Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 08-09/2008
Sukces czy porażka?
|
|
Raport w sprawie Gazociągu Północnego:
Parlament Europejski przez pół dnia debatował na temat szkodliwości ekologicznej, ekonomicznej i politycznej Gazociągu Północnego. To niewątpliwy sukces Krzysztofa Mączkowskiego, autora petycji, która stała się podstawą raportu na temat ekologicznego oddziaływania na środowisko Morza Bałtyckiego Gazociągu Północnego, przygotowanego przez eurodeputowanego Marcina Libickiego i kierowaną przez niego Komisję Petycji PE.
|
To także osobisty sukces eurodeputowanego Marcina Libickiego, który udowodnił potrzebę funkcjonowania i pokazał siłę sprawczą Komisji Petycji, którą co poniektórzy europarlamentarzyści byli skłonni traktować z lekkim przymrużeniem oka. Eurodeputowani na bilateralnym projekcie Niemiec i Rosji nie zostawili „suchej nitki” poddając go wyjątkowo zgodnie druzgocącej krytyce pod każdym względem. Cięli jak skalpelem: ostro i precyzyjnie. Jedynie Marios Matsakis, z zawodu medyk sądowy z Cypru, miał odwagę wypowiedzieć publicznie przeciwne zdanie.
- Mówimy o tym projekcie tak, jakby pierwszy raz na świecie była kładziona „rura z gazem” na dnie morza – mówił w trakcie debaty. Ale mamy dziesiątki tego rodzaju gazociągów na świecie i one nie sprawiają żadnych kłopotów. Mamy właściwą technologię, dysponujemy nią po to by dostarczać gaz ziemny do milionów ludzi. Miliony Niemców potrzebują tego gazu i potrzebują go teraz, potrzebują go natychmiast. Musimy być uczciwi i powiedzieć, że celem tego sprawozdania nie jest powstrzymanie napływania gazu do Unii Europejskiej i do Niemiec, tylko powstrzymanie układania rurociągu na dnie morza i przeprowadzenie go drogą lądową, poprzez Polskę... To trzeba powiedzieć. To trzeba powiedzieć otwarcie. Nie wolno, to jest nieetyczne, by wykorzystywać kwestie ochrony środowiska, by posługiwać się tą bronią z powodów politycznych. Dlatego ja będę głosował przeciw...
Projekt raportu uzyskał przytłaczające 90-procentowe poparcie w Komisjach Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) i Spraw Zagranicznych (AFET), opiniujących jego treść. Tam też odrzucono prawie w całości 180 poprawek, które napłynęły. Na sesji plenarnej miał jednak miejsce prawdziwy, a nie mniemany „cud nad urną”. Po głosowaniu i wprowadzeniu wszystkich poprawek, okazało się, że mamy do czynienia z zupełnie innym dokumentem niż jego projekt. Zginął z jego treści fragment wzywający: „Radę i Komisję do wykorzystania wszelkich przysługujących im środków prawnych, w celu uniemożliwienia budowy Gazociągu Północnego na skalę zaproponowaną przez inwestora". W tekście końcowym nie pojawiła się też wyraźna sugestia, że przecież: „istnieje możliwość poprowadzenia takich tras od granicy rosyjskiej drogą lądową wyłącznie przez kraje Unii Europejskiej". Nie ma także zapisanej wprost konieczności uzyskania przez inwestora jednomyślnej zgody wszystkich państw nadbałtyckich na inwestycję o takiej skali. A przecież trzeba przypomnieć, że będzie to największy tego typu dwukanałowy gazociąg na świecie, poprowadzony na dnie jednego z najmniejszych i najpłytszych mórz. Gazociąg „wykroi” dla swoich potrzeb dokładnie 2400 km kw. powierzchni z dna Bałtyku czyniąc tym samym między Polską a Szwecją największy podwodny plac budowy świata. Istnieje graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, iż właściciele gazociągu traktować będą w przyszłości ten grunt jak prywatną własność i strzec jak własnego terytorium. Nawet przy użyciu formacji militarnych.
Po głosowaniu Parlament Europejski wycofał się z jednoznacznego poparcia negatywnych decyzji w stosunku do gazociągu „Nord Stream” podjętych wcześniej przez rządy: Szwecji, Litwy i Estonii, „odnotowując” je jedynie. W kilku punktach pozycja „Nord Stream” wraz z obecnie projektowaną trasą przebiegu została nieoczekiwanie i wbrew intencji petycjonariuszy i członków komisji wzmocniona i usankcjonowana, zaś paliwo gazowe uzyskało zadekretowany prymat nad innymi paliwami kopalnymi. Odpowiadający za stan środowiska komisarz Stavros Dimas podczas debaty nad „raportem” sprawiał wrażenie jakby był nie najważniejsza postacią, w której środowisko ma swoje oparcie, a bardziej jako szef wielkiej panaeuropejskiej korporacji energetycznej, dla której naczelnym priorytetem jest wzrost wartości firmy, maksymalizacja zysków i zwiększenie wolumenu sprzedaży...
Komisarz ds. energii Łotysz - Andris Piebalgs w debacie nie zabrał głosu w ogóle.
Andrzej Szczęśniak, niezależny ekspert i komentator europejskiego i światowego rynku paliw skomentował to jednoznacznie mówiąc, że śmiałej inicjatywie europosła Marcina Libickiego w Parlamencie Europejskim po prostu zręcznie „wybito zęby”, zaś małym i nowym państwom Unii Europejskiej przypomniano brutalnie, jaka jest ich rola i gdzie miejsce. Wyszło więc na to, że wszyscy zgodzili się ze sobą, a będzie tak jak było... Pocieszające jest jednak to, że bój to nie był to ostatni, zaś ostatnie tygodnie przyniosły nową optykę patrzenia.
|
|
|
|