresie nadchodzącej zimy - są ich wymownym przykładem”.
Dalej prezes uzasadnia, że sektor energetyczny ma się lepiej niż cała gospodarka. zwłaszcza jeśli za miernik weźmiemy wskaźnik rentowności obrotu gospodarczego. Dla ogółu przedsiębiorstw w minionych latach przyjmował on wielkości: w roku 2003 – 2,8%, 2004 – 6%, 2005 – 4,9%, a do czerwca 2006 – 5,6%. Podczas gdy w sektorze wytwarzania energii elektrycznej w tych samych okresach wskaźnik rentowności brutto kształtował się następująco: 2003 r. – 5%, 2004 – 6,5%, 2005 – 5,5%, a do czerwca 2006 – 9,2%. Oznacza to, że sytuacja wytwórców energii elektrycznej była zawsze bezwzględnie lepsza niż całej gospodarki, a w ostatnim roku niemal dwukrotnie lepsza! Prezes Juchniewicz nie kryje także, że wyjaśnieniem całej sprawy „powinien zająć się Zespół do Spraw Działań Kryzysowych w Energetyce, prawomocnie powołany Zarządzeniem nr 71 Prezesa Rady Ministrów z dnia 11 maja 2006 r. Wadą instytucjonalną Zespołu ds. Analizy zakłóceń w systemie elektroenergetycznym w roku 2006 jest brak prawidłowo określonej reprezentacji, określenia pod jakim rygorem przedstawiane są informacje przez poszczególnych jego członków oraz brak określenia sposobu ich weryfikacji. Dotychczasowe prace były w zasadzie wstępną fazą przygotowawczą obejmującą prezentację i wymianę poglądów ekspertów licznie uczestniczących w posiedzeniach Zespołu. Na podstawie zgromadzonego materiału i po jego weryfikacji, zagadnieniem dalszej oceny powinien się zająć Zespół, którego działanie ma podstawy prawne i może podejmować zobowiązania wiążące organy państwa.” Sprawy stanu bezpieczeństwa energetycznego wymagają – podkreśla z całą mocą prezes URE - aby organy państwa realizowały konstytucyjne uprawnienia w zakresie i trybie przewidzianym prawem”.
Kto naprawdę zawinił a kogo chcą powiesić?
Przeciętny konsument energii elektrycznej musi zgubić się w tych wywodach. Ma pewność, jedynie że w polskiej elektroenergetyce istnieje konflikt. Wytwórcy załatwiają swoje partykularne interesy, Operator obraża się, a Zespół działa chaotycznie i nieprecyzyjnie. Najlepsze wrażenie robi Regulator, który jasno formułuje swoje stanowisko i w każdej sytuacji potrafi je uzasadnić. Pocieszających jest kilka wniosków, które sformułowano w wyniku burzliwych dyskusji:
1. Decentralizacja rynku bilansującego dnia następnego, w tym pełne oddzielenie obrotu energią elektryczną od prowadzenia ruchu systemu elektroenergetycznego,
2. Uruchomienie rynku bilansującego dnia bieżącego
3. Zakup regulacyjnych usług systemowych na zasadach rynkowych
4. Wprowadzenie rynku zdolności wytwórczych i przesyłowych, z uwzględnieniem rynkowych zasad usuwania ograniczeń w przesyle energii elektrycznej
5. Wdrożenie uproszczonych zasad handlu międzynarodowego energią elektryczną na zasadach określonych w prawie Unii Europejskiej
Oby tylko zostały skutecznie wprowadzone do praktyki gospodarczej.
Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj
Zamów prenumeratę
Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/943/-1/73/
|
Copyright (C) Gigawat Energia 2002
|