Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 11/2007
Litewska rozgrywka?
|
|
Autor: opr. red.
|
Data publikacji: 24.11.2007 19:04
|
Październikowy szczyt energetyczny w Wilnie potwierdził poparcie Litwy dla projektu przedłużenia rurociągu Odessa – Brody do Płocka. Czy rzeczywiście mamy prawo liczyć na naszego wschodniego sąsiada? Prawdopodobnie tak, choć pewności co do tego mieć jednak nie możemy, ma on bowiem własne interesy, niekoniecznie zbieżne z naszymi, i o nie zadba też w pierwszej kolejności.
|
Do szeregu wstąp!
Polska i Ukraina od dawna nie kryły już swego zainteresowania kaspijską ropą. O ile wcześniej projekt rozbudowy do Płocka rurociągu Odessa – Brody forsowany był właściwie wyłącznie przez Warszawę i Kijów, to teraz znalazł swego gorącego orędownika również w Wilnie. Impulsem włączenia się rządu litewskiego do kampanii na rzecz importu surowca stało się zamknięcie przez Rosjan nitki rurociągu „Przyjaźń”, zaopatrującego rafinerię w Możejkach. Przyjęcie takiego, a nie innego stanowiska był podyktowane jednak bardziej wyrazem solidarności władz tego państwa z nowym właścicielem przedsiębiorstwa niż rzeczywistych obaw przed skutkami wstrzymania przez Rosję dostaw surowca, o czym warto pamiętać.
Biorąc bowiem pod uwagę rzeczywistą wielkość potrzeb Litwy, nie przekraczających 60 000 baryłek dziennie, takie niebezpieczeństwo nie istnieje. Po pozbyciu się Możejek import paliw płynnych w ilościach, pozwalających w pełni zaspokoić miejscową konsumpcję – odpowiadającej w przybliżeniu zużyciu aglomeracji warszawskiej – nie nastręcza zbyt wielu problemów. Bez większych trudności przeprowadzony może być drogą morską, choć nie będzie to najtańsze rozwiązanie logistyczne.
Na takowe zresztą Litwa nie ma co liczyć również po przedłużeniu rurociągu z Odessy. Transport tą drogą obarczony koniecznością opłacenia czarnomorskiego frachtu i dwukrotnego przeładunku, też będzie kosztował i to słono. Dlaczego zatem Litwini angażują się w ten projekt?
Bilans zysków
Niestety odpowiedź na to pytanie nie należy do prostych, bo też na pierwszy rzut oka niewiele ma wspólnego z szeroko pojętymi prawidłami rynku i czystym rachunkiem ekonomicznym. Rzeczywistość wydaje się jednak wyglądać zgoła inaczej, choć nietrudno dać się zwieść przesłaniającej ją grze pozorów. Wystąpienie w jednym szeregu z Polską i Ukrainą niesie bowiem za sobą cały szereg profitów dających się przełożyć w przyszłości na wymierne korzyści. Abstrahując od kapitału politycznego, jaki Litwa zbija na tym przy okazji na regionalnej arenie, zyskuje silną kartę przetargową z jednej strony w rozmowach z Polską na temat budowy elektrowni jądrowej, a z drugiej - w negocjacjach z Rosją w sprawie dostaw surowców.
Litewskie poparcie dla uruchomienia przesyłu ropy via Odessa-Brody-Płock ma dla Warszawy ogromne znaczenie. Dla zachowania go jest w stanie uczynić dużo, a nawet bardzo dużo. Ustępstwa, jakie Litwa stara się uzyskać od Polski w sprawie projektowanego mostu energetycznego oraz wspomnianych planów wspólnej budowy elektrowni w Ignalinie, mogą w tym kontekście uchodzić za złożoną nam swoistą „propozycję nie do odrzucenia” i w istocie rzeczy taką właśnie są.
Nie oznacza to bynajmniej, aby sprawa przedłużenia rurociągu była Litwie zupełnie obojętna. Władze w Moskwie od dłuższego czasu coraz częściej dyskretnie sugerują możliwość całkowitego zamknięcia pozostałej części „Przyjaźni”. Realizacja tego zamiaru to jednak głównie polski kłopot, choć pośrednio dotknie również Litwy, jeśli Orlen zmuszony zostanie tym sposobem do wycofania się z Możejek. Dla rządu w Wilnie zabezpieczenie się przed taką ewentualnością, a może bardziej na taką ewentualność, to walka o utrzymanie od kilku do kilkunastu tysięcy miejsc pracy.
Gra na zwłokę?
Aktywne włączenie się do prac powołanego specjalnie dla potrzeb projektu konsorcjum „Sarmatia” to też trzymanie przez Litwę ręki na pulsie, pozwalające zareagować z wyprzedzeniem w razie ziszczenia się najczarniejszych scenariuszy. Nie może - co prawda - im zaradzić, ale wyhamować i odwlec w czasie – jak najbardziej. Już sama perspektywa powstania w regionie kolejnej magistrali przesyłającej ropę, uwiarygodniana w dużej mierze właśnie litewską obecnością, stanowi dla rosyjskich interesów naftowych czynnik, którego nie sposób lekceważyć. Dopóki „Przyjaźń” jest eksploatowana, dopóty Rosjanie są bezkonkurencyjni cenowo, wytrącając zwolennikom przedłużenia rurociągu do Płocka czy też Gdańska argumenty uzasadniające całą inwestycję. Kto bowiem będzie skłonny zaopatrywać się w droższą ropę, jeśli utrzymana zostanie możliwość jej zakupu po znacznie niższej cenie z dotychczasowego źródła dystrybucji? Kuriozalnie zatem nic bardziej nie utrzyma przy życiu starej i wysłużonej „Przyjaźni” niż zaangażowanie się w projekt rurociągu Odessa-Brody-Płock, choćby było ono tylko medialne, tak zresztą jak i on sam.
Nieco dwuznacznie brzmieć mogą w tym kontekście zapewnia prezydenta tego kraju Valdasa Adamkusa podczas krakowskiego szczytu energetycznego w maju bieżącego roku, zgodnie z którym, dla państw bałtyckich bardzo ważne pozostaje uzyskanie nowych dróg zaopatrzenia, pozwalających zredukować istniejący w tej kwestii stan napięcia, który powstał związku z zamiarami Rosji dotyczącymi przekierowania eksportu naftowego z rurociągu „Przyjaźń” na inne magistrale.
Trudno się dziwić Litwie, która stara się zabezpieczyć, swe interesy, może warto po prostu pójść jej śladem miast biernie się przyglądać i drżeć czy nie stanie się to naszym kosztem.
(pk)
|
|
|
|