Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 05/2003
Górnicze zyski - Z węglem do Unii
|
|
Bardzo interesujące będą wyniki przedakcesyjnego referendum na Śląsku, bo Unia Europejska - w powszechnej opinii - dla węgla kamiennego nie wydaje się być specjalnie łaskawa. We Francji, dokąd przed wojną polscy górnicy wyjeżdżali by w tamtejszych kopalniach pracować dla chleba, wydobycie węgla zostanie za dwa lata praktycznie zaniechanie. Hiszpania zakłada zmniejszenie eksploatacji do poziomu 14 mln ton rocznie, Niemcy ograniczą się do poziomu ledwie dwa razy większego. Ale Niemcy to przecież duży kraj z długimi węglowymi tradycjami. Wszędzie koszt wydobycia jednej tony rodzimego węgla oscyluje w okolicach 130-140 euro za tonę przy cenie rynkowej na poziomie 35–40 euro za tonę. Jedynie brytyjscy górnicy na skutek twardych reform i konsolidacji produkcji w najbardziej rentownych obiektach do połowy lat dziewięćdziesiątych obchodzili się bez wsparcia ze strony budżetu Zjednoczonego Królestwa.
|
Zatem czy polskie górnictwo ma szansę przetrwać pod unijnymi sztandarami wobec naporu na rynek węgla wydobywanego metodami odkrywkowymi w Australii czy Chinach czy węgli rosyjskich i ukraińskich, eksploatowanych z pogwałceniem elementarnych zasad bezpieczeństwa pracy? Czy polskie górnictwo węglowe skazane jest na wegetację z piętnem deficytu na czole?
Wyniki finansowe 2002 roku „z pewną taką nieśmiałością” zaczynają pokazywać, że wcale tak być nie musi. „Węglokoks” zajmujący się eksportem polskiego węgla i koksu zamknął rok zyskiem netto, a więc „na czysto”, po odprowadzeniu wszystkich podatków, na poziomie 19.248.000 zł przy przychodach ze sprzedaży 3.955.386.000 zł, Katowicki Holding Węglowy miał 63.964.000 zł zysku przy przychodach ze sprzedaży w wysokości 2.982.015.000 zł, Jastrzębska Spółka Węglowa, a więc druga po KHW z potężnych, nazwijmy je pierwotnych, formacji górniczych miała co prawda niewiele zysku bo 1.753.000 zł przy 2.388.786.000 zł przychodów ze sprzedaży, ale ważne że była na plusie i z punktu widzenia reguł twardej ekonomii była lepsza np. od polskiej gałęzi światowego koncernu BP, która przy 3.328.199.000 złotych przychodów ze sprzedaży, miała 8.567.000 złotych czystej straty. Zyski miał również POLSKI KOKS: 3.794.000 przy 33 osobach zatrudnionych i 1.447.399.000 zł przychodu ze sprzedaży. Mniej więcej podobne relacje - przy nieco wyższym zatrudnieniu - miał WĘGLOZBYT. Od 7 lat na plusie pracuje „Lubelski Węgiel”: 28.136.000 zł zysku, 713.170.000 zł przychodów ze sprzedaży i 3270 osobach zatrudnionych.
O „Lubelski Węgiel”, który Skarb Państwa zamierza wystawić na sprzedaż, bije się co najmniej trzech inwestorów, bo widzą w nim interes. Mamy też samodzielnie żeglującą Kopalnię Węgla Kamiennego „Budryk” z Ornontowic z zyskiem w wysokości 17.631.000 złotych, przychodami ze sprzedaży na poziomie 374.152.000 złotych i zatrudnieniu 2417 osób. „Budryka” można już dzisiaj z powodzeniem porównywać do „Lubelskiego Węgla”. Wprawdzie w „Lubelskim Węglu” każdy zatrudniony daje 8604 złote czystego zysku, zaś w „Budryku” - tylko 7295 złotych, za to w Ornontowicach każda złotówka przychodów ze sprzedaży daje 5 groszy czystego zysku, podczas gdy w Bogdance tylko (aż) 4 grosze. Połączony od kilku lat w strukturę pionową z Elektrownią Jaworzno (PKE) Zakład Górniczo-Energetyczny Sobieski również od kilku lat wykazuje się pozytywnymi wynikami ekonomicznymi. 358.974.000 złotych przychodów ze sprzedaży, 2818 zatrudnionych i 5.661.000 zł czystego zysku. Jest też w rankingach zupełnie nowa firma: Centrum Zakład Górniczy Sp. z o.o. w Bytomiu: 243.883.000 zł przychodów ze sprzedaży, 37.984.000 złotych czystego zysku i 2229 zatrudnionych.
To pierwsze jaskółki, ale chyba już czyniące wiosnę. Mówiące jeszcze wprawdzie po cichutku, że górnictwo może być rentowne i dochodowe.
Opublikowana w listopadzie 2000 roku przez Komisję Europejską „Zielona Księga” formująca kierunki europejskiej strategii bezpieczeństwa dostaw energii, określa że przyszłość górnictwa węglowego w Zjednoczonej Europie i krajach aspirujących opiera na dwóch założeniach.
Węgiel, dzięki dostatkowi zasobów i szerokiej geopolitycznej różnorodności dostaw, może odgrywać pewną rolę w zabezpieczeniu źródeł energii we Wspólnocie Europejskiej, ale przy zwróceniu odpowiedniej uwagi na wymiar środowiskowy,
Jeśli celem jest zagwarantowanie długookresowej możliwości produkcyjnej europejskiego węgla dla pokrycia potrzeb w wypadku potencjalnego zagrożenia, konieczny jest mechanizm interwencjonizmu władz. Jest on niezbędny dla utrzymania dostępu do rezerw węglowych. Dopuszcza on wydobycie minimalnych subsydiowanych ilości węgla, nie dla samej produkcji, a dla utrzymania sprawności i gotowości technicznej urządzeń wydobywczych i podtrzymania zawodowych umiejętności górników i specjalistów pokrewnych zawodów.
Tak więc unijny diabeł nie jest taki straszny. Po pierwsze unijne dyrektywy dopuszczają węgiel do dalszej konsumpcji pod warunkiem zastosowania technologii szanujących środowisko, co więcej zezwalają ze względów bezpieczeństwa na jego eksploatację na terenie UE. Idą nawet dalej, choć UE, gdzie tylko może, dba o czystość ekonomicznych zasad, to jednak – wbrew obiegowej opinii- dopuszcza nawet subwencjonowanie węglowego wydobycia. Mam więc wrażenie, że polskie zreformowane i sprywatyzowane górnictwo węglowe ma realną szansę funkcjonować na wspólnym europejskim rynku na zdrowych ekonomicznie i konkurencyjnych zasadach.
|
|
|
|