Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 06/2004
Łódź walczy o swoje. Zdążyć przed rządem.
|
|
W Łodzi trwa wyścig z czasem. Powiązana kapitałowo z francuskim koncernem Dalkia (grupa EdF) i Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju – Dalkia Termika uzyskała wyłączność na negocjacje z resortem Skarbu Państwa w sprawie zakupu 85 proc. akcji Zespołu Elektrociepłowni w Łodzi.
|
Ministerstwo chciałoby uzyskać ze sprzedaży łódzkich elektrociepłowni co najmniej miliard złotych, zaś całą transakcję sfinalizować jeszcze w III kwartale tego roku. Natomiast mieszkańcy Łodzi zbierają podpisy pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, która umożliwi samorządowi „nieodpłatne nabycie akcji bądź udziałów należących do Skarbu Państwa w spółce, której przedmiot działalności jest związany bezpośrednio z realizacją zadań jednostki samorządu terytorialnego...”. Muszą zebrać w ciągu trzech miesięcy 100.000 podpisów. To będzie pierwszy taki przypadek, aby w sprawach gospodarczych prawo stanowili obywatele. Nie ma jednak pewności, że projekt obywatelski zaakceptują posłowie. Zwłaszcza, że jest już więcej niż pewne, że będzie to jednak inny sejm.
Łodzian usilnie popierają samorządowcy z Krakowa i Zakopanego.
O co chodzi w Łodzi?
Łódź jest drugą po Warszawie aglomeracją miejską i jedynym w Polsce (a może nawet demokratycznej i miłującej wolną konkurencję Europie) miastem tej wielkości gdzie produkcja energii cieplnej jak i jej dystrybucja skupiona została w rękach jednego potężnego podmiotu gospodarczego. Zespół Elektrociepłowni Łódzkich to drugi pod względem wielkości wytwórca ciepła w Polsce. W skład ZEC wchodzą dzisiaj trzy zakłady, których łączna moc cieplna wynosi ok. 2600 MWt, zaś elektryczna ok. 500 MWe. Sieć ciepłownicza z bezpośrednim dostępem do klientów końcowych liczy prawie 800 km długości i dzięki niej ZEŁ pokrywa 2/3 zapotrzebowania miasta na ciepło. W 2003 roku ZEŁ wypracował ponad 22 mln zł zysku czyli 3 mld więcej niż w roku poprzednim.
16 stycznia 1989 roku zarządzeniem Ministra Przemysłu powołano do życia Zespół Elektrociepłowni im. Lenina. W jego skład włączono także działający do tej pory osobno Zakład Sieci Cieplnej. Dzisiaj sprzedaż zespołu elektrociepłowni wraz z siecią przesyłową jednemu właścicielowi oznaczać będzie pogrzebanie na zawsze możliwości zastosowania w Łodzi reguły TPA, dającej prawo dostępu do sieci ciepłowniczej stronom trzecim i rozwój konkurencji na tym rynku. Od blisko czterech lat kolejne władze Łodzi sygnalizują takie niebezpieczeństwo i zabiegają o to, aby miejska sieć ciepłownicza została wydzielona i skomunalizowana. Tak jak ma to miejsce w innych, dużych miastach w Polsce. Zwłaszcza, że historyczne doświadczenia z obcym kapitałem w obszarze energetyki, Łódź ma nienajlepsze. Prezydent robi co może.
Prezydent Łodzi dr Jerzy Kropiwnicki, nie jest zwyczajnym samorządowcem, a politykiem z pierwszych stron gazet. Zaraz po Jacku Kuroniu, był ministrem pracy i polityki socjalnej; a później kierownikiem Centralnego Urzędu Planowania. W rządzie Jerzego Buzka był szefem Rządowego Centrum Studiów Strategicznych idącym często pod prąd oficjalnym stanowiskom urzędującego rządu czy rządzącej partii. Nie można jego opiniom odmówić fachowej bezkompromisowości i zdolności przewidywania przyszłości. Prezydent więc dość jasno wykłada swoje stanowisko: „sytuacja w sferze produkcji i dystrybucji energii cieplnej w Łodzi jest wyjątkowa na tle kraju, gdyż tylko tutaj doszło do połączenia przedsiębiorstwa generującego energię cieplną z przedsiębiorstwem odpowiedzialnym za przesył i dystrybucję.
Scalanie miało miejsce przed okresem reform ustrojowych, w wyniku których powstała gmina Łódź. Ponieważ organem założycielskim scalanego przedsiębiorstwa energetyczno-dystrybucyjnego był minister przemysłu, a nie wojewoda łódzki, przedsiębiorstwo to nie podlegało procesowi komunalizacji na mocy ustawy o samorządzie terytorialnym. W innych ośrodkach miejskich wydzielone sieci przesyłu i dystrybucji zostały skomunalizowane. W Łodzi zarówno produkcja jak i dystrybucja energii cieplnej leży w gestii jednej tylko spółki Skarbu Państwa. Zaowocowało to z jednej strony zaistnieniem silnego lokalnego monopolisty zaspokajającego 70 proc. zapotrzebowania miasta na ciepło, a z drugiej zaś - strukturalnym upośledzeniem Łodzi względem innych miast, pozbawionej prawa własności bardzo istotnego elementu infrastruktury komunalnej i zdanej na cenowy dyktat tylko jednego dostawcy energii cieplnej. Zmiana właściciela firmy bez zmian strukturalnych sprowadzi się wyłącznie do zmiany monopolisty państwowego na monopolistę prywatnego (albo na monopolistę państwowego tylko pochodzącego z innego państwa – przyp. jb). Co więcej nowy właściciel będzie miał możliwość przerzucania kosztów pomiędzy dwoma rodzajami działalności, które objęte są oddzielnymi koncesjami. Może to w rezultacie spowodować znaczne podwyżki cen za ogrzewanie oraz utrudnić dostęp do sieci innym producentom ciepła...”.
Jeszcze początkiem 2000 roku poprzednicy prezydenta Kropiwnickiego w łódzkim magistracie przy okazji uchylenia „Założeń do planu zaopatrzenia w ciepło, energię elektryczną i paliwa gazowe miasta Łodzi” sygnalizowali istniejącą tu anomalię i pytali o zasady, na jakich gmina Łódź mogłaby uzyskać akcje przewidzianych do prywatyzacji spółek energetycznych, obsługujących aglomerację. Tak więc problem nie jest nowy i było wystarczająco dużo czasu aby go sensownie rozwiązać. Teczka z wystąpieniami jest gruba, a wśród adresatów wystąpień można znaleźć ministrów: Emila Wąsacza, Aldonę Kamelę–Sowińską, Wiesława Kaczmarka, Sławomira Cytryckiego, Piotra Czyżewskiego, Andrzeja Raczko. 10 lutego 2003 roku Jerzy Kropiwnicki spotkał się z posłem ziemi łódzkiej - premierem Leszkiem Millerem. Zabiegał o to by rząd podjął inicjatywę ustawodawczą, która jeszcze przed prywatyzacja pozwoliłaby na wyłączenie z zespołu elektrociepłowni Zakładu Sieci Cieplnej. Postulaty łódzkich samorządowców nie wzruszyły specjalnie premiera.
Pan minister był chory
Prezydent Kropiwnicki nie dawał za wygraną. Nadal pisał, monitował i postulował. 26 marca ubiegłego roku miało dojść do spotkania w siedzibie Ministerstwa Skarbu Państwa prezydenta Kropiwnickiego z ministrem Sławomirem Cytryckim. Do spotkania nie doszło, bo pan minister był chory. Choroba była jednak raczej taktyczna, bo tego samego dnia w prasie ogólnopolskiej ukazało się zaproszenie do rokowań w sprawie zakupu akcji Zespołu Elektrociepłowni Łódzkich. Tak więc procedura prywatyzacyjna została uruchomiona bez uwzględnienia w najmniejszym choćby stopniu postulatów władz i mieszkańców Łodzi.
Gdyby w Łodzi była jakaś duża rzeka, prezydent Kropiwnicki rzuciłby się zapewne na znak protestu z mostu. Nie pozostało mu jednak nic innego jak 2 kwietnia (aby nie było wątpliwości że to już nie prima aprilis) wystosować na łamach „Rzeczpospolitej” list otwarty, w który wezwał publicznie Ministra Skarbu Państwa do wstrzymania prywatyzacji łódzkiego ZEC-u i wydzielenia oraz skomunalizowania miejskiej sieci cieplnej.
Psy szczekają, prywatyzacja idzie dalej
Wymiana korespondencji niczego nie zmieniła. Krótki list otwarty wywołał kilka innych, znacznie obszerniejszych listów urzędowych. Łódzcy samorządowcy podkreślają, że Zespół Elektrociepłowni w Łodzi, posiadając 40-procentową nadwyżkę mocy, zaspokaja jednak 70 proc. zapotrzebowania miasta na energię cieplną, bowiem znaczna cześć mieszkań zwłaszcza w śródmieściu miasta ogrzewana jest piecami kaflowymi. Zmiana tego rodzaju ogrzewania wymaga sporych nakładów, przekraczających możliwości elektrociepłowni, przekazanie sieci cieplnej miastu otworzyłoby z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej dostęp do Funduszy Strukturalnych udostępnianych w pierwszym rzędzie przedsięwzięciom realizowanym przez jednostki samorządu terytorialnego m.in. w sferze zaopatrzenia w energie cieplną. Sygnalizują też roszczenia w kwocie 36,5 mln złotych z tytułu nierozliczonej nadpłaty środków przekazanych na współfinansowanie zakończonej jeszcze w 1991 roku budowy bloku energetycznego. Sygnalizują także błędy popełnione podczas uwłaszczania elektrociepłowni na zajmowanych gruntach. A jest ich blisko 146 hektarów. W Łodzi powołują się także na dyrektywy komisji europejskiej, mówiące o potrzebie konkurencji i otwartego rynku w energetyce. Wszystko na nic...
Spróbowałem więc zorientować się, co o łódzkiej sprawie sądzi Urząd Ochrony Klientów i Konkurencji. W Warszawie odesłano mnie do delegatury w Łodzi. A w Łodzi nikt nic nie wie... Jak wpłynie wniosek o zgodę na połączenie to będziemy go rozpatrywać – usłyszałem. Sęk w tym, że połączenie miało miejsce 15 lat temu, kiedy UOKiK jeszcze nie działał.
Ciekaw też byłem, co na ten temat może powiedzieć Urząd Regulacji Energetyki, który ostatnio dość mocno przeciwstawia się integracji pionowej w obrębie elektroenergetyki. Sprawa łódzka przypomina integrację pionową w ciepłownictwie.
W URE dowiedziałem się, że przypadek łódzki nie jest już odosobniony i podobną drogą podąża Poznań. Tam 1 marca tego roku konsorcjum (które utworzyła Dalkia Termika S.A. i kontrolowana przez Dalkię (61 proc. akcji) Poznańska Energetyka Cieplna S.A.) zakupiło 85 proc. akcji Zespołu Elektrociepłowni Poznańskich.
- Są dwie metody działania – mówi pragnący zachować anonimowość ekspert z branży ciepłowniczej – jedna to szukanie sposobów rozwiązania problemu, druga to szukanie uzasadnienia, że czegoś nie da się zrobić. Rząd i towarzyszące mu urzędy hołdują tej drugiej zasadzie i ciągle szukają argumentów na nie. Wprawdzie obowiązujące w tej chwili uregulowania prawne nie dają szans na komunalizację sieci ciepłowniczej w Łodzi, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wydzielić sieć ciepłowniczą w formie odrębnej spółki i sprzedać ją innemu inwestorowi. W Łodzi można pójść jeszcze dalej i każdą z trzech elektrociepłowni sprzedać osobno. Każdą innemu inwestorowi. I wtedy będzie prawdziwa konkurencja i prawdziwy wolny rynek. Trzeba tylko chcieć i działać, a nie tylko ciągle mówić…
|
|
|
|