Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/986/-1/75/
|
Rynek w wiecznej przebudowie
|
Informacje
Numery
Numer 04/2007
W bazie Urzędu Regulacji Energetyki figurują obecnie 776 firmy posiadające koncesję na wytwarzanie energii elektrycznej (WEE) czyli o 10 proc. więcej niż przed rokiem, 34 firmy posiadające koncesję na dystrybucję energii elektrycznej (DEE) czyli o blisko 90 proc. więcej niż przed rokiem i 169 firm posiadających koncesję na przesył i dystrybucję energii elektrycznej (PEE) czyli o 8,5 proc. mniej niż przed rokiem. Ilościowy ubytek 13 firm to efekt konsolidacji spółek dystrybucyjnych. Nikt jeszcze nie ma koncesji PEEp na przesył energii elektrycznej. Za to 323 firmy posiadają koncesje na obrót energią elektryczną. To o 15 firm czyli o niespełna 5 proc. więcej niż przed rokiem.
Najnowsze wpisy to przede wszystkim firmy zagraniczne: Nuon Energy Trade & Wholesale N.V. z Amsterdamu, Holding Slavenske Elektrarne d.o.o. z Lubljany, EXEN s.r.o. z Ostrawy, EFT Zamknięta Spółka Akcyjna Handlu Energią Elektryczną z Budapesztu, KalibraXE France z Paryża, KARLEA INVEST as z Koszyc, EDF Trading Limited z Londynu, STARKRAFT Markets GmbH z Dusseldorfu czy polski oddział czeskiego CEZ-u, ale także firmy krajowe: Kolporter EXPO z Kielc, Fabryka Produkcji Specjalnej z Bolechowa, Zakłady Mechaniczne PZL WOLA, Pilczycki Park Biznesu z Wrocławia, Huta Łaziska czy Energetyka „URSUS”. To spółki obrotu są najbardziej ruchliwym i walczącym elementem rodzącego się w Polsce w wielkich bólach rynku energii elektrycznej. Jednak analitycy wymieniają jedynie około 20 firm handlujących energią elektryczną na rynku polskim w sposób znaczący. Ale o szczegółowe i aktualne dane niezwykle trudno, gdyż firmy strzegą tych wielkości bardziej niż... co poniektóre osoby informacji o swoich odmiennych preferencjach seksualnych. Wolny rynek energii elektrycznej jawi się więc w Polsce jeszcze jako zupełnie nie dający się w żadne sposób wytłumaczyć temat tabu. Niektórzy mówią, że jest w wiecznej budowie, albo w permanentnym remoncie. Na pewno do największych graczy trzeba zaliczyć Electrabela Polska, lokującego na rynku uwolnioną już dawno z KDT-ów energię wytwarzaną przez Elektrownię Połaniec czy „Everen” plasujący w analogiczny sposób energię wytwarzaną w Elektrowni Rybnik, a także w elektrociepłowniach należących do grupy EDF w Polsce, w takiej samej pozycji rynkowej jest ELBIS należący w całości do BOT-u, choć również sam BOT handluje „wolną” energią z Bełchatowa, a także Polska Energia – Pierwsza Kompania Handlowa w 60 proc. należąca do Południowego Koncernu Energetycznego i pracująca na jego rzecz. Te firmy są handlowym ramieniem „produkcji” czyli obsługują „podażową stronę” równania handlowego. Po stronie „popytowej” będzie „Elnord” należący w lwiej części do Koncernu Energetycznego „Energa” czy „Energopartner” należący do poznańskiej „Enei” lub też Vattenfall Sales Poland, Petro Carbo Chem SA, pracujący na rzecz fabryk chemicznych, należących do tej grupy, podobnie jak Energetyka Dwory pracuje na rzecz potrzeb energetycznych Zakładów Chemicznych Dwory, tak też PKP Energetyka, która - jak sama nazwa wskazuje - pracuje na rzecz energetycznych potrzeb Polskich Kolei Państwowych. Elektrim Volt wyrósł na tzw. historycznych kontraktach eksportowych dawnego, wielkiego „Elektrimu”, zaś w odwodzie ma energię elektryczną pochodzącą z ZE PAK. W tym samym towarzystwie należy wymienić Biuro Obrotu Energią katowickiego „Kopexu”. „Kopex” wprawdzie wcześniej nie zajmował się energetyką i energią, ale jest jedną z nielicznych dawnych central handlu zagranicznego, która przetrwała prywatyzację i dziejowe zakręty. Teraz chwali się sukcesami na rynku energii. Najpierw ogłosił kolejną już transakcję z „Prazską energetiką” na sprzedaż energii elektrycznej za ponad 2 mln zł (w ciągu całego roku obroty z tym partnerem przekroczyły wartość 10 mln złotych). A później z londyńskim dzieckiem powiązanej z kapitałem amerykańskim spółki Sempra zawarł kolejne transakcje (o wartości także przekraczającej 2 mln zł) krótko- i długoterminowe na dostawę energii przeznaczoną na rynki polski, czeski i niemiecki. Z kolei PSE Electra to dziecko PSE obsługująca wielkich odbiorców, którzy niegdyś zaopatrywani byli bezpośrednio przez PSE liniami wysokiego napięcia. Z kolei POLENERGIA to w lwiej części własność Kulczyk Holding i... PSE Electra właśnie. Powstało do realizacji genialnego pomysłu Jana Kulczyka zasadzającego się na reeksporcie taniej rosyjskiej energii elektrycznej na zachód. Pomysł jednak okazał się technicznie na masową skalę – jak na razie niewykonalny. Karbonia PL to własność czeskiego koncernu OKD, eksploatuje infrastrukturę energetyczną zlikwidowanej kopalni „Morcinek” w Kaczycach oraz wydobywa gaz z zasypanego szybu, niewykluczone też, że Czesi przystąpią do eksploatacji węgla niechcianego przez polskie górnictwo. Zagraniczny rodowód ma także JAC En Tra – dawniej Enron Polska, EGL Polska to z kolei polskie dziecko Elektrzitaets Gesellschaft Laufenburg AG, a ATEL Polska to rodzina Aare Tessin for Elektricity Ltd.
Wychodzi więc na to, że typowe firmy handlowe w obrocie energią na polskim rynku to całkowicie prywatne podmioty jak: BH STEEL – ENERGIA z Katowic, INTER ENERGIA z Warszawy i ZOMAR z Chełma. W kręgu firm wspierających Towarzystwo Obrotu Energią powtarzają się mniej więcej te same nazwiska i firmy. Można jedynie dodać E.ON Polska polskie dziecko E.ON Energie AG niemieckiego giganta energetycznego na skalę europejską powstałego w czerwcu 2000 roku w rezultacie fuzji koncernów VEBA AG (100-procentowy właściciel PreussenElektra AG) oraz VIAG AG (właściciel firmy energetycznej Bayernwerk AG). A także dla równowagi RWE Trading GmbH, część wielkiego koncernu dostarczającego w Europie nie tylko energię elektryczną, ale także gaz i wodę pitną oraz odbierającego ścieki, do którego należy także warszawski STOEN.
Handel zagraniczny
a odbiorca końcowy
Większość wymienionych tu firm na polskim rynku żyje jednak z handlu zagranicznego, hurtowego czy półhurtowego i wymiany międzynarodowej, a nie ze sprzedaży energii odbiorcom końcowym. W wolumenie energii jaka przeszła „przez ręce „Elbisu”, dostawy w 2005 roku dla odbiorców końcowych stanowiły nieco ponad 1 proc. W przypadku „Everenu” - 5 proc., zaś dla „Electrabela” było to ok. 20 proc., a dla „Polenergii” nawet ok. 30 proc. Jednak aby mógł funkcjonować wolny rynek, potrzebne są nie tylko doskonałe regulacje prawne, ale także nadmiar energii na rynku lokalnym i... otwarte granice. Energii na polskim rynku z roku na rok jest coraz mniej, bo rośnie konsumpcja, zaś przepustowość punktów wymiany mocy jest na granicach ograniczona. Zaś polski podsektor wytwarzania w obawie przed konkurencyjną cenowo energią ze Wschodu doprowadził do zablokowania „wschodniego kanału dostaw” na polski rynek. Bezpośrednio po letniej awarii 26 czerwca 2006 roku PSE Operator w obronie polskiego systemu elektroenergetycznego zablokował możliwości eksportu energii, zaś sam importował brakującą energię z zagranicy. Spółki obrotu twierdzą, że na tej jednostronnej decyzji straciły latem ubiegłego roku tylko 30 mln złotych i takich odszkodowań domagają się od operatora systemu dystrybucyjnego. Czy dostaną - zadecyduje sąd, ale ostatni proces tego typu trwał... 3 lata.
Rynkowy mechanizm latem zawiódł. Gorącym latem ubiegłego roku na Giełdzie EEX w Lipsku w porywach cena MWh wynosiła nawet i... 1000 euro podczas gdy w Warszawie na Towarowej Giełdzie Energii... 30 euro. A tymczasem od nowego roku w aukcjach rocznych PSE Operator nie oferuje żadnych mocy dla wymiany transgranicznej. W aukcjach miesięcznych są oferowane moce od 200 do 500 MW. Nieco większe wielkości są do dyspozycji w aukcjach dziennych. Po stronie importu w aukcjach miesięcznych nie było żadnych mocy. W aukcji rocznej zaoferowano jedynie 100 MW.
Klient i tak
zapłaci za wszystko
Dla klienta tego wielkiego i tego małego istotna jest w zasadzie głównie cena. To cena jest sensem wszelkich przemian, konsolidacji czy wolnej konkurencji. Z tego punktu widzenia, jeśli nie będzie owoców w postaci lepszej czyli niższej ceny – to cała reszta nie ma sensu. Będzie tylko intelektualną zabawą, kolejną odmianą sztuki dla sztuki. A tymczasem powszechnie mówi się, że energia elektryczna w Polsce jest tania i że musi drożeć.
A tymczasem nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w elektrowniach istnieją spore, nieskonsumowane rezerwy. Wystarczy przykład pierwszy z brzegu. Choćby zatrudnienie. Według danych URE, w należącej w całości do Electrabela Elektrowni Połaniec na 1000 MW przypada 252 zatrudnionych, podczas gdy w podobnej, ale należącej w całości do Skarbu Państwa Elektrowni Kozienice - 823 osoby. Ale to nie jest rekord ! W Zespole Elektrowni Dolna Odra zatrudnienie sięga 1293 osób na 1000 MW.
Wynegocjowane przez związki zawodowe pakiety osłonowe i gwarancje zatrudnienia w spółkach dystrybucyjnych też mają swoje przełożenie w cenie kilowatogodziny, bo przecież inaczej być nie może. Ze skonsolidowanych państwowych championów łączących firmy produkcyjne i dystrybucyjne nie wyciśniemy już żadnej efektywności. Obraz zaciemnią koszty na gwałt rozwiązywanych kontraktów długoterminowych, dołożą się opłaty za emisję CO2 oraz zielone i czerwone certyfikaty. Tanio nie będzie, bo energetyka musi odbudowywać wysłużone moce wytwórcze. A koniunktura w Europie sprawiła, że cena za budowę statystycznego megawata nowych mocy wytwórczych ostro poszybowała w górę.
1 lipca cudu nie będzie
Magiczna data 1 lipca, kiedy to w Polsce totalnie i dla wszystkich zostanie uwolniony rynek energii, cudu nie sprawi. Takich magicznych dat w ostatnich latach było w Polsce już kilka. 1 stycznia 2000 roku nie było końca świata, ale i 1 maja 2004 roku, kiedy Polska wstąpiła w szeregi Unii Europejskiej nie spadł złoty deszcz. Sceptycy mówią jednym głosem: będzie tak jak z konkurencją na stacjach benzynowych, w bankach czy sieciach komórkowych. Wszyscy mają mniej więcej takie same stawki tylko co poniektórzy zręczniej kłamią w reklamach. Karta kredytowa za darmo – proszę bardzo. Tyko trzeba zapłacić za... ubezpieczenie. Kredyt bez prowizji – ależ oczywiście – tylko jest opłata przygotowawcza. SMS za 1 grosz w prepaidzie – taniej być nie może, tylko doładuj konto kwotą 50 zł raz w miesiącu. A to, że wyjdzie ci tyle samo jakbyś miał abonament za 50 złotych miesięcznie plus „wszystkomający” aparat – to już inna para kaloszy.
Zresztą dotychczasowe spółki dystrybucyjne, których dni są już policzone, do uwolnienia rynku starannie się przygotowywały przez 7 ostatnich tłustych dla nich lat. Zresztą w kopaniu okopów pomagał sam Urząd Regulacji Energetyki, zatwierdzając i błogosławiąc urzędowo te poczynania. I tak w ENIONIE opłata dystrybucyjna, która pozostanie wieczystym monopolem, dla taryfy G11 stanowi już 59,42 proc. całej należności za energię netto. Energia elektryczna czynna to tylko 40,58 proc. A jeszcze niedawno było solidarnie pół na pół. Tak więc jeśli pojawi się nowy dostawca, który zaproponuje energię tańszą o 15 proc. od dotychczasowego to oszczędność przy rachunku opiewającym na 100 złotych miesięcznie wyniesie nie 15 złotych, a tylko niewiele ponad 6 złotych, co przy niekorzystnym splocie okoliczności może i tak zabrać - działający na konkurencyjnym rynku usług finansowych bank - tytułem prowizji od zapłaty za drugą fakturę.
Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/986/-1/75/
|
Copyright (C) Gigawat Energia 2002
|