Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 04/2008
Energetyka w sczerpanych złożach ropy i gazu nie znajdzie specjalnie miejsca dla dwutlenku węgla
Nie mamy argumentów do dyskusji z KE
dr inż. Zygmunt Parczewski:
- Nasze wstępne oszacowania na podstawie różnych danych mówią, że tzw. małe złoża ropy i gazu ziemnego mają w Polsce zasoby sięgające od 4 do 6 mln ton w ogóle. Założyliśmy, że one wystarczą na 20 lat przy rocznym strumieniu zatłaczania CO2 na poziomie 200-300 tys. ton – mówi dr inż. Zygmunt Parczewski z firmy Badania Systemowe EnergSys. Koszt jednostkowy na każdą zatłoczoną tonę CO2 to – proszę nie myśleć, że to pomyłka ale to jest... od 35 do 44 euro.
|
Ale to tak naprawdę wygląda. Dla stosunkowo małych ilości zatłaczanego CO2 te koszty są po prostu ogromne. Przy średnich złożach ropy i gazu, a o takich co najwyżej w Polsce możemy mówić, te koszty zaczynają się kształtować na poziomie od 15 do 9 euro za tonę. Dopiero schodząc do warstw wodonośnych, możemy zbliżyć się do w miarę rozsądnego poziomu kosztów magazynowania. Ale zaznaczam, są to koszty samego magazynowania. Na podstawie literatury możemy powiedzieć, co wcale nie jest jeszcze takie pewne, że koszty transportu każdej tony na bliskie odległości wynosi 1 euro od każdej tony. Do tego koszt wychwytu CO2: 35 do 45 euro. To koszty całkowite, po zsumowaniu przypadające na każdą tonę wychwyconego i trwale zmagazynowanego CO2 robią się nam dość... znaczne. Tak więc sektor energetyczny, który zainteresowany jest lokowaniem pod ziemią strumienia dwutlenku węgla rzędu 6 do 10 mln ton CO2 musi myśleć – tak naprawdę – wyłącznie o zbiornikach w warstwach wodonośnych. Już dzisiaj wiemy, że w Polsce takich struktur geologicznych może być 12 do 20. One są na razie na wstępnym etapie rozpoznania. Wiemy już dzisiaj na pewno, że energetyka w sczerpanych złożach ropy i gazu nie ma czego za bardzo szukać. Także region Dolnego i Górnego Śląska, zwłaszcza południowe obrzeża tych krain geograficznych, będę miały utrudniony dostęp do pojemności magazynowych dla CO2 w warstwach wodonośnych. Przynajmniej na razie wszystko na to wskazuje. Mam oczywiście świadomość, że jest to niedobra wiadomość gdyby się ostatecznie potwierdziła. Elektrownie zlokalizowane w tych regionach będą zmuszone do transportowania CO2 na dalekie odległości, do miejsc gdzie składowanie będzie możliwe. Sczerpane złoża ropy i gazu zimnego będą nadawały się do przechowywania CO2, pochodzącego z małych źródeł energii elektrycznej o mocy nie większej niż 100 MW. To będą obiekty mniej więcej klasy EC Bielsko-Biała. Aczkolwiek sczerpane złoże ropy czy gazu pod każdym względem będzie bardziej bezpieczne dla długookresowego przechowywania CO2 niż jakakolwiek inna struktura geologiczna. Wydaje się więc, że w związku z tym, w polskich warunkach udział kosztów długotrwałego magazynowania CO2 i transportu będzie niekiedy czy w większości przypadków stanowił 20 proc. kosztów całego łańcucha zagospodarowania CO2. To dużo! W Polsce brak jest w tej chwili jakichkolwiek analiz – związanych z kosztami i korzyściami gospodarki i dla społeczeństwa, wynikającymi z wdrożenia tych technologii. Mówi się dużo, mówi się ładnie, mówi się na wyrost – ale takich analiz, niestety się nie robi. Mówię o tym z pełną odpowiedzialnością, bo należę do grona tych osób, które z tego od wielu lat żyją. I gdyby nie to zlecenie Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, którego realizację udało nam się wygrać, to organy rządowe od wielu, wielu lat specjalnie się tymi zagadnieniami nie interesują. Niezależnie od tego, jaka opcja aktualnie rządzi. Niestety! Mówię o tym także z pewnym żalem. Bo jak popatrzy się do internetu na dorobek innych krajów w tym zakresie to tam jest co poczytać. Nie wspomnę o takim drobiazgu, że nie mamy żadnego przygotowania merytorycznego do poważnej dyskusji i argumentacji z Komisją Europejską. Jest to – mówiąc wprost - przerażające. Dla nas wszystkich! Nie wiemy zatem, jakie mamy i czy istnieją alternatywy dla rozwiązań CCS. Oczywiście wszyscy zaraz krzykną: energetyka jądrowa.
Może?
Ja trochę na ten temat poczytałem i tam też nie wszystko wygląda tak dobrze, jak się mówi. Polska gospodarka jest bardzo wrażliwa na wszelkie działania związane z wychwytywaniem i długotrwałym magazynowaniem CO2, bo ma taką, a nie inną historycznie ukształtowaną strukturę produkcji energii elektrycznej. Teraz pytanie retoryczne oczywiście: czy polskie władze są świadome tego stanu rzeczy? W warstwie deklaratywnej zapewne są. W warstwie naukowej poszczególne środowiska same też realizują szereg prac. Teraz więc pytam, kto i gdzie będzie koordynować prace tego wyzwania, któremu na imię: trzy razy 20. Czy każdy osobno, czy wszyscy razem? Prace naukowe to dopiero wstęp do tego, abyśmy mogli coś rzeczywiście wdrożyć. Uważam, że w świetle zmian w polityce energetycznej i nowych obowiązków, jakie nakłada się na operatorów systemów przesyłowych elektrycznego i gazowego, to oni powinni wziąć na siebie 100-procentowe spółki Skarbu Państwa. I to się da załatwić. Oni działają najbliżej realnej gospodarki. Interesariuszy tego procesu jest bardzo wielu, łącznie ze mną i moimi słuchaczami, bo jeżeli po drodze coś zostanie źle zrobione czy przeoczone, to zapłacimy za to grubo więcej niż musimy i niż powinniśmy. I na koniec pytanie: czy i jakiego rodzaju wsparcie w argumenty ze strony naszego kraju mogą otrzymać nasi przedstawiciele w Parlamencie Europejskim. Boję się, że – jak na razie – jest to pomoc i wsparcie w dość mocno ograniczonym zakresie.
|
|
|
|