Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 12/2004
Ciepłownictwo: minęły czasy kiedy bez względu na wszystko węgiel “musiał się znaleźć”. W
|
|
Niektóre ciepłownie i elektrociepłownie ze zdziwieniem dowiedziały się, że za węgiel trzeba płacić gotówką i że lepiej zamawiać go wiosną, a nie przypominać sobie o zakupach jesienią.
|
Tradycyjnie zima zaskakuje co roku drogowców, tym razem dołączyli do nich niektórzy ciepłownicy. A wszystko dlatego, że skończyły się cudowne lata tanich zakupów, kiedy węgiel wprost z kopalni był droższy od sprzedawanego u pośredników (ten paradoks z pewnością zasługuje na wpis do Księgi Rekordów Guinessa) i w razie czego można było liczyć na tanie dostawy syberyjskie. Efekt jest taki, że kto nie pomyślał o kontraktach zawczasu, ma teraz trudności z zakupem surowca.
Węglopatologia przeszłości
W poprzednim okresie w ówcześnie istniejących spółkach węglowych występowało zjawisko patologiczne: różnego rodzaju firmy dostarczały do kopalń różnego rodzaju towary, materiały i urządzenia (od odzieży roboczej, przez środki czystości, po maszyny). Brak pieniędzy w kopalniach powodował, że w zamian za produkty oferowano węgiel. A to prowadziło do dziwnych i niekorzystnych transakcji: towary dostarczano po horrendalnie zawyżonych cenach tłumacząc to koniecznością sprzedaży otrzymanego węgla, natomiast węgiel kupowano po normalnych cenach stosowanych przez kopalnie. To zjawisko - przy zawyżonej cenie towarów - pozwalało na późniejszą sprzedaż węgla w cenie znacznie niższej niż kopalniana. Generalnie traciło na tym górnictwo, które kupując po zawyżonych cenach finansowało pośredników, ciepłownie... A miliardy złotych wyciekały.
W owym czasie ciepłownie w ogóle nie chciały z kopalniami rozmawiać - mieli pośredników dostarczających tani węgiel, nie byli też ze swoich zakupów rozliczani. A taka sytuacja jest wymarzona do nadużyć i choć nikogo za rękę nie złapano, jest tajemnicą poliszynela, że tak właśnie funkcjonował kuriozalny rynek. W tym procederze nie uczestniczyła duża energetyka kupująca np. 3 mln t węgla i podpisująca kontrakty bezpośrednio ze spółkami węglowymi (co zresztą zrozumiałe przy ogromnym zapotrzebowaniu). Natomiast mniejsze ciepłownie i elektrociepłownie korzystały z pośredników i tańszego węgla rosyjskiego. Dlatego jedynym rozwiązaniem było doprowadzenie do sytuacji, w której kopalnie płacą za swoje zakupy, a klienci płacą za węgiel.
Zmiany, zmiany, zmiany
Zaczęło się od porządkowania systemu sprzedaży: najpierw Katowicki Holding Węglowy, a następnie Kompania Węglowa zmieniły jednoznacznie politykę działania: węgiel sprzedaje się samodzielnie, bez udziału dotychczasowych pośredników. - Podstawowym krokiem było uszczelnienie sprzedaży. Górnictwo zrezygnowało z płatności węglem na rzecz gotówki i zażądało gotówki od odbiorców - mówi dr inż. Leon Kurczabiński z Katowickiego Holdingu Węglowego.
To doprowadziło do pewnych zgrzytów: węgiel, który przez kilka lat nie drożał (wg dr. Leona Kurczabińskiego w tym roku podwyżki są rzędu stopy inflacji) nagle stał się dla ciepłowni i elektrociepłowni o ok. 10 proc. droższy. A dodatkowo, taką zmianę trudno było nabywcom udowodnić przed Urzędem Regulacji Energetyki: oficjalne ceny się nie zmieniły.
Kolejnym “ciosem” była zmiana terminów płatności: pośrednicy godzili się nawet na roczne terminy. Kiedy Holding i Kompania przejęły sprzedaż samodzielnie, zażądały zgodnie z prawem terminów 30-dniowych.
System pośredników utrzymano w zmodyfikowanej wersji jedynie dla klientów indywidualnych i mniejszych podmiotów gospodarczych, jak szkoły czy szpitale. W KHW stworzono w tym celu grupę ok. 200 autoryzowanych sprzedawców dysponujących 500 składami węglowymi na terenie całego kraju. Kompania Węglowa kontroluje sieć ponad 230 autoryzowanych punktów sprzedaży. Firmy sprawdzają wiarygodność partnerów i współpracują z tymi, którzy posiadają odpowiednie gwarancje finansowe. Składy przeznaczone są dla drobnych konsumentów, kupujących do kilkunastu ton węgla w sezonie. Zarówno Kompania, jak i KHW kontrolują marże sprzedawców, by nie doprowadzać do przesadnego wzrostu cen i gwarantują jakość oferowanego surowca.
- Zwracamy uwagę na to, żeby główny zysk płynął do górników, nie do pośredników, jednocześnie zabezpieczając się przed ponoszeniem odpowiedzialności za działania łańcucha pośredników często obniżających jakość węgla różnymi domieszkami - mówi Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej.
Sieci sprzedaży mają dwie ważne zalety (poza uporządkowaniem rynku drobnych nabywców): pozwalają lepiej zaplanować sprzedaż - sporą, bo w tym roku dilerzy wykupili 3 mln t węgla - i przeprowadzić ją w odpowiednim czasie. Sprzedawcy odbierają towar już wiosną, nie czekając do jesieni, kiedy większość czarnego złota jest już zakontraktowana.
Bez zaskoczenia
Zmiany systemu sprzedaży to nie kwestia ostatnich miesięcy - zostały wprowadzone przez KHW już z początkiem roku i utrwaliły się po ich zastosowaniu także przez Kompanię Węglową (dzięki prezesowi Masymilianowi Klankowi). Holding pierwszy zrezygnował z pośredników. Zaprzestano wtedy także sprzedaży węgla firmom mieszającym węgiel z kamieniem, by kopalnie nie ponosiły odpowiedzialności za kiepską jakość surowca.
Jednak kiedy na początku roku górnictwo wprowadziło zmiany i “wyprostowało” sytuację, wybuchła panika, a nabywcy wręcz poczuli się urażeni, że nie będzie więcej pośredników. To był pierwszy wstrząs, który spowodował zamieszanie na rynku.
Jednak zdaniem Zbigniewa Madeja ciepłownie i elektrociepłownie nie zostały zaskoczone nagłym przerwaniem dostaw węgla. Niektóre z nich miały podpisane umowy wieloletnie z ustalonymi cenami za dany rok, ale uznały, że Kompania nie jest im potrzebna, bo mają tani węgiel od pośredników. Nagle, w IV kwartale, niektórzy ciepłownicy się obudzili uznając, że pośrednicy nie gwarantują im dostaw węgla w ilościach zgodnych z zawartymi umowami. Kompanii zarzucono, że blokuje sprzedaż. - Chcemy sprzedawać, ale warunek jest jeden: za węgiel trzeba zapłacić. Każda firma, która podpisze z nami umowy i dokona przedpłaty ma zapewnione dostawy w ciągu roku. To jedyne warunki jakie stawia Kompania Węglowa. Węgla ci u nas dostatek - komentuje zarzuty Zbigniew Madej. Poważne instytucje użyteczności publicznej, jak ciepłownie i elektrociepłownie, muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za zakup paliwa. Kompania Węglowa nie ponosi za ich błędy żadnej odpowiedzialności i jest w stanie dostarczyć tyle węgla, ile ktoś sobie zażyczy, pod warunkiem zachowania czystej gry w warunkach rynkowych. Płatności, gwarancje finansowe, przedpłaty - to zwykłe regulacje pozwalające na skuteczny handel.
Wygnanie z rosyjskiego raju
Drugim czynnikiem powodującym perturbacje na rynku był brak węgla rosyjskiego. Wynikał on nie tyle z jakiejś drastycznej podwyżki, ile z urealnienia ceny: w poprzednim okresie był sprzedawany praktycznie po cenach dumpingowych. W tej chwili w portach bałtyckich sprzedaje się go po 65 USD za tonę. Na cenę duży wpływ ma cena transportu - wcześniej, podczas stagnacji na rynku “wypychano” go za wszelką cenę. Odkąd znajduje więcej kupujących w samej Rosji, import przestał się opłacać.
Z rynku wypadł więc syberyjski węgiel, a dodatkowo zaczął się szybszy wzrost gospodarczy: w ostatnich latach widać ewidentną relację wzrostu zapotrzebowania na energię z rosnącym PKB. Przy poziomie ok. 5 proc. wzrostu PKB zapotrzebowanie na energię (w porównaniu do okresu sprzed dwóch lat ) zwiększyło popyt na węgiel kamienny o ok. 2,2 mln t.
Jeżeli zsumować tę wielkość z 1,5 mln t węgla rosyjskiego, który zniknął z rynku, to w ciągu dwóch lat zabrakło prawie 4 mln t węgla. Ponieważ nikt w Polsce tego stanu rzeczy nie kontroluje, trudno dokładnie przewidzieć potrzeby. Brakuje programu energetycznego pozwalającego na lepsze planowanie wydobycia i prognozowanie sprzedaży.
Jak to rozwiązać?
Każdy producent pragnie sprzedać wydobywany węgiel, więc podpisuje umowy eksportowe i umowy na rynku krajowym (choćby np. z ciepłowniami). W takiej sytuacji nabywca, któremu nagle brakuje surowca nie bardzo ma go skąd wziąć: podpisane kontrakty mają pierwszeństwo w realizacji i nikt takich dostaw nie zablokuje, bo nikogo nie stać na płacenie kar za niedostarczenie węgla (w razie wycofania węgla np. z eksportu). Tworzy się sytuacja, w której z jednej strony węgiel jest, ale z drugiej rozdysponowuje się go na innych kierunkach niż należałoby w danej chwili.
Co prawda w takiej sytuacji przygotowuje się pewne korekty, ale sprzedażą tak naprawdę rządzi rynek. Żeby uniknąć niespodzianek trzeba szukać możliwości corocznego planowania dostaw na rynek krajowy i na rynki zagraniczne. Jeżeli chodzi o dużą energetykę - tak właściwie jest: nabywcy podają wielkość zapotrzebowanie z odpowiednim wyprzedzeniem. Pozostali konsumenci to co prawda duży rynek, ale składający się z wielu małych podmiotów zlanych w “szarą masę”, trudną do zidentyfikowania.
Dlatego polskie górnictwo podjęło współpracę z Izbą Gospodarczą “Ciepłownictwo Polskie”, sugerując by Izba kontrolowała mniejszych odbiorców, czyli wiedziała ile i jakiego węgla dla nich trzeba. Jakość jest tu także istotna, bo do tych klientów należy wiele małych firm zobowiązanych do przestrzegania wchodzących w życie najnowszych norm emisyjnych, a których nie stać na instalacje odsiarczania. W związku z tym będą one potrzebować węgla o niskiej zawartości siarki. KHW nastawia się na produkcję takiego węgla, jednak trudno mu się zbilansować z braku wiedzy o zapotrzebowaniu odbiorców - i właśnie tutaj pomaga współpraca z Izbą Gospodarczą “Ciepłownictwo Polskie”, która może zidentyfikować podmioty i określić niezbędną pulę węgla.
Holding proponuje ciepłowniom podpisywanie umów na dłuższy okres czasu, umów weryfikowanych z producentami węgla, opartych o reguły rynkowe. Proponuje też, by zawierać je wiosną, bo we wrześniu tego węgla już nie ma: nikt nie czeka z 2 mln t. To ważne: w tej chwili ceny węgla w eksporcie są wyższe niż na rynku krajowym (w Polsce ok. 7,50 zł/GJ; na eksport: 11-13 zł/GJ), a zatem atrakcyjne dla górników, którzy jednak nie chcą zostawiać na lodzie budowanego przez lata rynku krajowego. Dlatego na eksport idą nadwyżki, np. węgiel niezakontraktowany do czerwca. Właśnie z tego powodu należy odpowiednio wcześnie zadbać o dostawy dla ciepłowni. Najlepiej, by umowy zawierać poprzez Izbę Gospodarczą “Ciepłownictwo Polskie” z KHW lub z Kompanią Węglową. Takie rozwiązanie zapewni i odpowiednią ilość i jakość węgla. Trzeba jednak zapomnieć o wielkich obniżkach cen czy wydłużonych terminach płatności.
Koniunktura?
To, czy mamy do czynienia z węglowym boomem, wcale nie jest takie pewne. Zbigniew Madej z Kompanii Węglowej stwierdza, że na rynku krajowym KW nie sprzedaje więcej węgla niż w zeszłym roku. Z całej produkcji 70 proc. idzie na kraj, 30 proc.- na eksport. Wzrost cen w stosunku do ostatniego roku wyniósł ok. 10 proc.- w kraju nie ma więc ani presji ilościowej, ani cenowej występującej w eksporcie. Kompania ograniczyła w tym roku moce produkcyjne o 3,8 mln t. Ale węgla jest pod dostatkiem: na hałdach leży go ok. 2,4 mln t.
Zdaniem dr. Leona Kurczabińskiego z Katowickiego Holdingu Węglowego mimo dobrej sytuacji nie ma też co śrubować cen: - Dzisiaj jest taka koniunktura, pewnie trochę potrwa, ale z czasem ceny znów pójdą w dół, może nie w takim stopniu jak kiedyś, może utrzymają się w wyższym pułapie, ale na pewno nie będzie to poziom rzędu 80 USD/t. Ceny będą na tyle interesujące, że górnictwo odetchnie i zacznie inwestować w siebie - bo potrzeby inwestycyjne są duże. Węgiel to wciąż jednak paliwo najtańsze.
Problem społeczny
Potencjalny brak węgla w ciepłowniach i elektrociepłowniach to problem także społeczny. Na Śląsku zajęła się nim nawet Wojewódzka Komisja Dialogu Społecznego. Rozstrzygnięcia zapewne już zapadły (tzn. po oddaniu tego artykułu do druku) i z pewnością muszą uwzględniać nie tylko dobro obywateli, ale także prawa rynku. Górnicy nie zgodzą się na traktowanie klientów jak świętych krów, bo z jednej strony mają ograniczone pole manewru np. ustawą o płatnościach, a z drugiej - nie chcą (i słusznie) przyzwyczajać ciepłownictwa do komfortowej sytuacji, kiedy bez względu na wszystko węgiel musi się znaleźć.
|
|
|
|