Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 08/2002
Prezes URE w CIRE
|
|
Widzę woluntaryzm w energetyce - Przedstawiamy zapis czatu z prezesem URE Leszkiem Juchniewiczem, który odbył się na www.cire.pl
|
- Na jakim etapie są prace związane z rozwiązaniem problemu KDT? Czy projekt BOT-u i emisji obligacji przez PSE został już zatwierdzony?
Leszek Juchniewicz: Rozwiązanie problemu KDT (kontraktów długoterminowych) ma istotne znaczenie dla budowy konkurencyjnego rynku energii elektrycznej w Polsce. W chwili obecnej kolejny raz przymierzamy się do rozwiązania tego problemu. W zespole do spraw rynku energii elektrycznej dyskutowano różne warianty i ostatecznie zdecydowano się na działania wielokierunkowe. Po pierwsze - kompensata najdroższych kontraktów przez kontrakt najtańszy, czyli utworzenie BOT (Bełchatów – Opole - Turów), pozostała część zobowiązań ma być spłacona poprzez wyemitowanie obligacji. PSE jako strona kontraktów wystąpiła z zapytaniem ofertowym do kilkunastu najbardziej doświadczonych instytucji finansowych o warunki emisji obligacji. Warunki tej emisji, a przede wszystkim ocena ratingowa, zadecydują o opłacalności tego przedsięwzięcia. Dopiero wtedy będzie można ocenić, czy przyjęta koncepcja likwidacji KDT powinna być realizowana. Być może okaże się, że ze względu na interes odbiorców, korzystniej jest postępować tak, jak dotychczas, obciążając spółki dystrybucyjne i kalkulując część cen energii elektrycznej w opłatach przesyłowych.
- Panie Prezesie! Co z BOT-em? Czy uda się w ten sposób rozwiązać KDT? A jeśli powstanie BOB II, to co z Turowem?
Leszek Juchniewicz: BOT jest pewną ideą, która wymaga również sprawdzenia, czy Elektrownia Bełchatów jest w stanie na swoich aktywach udźwignąć ciężar obsługi zadłużenia Opola i Turowa. Nie bez przyczyny, choć w sposób intuicyjny, jako alternatywę dla BOT, wymienia się BOB II (Bełchatów – Opole - Bełchatów II). Które rozwiązanie będzie realizowane, powinny potwierdzić to wieloaspektowe analizy ekonomiczno-finansowe i prawne.
- Jak rozłożyło się na poszczególne podsektory obciążenie akcyzą?
Leszek Juchniewicz: To trudne pytanie. Będzie można na nie odpowiedzieć na koniec roku kalendarzowego, a jeszcze lepiej - taryfowego. Przyjęliśmy w Urzędzie pewne założenia, które dla celów kalkulacyjnych powiększyły zeszłoroczną cenę energii w wysokości 103 zł/MWh o 17 zł, przyznając w ten sposób około 120 zł spółkom dystrybucyjnym na zakup 1 MWh w kontaktach bilateralnych. To oznacza, że 17 zł powinno pokryć wytwórcom zarówno koszt akcyzy, wzrost cen zakupu węgla oraz kosztów transportu i innych. Konkludując, wychodzi na to, że akcyza została w różnym stopniu rozdysponowana na poszczególne sektory, zarówno wytarzania, jak i dystrybucji i przesyłu. Przykładowo, nie zwiększyłem cen energii elektrycznej produkowanej w skojarzeniu z ciepłem, uznając że zeszłoroczna cena energii elektrycznej z tych źródeł na poziomie 132 zł z powodzeniem może rekompensować tym wytwórcom skutki wprowadzenia akcyzy.
- Co sądzi Pan o nowym regulaminie Rynku Bilansującego i jakie działania w związku z wprowadzeniem go Pan podejmie?
Leszek Juchniewicz: Jak pamiętamy, rynek bilansujący dobowo-godzinowy, wprowadzony przed 9-miesiącami jest ciągle w fazie początkowej i nie powinny dziwić różne perturbacje z tym rynkiem związane. Wiedzieliśmy o tym od początku, iż reguły rynku bilansującego będą musiały być poddane nie tylko ocenie, ale i okresowym zmianom. I taki moment właśnie teraz nadszedł. Wprowadzanym zmianom trzeba będzie się uważnie przyglądać i z całą pewnością nie reagować na nie nerwowo. Dotyczy to zwłaszcza spółek dystrybucyjnych, które już dziś z góry podnoszą lament o niebagatelnych stratach, jakie najprawdopodobniej poniosą w związku z koniecznością zakupu na rynku bilansującym. Zapewne niedobrze się stało, że pewne ograniczenia lub restrykcje dotyczą spółek dystrybucyjnych w pierwszej kolejności, a nie wytwórców, którzy są jednak sprawcami większości ograniczeń występujących na rynku. Wytwórcom dziś grozimy palcem, by zmienili swoje operowanie na rynku, a za chwilę, po wprowadzeniu zmian w systemie komputerowym, będziemy ich obciążać kosztami usuwania wygenerowanych przez nich ograniczeń.
- Panie Prezesie, ponawiam pytanie: jak skomentuje Pan najnowsze rozwiązania dotyczące Rynku Bilansujacego, praktycznie uniemożliwiające sprzedaż energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych (przede wszystkim z elektrowni wiatrowych) w sposób opłacalny?
Leszek Juchniewicz: Co do lamentów, to pamiętam lament z 1999 roku o niedoborze w sektorze rzędu 2,4 mld złotych. Jak pamiętamy, sektor wyszedł na plus. Źródła odnawialne, a zwłaszcza energetyka wiatrowa, to dodatkowy problem nie tylko na rynku bilansującym, ale przede wszystkim problem dla odbiorców energii. Grozi im bowiem ponoszenie kosztów odstawiania energetyki konwencjonalnej gdy wieje wiatr i z kolei jej przywoływania w dni bezwietrzne. Oznacza to też konieczność utrzymywania w KSE znacznych rezerw mocy, za które zapłacą odbiorcy. Rozwiązanie widzę w bilansowaniu energetyki wiatrowej poprzez operatorów techniczno-handlowych, a nie bezpośrednio na rynku bilansującym.
- Na stronie URE pojawiła się informacja o zmianach w Urzędzie. Jakie konkretnie dokładnie nastąpiły zmiany w związku ze zmianami w statucie?
Leszek Juchniewicz: Zostały zlikwidowane i utworzone nowe jednostki organizacyjne. Ich liczebność generalnie zmniejszyła się, a w konsekwencji zmniejszy się stan zatrudnienia w Urzędzie. Oznacza to podwyższenie "efektywności urzędowania". I tego oczekuję też od sektora. Olbrzymie znaczenie przywiązuję do działania nowego Departamentu Integracji Europejskiej i Studiów Porównawczych w przededniu akcesji.
- Czy Prezes URE zgadza się z poglądem ministra Kaczmarka, że w sektorze energetycznym zarządza się środkami w sposób woluntarystyczny, bez żadnego składu i ładu?
Leszek Juchniewicz: Niestety w wielu przypadkach przyjdzie się z taką oceną zgodzić. Przykładem są niewątpliwie inwestycje związane z KD możliwe do realizacji z technicznego punktu widzenia, bez liczenia się z ekonomicznymi ich następstwami. Ten woluntaryzm widzę także w strukturze kosztów operacyjnych poszczególnych przedsiębiorstw energetycznych W niemal powszechnym odbiorze społecznym ten woluntaryzm widać też przez pryzmat siedzib spółek dystrybucyjnych. Odbiorcy chcieliby skłonność do inwestycji potwierdzić w niezawodności dostaw i rzetelnej ich obsłudze. Nie będę wspominał o wyjazdach studyjnych do Australii, Kalifornii itd.
- Czy uważa Pan, że wydzielanie ze spółek dystrybucyjnych spółek obrotu i ich prywatyzacja nie doprowadzi w efekcie do procesu pionowej integracji?
Leszek Juchniewicz: Nie widzę takiego zagrożenia, choć w dobie powszechnej globalizacji wiele procesów gospodarczych może mieć zupełnie inny przebieg niż dzisiaj przewidujemy. Korzystając z tego pytania, pozwolę sobie przypomnieć, iż wyodrębnienie spółek obrotu ma służyć zdynamizowaniu dotychczasowego układu dostaw energii. To spółka obrotu, w imieniu słabszego klienta, prowadziłaby negocjacje ze spółką infrastrukturalną. Początkowo byłaby to macierzysta spółka, ale możliwości konkurencji w tym obszarze są niemal nieograniczone, wszak około 300 podmiotów ma koncesję na obrót energią.
- Czy restrukturyzacja przyniesie wymierne korzyści np. lepsza wydajność spółek dystrybucyjnych
Leszek Juchniewicz: Taki jest cel każdej restrukturyzacji, ale rzeczywistość w wielu wypadkach bywa brutalna i okazuje się, że ponieśliśmy wysokie koszty, a nie uzyskaliśmy żadnych korzyści. Innymi słowy restrukturyzacja jest szansą, z której warto skorzystać. Zaś jej rezultat zależy od wielu okoliczności.
- Czy zasada TPA ma sens w ciepłownictwie?
Leszek Juchniewicz: To trudne pytanie. Zdania są podzielone. Część specjalistów uważa, że specyfika tego sektora, "szytego na miarę" wyklucza stosowanie TPA. Inni się z tym nie zgadzają. Osobiście widzę ogromne trudności w zastosowaniu tej zasady, zwłaszcza, że w odróżnieniu od elektroenergetyki czy gazu, przesyłana energia musi powrócić do źródła. Pytanie zatem, do którego i w jaki sposób - jeśli ich będzie kilka. TPA ma służyć konkurencji, a więc polepszeniu ekonomicznych warunków dostawy dla odbiorców. W ciepłownictwie być może skorzysta jeden uprawniony przyłączony do wspólnej sieci, natomiast stracą wszyscy pozostali, bo będą ponosić koszty.
- Jakie są zamierzenia co do taryfy pracowniczej?
Leszek Juchniewicz: Taryfa pracownicza - w mojej ocenie - to relikt przeszłości, ale jej beneficjenci są mocno do niej przywiązani i wcale nie zamierzają z niej zrezygnować. Płacą za nich wszyscy pozostali odbiorcy w grupie taryfowej G. A jest to koszt niebagatelny, wynosi bowiem około 150 mln złotych. Aż blisko 200 tysięcy osób korzysta z tańszej energii kosztem innych. Czy należą im się dopłaty, skoro i tak zarabiają ponad 2-krotnie lepiej niż przeciętny Polak? Trudno mi uznać taryfy pracownicze za koszt uzasadniony, bo energia bez tych taryf i tak byłaby dostarczana.
- Czy prywatyzacja energetyki jest koniecznością?
Leszek Juchniewicz: Tak, myślę, że jest koniecznością, choć nie wszystkim się to podoba. Wiele osób widzi w Państwie gwaranta bezpieczeństwa, stabilności, uczciwości itp. Mieliśmy okazję ostatnio się przekonać wielokrotnie, jak gospodarowano majątkiem Skarbu Państwa i komu i czemu on służył? Być może lepiej zatem sprywatyzować ten sektor, a państwo powinno skupić się na działalności regulacyjnej, a nie udawać, że sprawuje nadzór właścicielski.
- Panie Prezesie, obecna nowela do prawa energetycznego określana jest jako wstępna. Kolejna ma nastąpić wraz ze zmianą dyrektyw europejskich. Czy URE będzie prowadzić ogólną dyskusję na ten temat, czy też ponownie projekt zmian będzie przedmiotem utajnienia?
Leszek Juchniewicz: Sądzę, że nikt niczego nie utajnia. Widziałem wielu przedstawicieli sektora na obradach Komisji w parlamencie. Aktualna nowelizacja jest w tej chwili dyskutowana w Senacie. Jej zakres jest ograniczony do dostosowania Prawa Energetycznego do wymogów Unii i Konstytucji. Kolejną tzw. kompleksową nowelizację Minister Gospodarki zamierza przygotować i przeprowadzić jeszcze w tym roku tak, by można było zrealizować zamierzenia rządu zawarte w korekcie „Założeń polityki energetycznej”.
- Dlaczego - według Pana Prezesa - tak mało odbiorców uprawnionych korzysta z TPA?
Leszek Juchniewicz: Są różne tego przyczyny. Sądzę, że wielu odbiorców nie jest do tego przygotowanych konceptualnie, to znaczy nie rozumie zasad obrotu i dostaw energii elektrycznej. Wielu nie ma wyspecjalizowanych kadr i niezbędnego wyposażenia informatycznego. Wielu boi się ryzyka funkcjonowania na rynku konkurencyjnym. Wolą bowiem, by to ryzyko ponosił za nich dotychczasowy dostawca. Wielu odbiorców jest zadłużonych u swoich dostawców energii, a w takiej sytuacji trudno o rozwód - jeśli trzeba uregulować zobowiązania. Myślę, że w 2004 roku, gdy uprawnieni będą wszyscy odbiorcy, proces korzystania z TPA może ulec znacznemu przyspieszeniu. Łatwiej bowiem będzie z tej zasady skorzystać małym i średnim odbiorcom, którzy regularnie płacą swoje rachunki. W wielu sytuacjach mamy też do czynienia ze swoistymi zmowami dystrybutorów i wytwórców energii uniemożliwiającymi zakup energii spółkom obrotu.
- Dlaczego ryzyko rynkowe ponoszą spółki dystrybucyjne, a nie wytwórcy?
Leszek Juchniewicz: Powinni ponosić wszyscy uczestnicy rynku konkurencyjnego. Takim uczestnikiem są przede wszystkim wytwórcy. Ale czy słyszeliście Państwo o bankructwie elektrowni w Polsce lub innego przedsiębiorstwa energetycznego? Dopóki to nie nastąpi, tak naprawdę ryzyko jest w całości przerzucane na odbiorców pod hasłem bezpieczeństwa energetycznego.
- Co sądzi Pan o pomyśle dalszego podniesienia stawki akcyzy na prąd? Podczas szukania dochodów dla przyszłorocznego budżetu, rząd może zdecydować o podwyżce tego podatku o 1-2 gr. Zgodziłby się Pan na to?
Leszek Juchniewicz: Tak, zgodziłbym się wtedy, gdyby nadal trzeba było ratować finanse publiczne. Mam jednak nadzieję, że taka konieczność nie zajdzie.
- Który ze sposobów restrukturyzacji Pan popiera (MSP czy MG) i dlaczego?
Leszek Juchniewicz: Ja się usytuowałem się pośrodku i próbuję wypracować consensus pomiędzy tymi dwoma podejściami. Najważniejsze jest by rozpocząć proces restrukturyzacji, bowiem w ciągu ostatnich 10 lat procesu transformacji niewiele się zmieniło, oprócz utworzenia podmiotów prawa handlowego, z czego energetyka skwapliwie skorzystała.
- Kiedy - według Pana - powstanie rynek energii elektrycznej w Polsce i czy nie sądzi Pan, że - w głównej mierze z racji stanowiska - mógłby Pan być jego twórcą?
Leszek Juchniewicz: Taka ocena mi pochlebia, ale moja rola jest wyraźnie w tym pytaniu przeceniona. Głoszę bowiem pogląd, że rynek to wypadkowa wielu różnych decyzji administracyjnych, politycznych, gospodarczych itp. Wielu osób, jednostek organizacyjnych, środowisk. Rynek to powszechna zgoda na to, czym będziemy handlować i na jakich warunkach, kto to będzie robił i jak się będzie rozliczał. Tego sam nie jestem w stanie uczynić. Możemy zrobić to wszyscy razem. Zapraszam do współpracy. Rynek naprawdę mamy już od dawna, ale chcemy, by był to rynek konkurencyjny, gdzie odbiorca, a nie dostawca decyduje o cenie towaru i o tym, gdzie ten towar kupi.
- Jaka jest opinia Pana Prezesa na temat wyboru potencjalnego inwestora dla grupy G-8. Czy postępowanie Ministra Kaczmarka nie spowoduje odpływu pieniędzy ze spółek dystrybucyjnych?
Leszek Juchniewicz: Mamy do czynienia zaledwie ze wskazaniem inwestora, który otrzymał wyłączność negocjacyjną. To jeszcze nie jest wybór inwestora. Niemniej jednak takie decyzje zawsze wzbudzają wiele kontrowersji, bowiem w Polsce na prywatyzacji znają się wszyscy, a to przecież konstytucyjny przywilej i obowiązek Ministra Skarbu. Zostawmy to jemu, on wszakże za to ponosi odpowiedzialność. Znając go, wiem, że robi to zgodnie z zasadami najwyższego profesjonalizmu.
- Czy opracowywane przez spółki dystrybucyjne projekty planów rozwoju uzgadniane będą z Prezesem URE w dalszym ciągu co roku?
Leszek Juchniewicz: Projekty planów rozwoju - zgodnie z art. 16 - będą nadal uzgadniane. W mojej ocenie jest to jeden z istotniejszych instrumentów regulacyjnych, którego znaczenie będzie stale rosło. Skoro zdecydowałem się wydłużyć okresy regulacji do 3-4 lat, nie widzę przeciwwskazań, aby to samo robić z PPR.
- Co jest powodem tak słabej pozycji spółek dystrybucyjnych w systemie energetycznym? Czy nie są one wykorzystywane przez PSE?
Leszek Juchniewicz: Według mojej wiedzy, były zawsze. Pozycja przetargowa w sektorze tych spółek zawsze była słabsza niż wytwórców i PSE, a chodziło o strukturę podziału przychodów czyli o pieniądze. Dzisiaj ten proces próbuję - jako prezes URE -obiektywizować. A więc pozycja spółek dystrybucyjnych powinna wzrosnąć.
- Czy korzysta Pan Prezes w swojej pracy z doświadczeń „Regulatorów” z innych krajów? Jeżeli tak, to z jakich?
Leszek Juchniewicz: Tak. W końcu to nie my wymyśliliśmy zasady regulacji. Korzystamy ze światowego dorobku regulatorów, przede wszystkim z doświadczeń krajów UE i Stanów Zjednoczonych. Spotykamy się ze Stowarzyszeniem Regulatorów Energii Elektrycznej Krajów Europejskich (CEER) i korzystamy z ich doświadczeń metodologicznych. Ostatnio gościł u nas szef tego Stowarzyszenia - regulator portugalski - Antonio Jorge Viegas de Vasconcelos.
- Czy dymisja Marka Belki będzie mieć wpływ na energetykę – np. na prace związane z rozwiązaniem KDT i zmianami na rynku energii?
Leszek Juchniewicz: Obawiam się, że może mieć taki negatywny wpływ. W mojej ocenie sprawny i efektywny (z punktu widzenia regulatora) przebieg tegorocznego procesu taryfowania był możliwy, dzięki ogromnemu poparciu ze strony premiera Marka Belki.
- Czy prywatyzacja energetyki polskiej nie spowoduje jej upadku – z braku konkurencyjności?
Leszek Juchniewicz: A czy dzisiaj istnieje konkurencyjność w ramach państwowego sektora. Wydaje się, że dla uzyskania lepszej konkurencyjności konieczne jest zróżnicowanie własnościowe.
- Do moderatora: Dlaczego niewygodne pytania są pomijane?
Leszek Juchniewicz: To nie moderator, to ja wybieram te pytania. Próbuję bowiem odpowiedzieć na pytania różnych osób, a nie tylko jednej. Moderator robi co może, ale pytania powielają się dość często i zachodzi potrzeba ich komprymacji.
- Skąd się bierze taka niechęć URE do producentów energii cieplnej i elektrycznej w pełnym skojarzeniu?
Leszek Juchniewicz: To nie niechęć do wyżej wymienionych, ale niechęć do przywileju cenowego, jaki uzyskali za sprawą par. 15 rozporządzenia taryfowego. Przypomnę, że o ile średnia cena w kontraktach bilateralnych na rynku elektrowni konwencjonalnych wyniosła w zeszłym roku 103 zł za MWh, to w produkcji skojarzonej wyniosła o prawie 30 zł więcej i płaci za to odbiorca. Pytanie, czy stać go na to? Poza tym tego rodzaju przywilej ogranicza przestrzeń dla wolnego, konkurencyjnego rynku energii elektrycznej.
|
|
|
|