Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 02/2006

Druga nitka magistrali jamalskiej zależy od Polski. Rosjanie chcieliby, Polacy nie chcą!


Z dr. Nikołajem Zachmatowem, Przedstawicielem Handlowym Federacji Rosyjskiej w Polsce rozmawia Sylwester Wolak



- Czy zeszłoroczna zmiana układu politycznego w Polsce przełożyła się na stosunki polsko-rosyjskie? Jeszcze za poprzedniej ekipy rządzącej mówiono, iż lewicowe władze utrzymują najgorsze z możliwych relacje z Moskwą, ale to właśnie po dojściu do władzy prawicy - Rosja wprowadziła obostrzenia handlowe w obrocie z Polską. Wydaje się słusznym sądzić, że - jakkolwiek te zdarzenia dotyczą sfery ekonomicznej – były one podyktowane względami politycznymi i inspirowane przez Kreml...
- Muszę powiedzieć, że - w mojej opinii - poprzedni rząd RP nie wykorzystał szans, które istniały w dziedzinie współpracy handlowo-gospodarczej. Wiele czasu zastało zmarnowane. Wypowiedziano umowę o handlu i współpracy gospodarczej - i z dużym trudem udało się nam doprowadzić do podpisania nowego porozumienia. Nadal brakuje porozumienia o wspieraniu i ochronie inwestycji zagranicznych pomiędzy Polską i Rosją.
Dobrze się stało, że nowy rząd jest nastawiony na odbudowę dobrych stosunków z Rosją - w tym również w dziedzinie handlu i gospodarki. Świadczy o tym choćby list premiera Marcinkiewicza do premiera Fradkowa, w którym zawarto propozycję szybkiego przeprowadzenia posiedzenia komisji dwustronnej ds. współpracy gospodarczej pomiędzy Polską i Rosją. Przygotowujemy się do spotkania tej komisji, które ma się odbyć jeszcze w pierwszym kwartale tego roku. Przyznam, że liczymy na to, iż są to nie tylko sygnały o poprawie stosunków, ale też zapowiedź konkretnych działań w tym zakresie.
Jeśli zaś chodzi o wprowadzenie ograniczeń w handlu mięsem i warzywami, to te kroki nie miały żadnego związku ze zmianami politycznymi - bo te problemy zaczęły się jeszcze w lipcu ub. roku. We wrześniu 2005 r. oficjalnie poinformowaliśmy o tym Głównego Lekarza Weterynarii RP, 1 listopada ten sam Główny Lekarz Weterynarii otrzymał od nas informację o możliwości wprowadzenia tymczasowych ograniczeń, o ile nie zostaną ukrócone procedery, na które się nie zgadzaliśmy. A zatem żadnej polityki w tym nie było...

- Nie zmienia to faktu, że całokształt naszych stosunków z Rosją prezentuje się źle. Co jest przyczyną tego, że Polska - jako kraj graniczący z Rosją, mogący odgrywać ważną rolę w przepływie towarów i osób do i z Obwodu Kaliningradzkiego, w tranzycie m.in. ropy naftowej i gazu ziemnego - jest postrzegany przez Kreml jako państwo nieprzyjazne i niegodne poważnego traktowania?
- Nie powiedziałbym nigdy, że Kreml widzi Polskę właśnie tak. Traktujemy Polskę jako jednego z największych partnerów w regionie, w pełni samodzielnego w zakresie prowadzenia polityki zagranicznej i gospodarczej. Nie da się ukryć, że problem relacji z Polską jest złożony gdyż na dzisiejsze stosunki nakładają się różnego rodzaju obciążenia historyczne. To powoduje, że problem stosunków polsko-rosyjskich należy oceniać z dwu punktów widzenia: zaszłości historycznych i stosunków bieżących. Skoncentruję się na stosunkach bieżących. W roku 2005 wartość obrotów pomiędzy Polską i Rosją wyniosła ponad 12 mld dolarów, a więc wzrosła o ponad 40% w stosunku do roku 2004. To oznacza, że Polska jest czwartym pod względem wielkości partnerem Rosji w Unii Europejskiej. Podkreślę z całą mocą, że w Rosji nie ma żadnych uprzedzeń tak w stosunku do Polski dawniejszej jak i do Polski obecnej. Traktujemy Polskę jako suwerennego członka Unii Europejskiej i tak Kreml jak i cała Rosja nie postrzegają Polski przez inny pryzmat.

- Powiedział Pan Minister, że Rosja traktuje Polskę równoprawnie - tak jak wszystkich innych członków UE. Tymczasem - patrząc choćby nawet przez pryzmat braku dwustronnego porozumienia o ochronie inwestycji zagranicznych, co jest ewenementem w skali UE, gdyż jeszcze tylko chyba jeden kraj UE - oprócz Polski - nie ma takiego porozumienia z Rosją - można mieć zastrzeżenia co do tego równego traktowania państw Unii przez Rosję.
- To prawda, że tylko 2-3 kraje UE nie mają takich porozumień z nami, ale to nie znaczy, że Rosja nie chce mieć takiego porozumienia z Polską. Patrząc na to historycznie, należy powiedzieć, że takie porozumienie było podpisane w 1992 roku. W 1993 r. zostało ono ratyfikowane przez polski parlament. Niestety nie zostało ratyfikowane w Moskwie, dlatego to porozumienie dziś nie jest dla nas wiążące. W 1996 r. - za czasów gabinetu W. Cimoszewicza, strona rosyjska przedłożyła aneks uzupełniający do umowy z 1992 r. - po to, aby umożliwić parlamentowi rosyjskiemu ratyfikowanie tego porozumienia, ale niestety od 1996 r. nie ma żadnej odpowiedzi strony polskiej w tej sprawie. W 2004 r. - podczas wizyty w Polsce - wicepremier Gref przedstawił nowy projekt tej umowy, na który strona polska do dziś nie zareagowała. To każe się domyślać, że strona polska nie jest zainteresowana podpisaniem takiej umowy z Rosją - co wydaje się niezrozumiałe, nawet jeśli Polska spodziewa się uregulowania tych kwestii w umowie pomiędzy Rosją i Unią Europejską. Trzeba podkreślić, że większość nowych członków UE - mimo wstąpienia do struktur unijnych - zadbała o swoje interesy i podpisała dwustronne umowy z Rosją. Zrobiły to również Finlandia i Austria. A Polska nie spieszy z odpowiedzią na nasze propozycje w tej sprawie, mimo że stosunki między nami i bez tego porozumienia rozwijają się nieźle, gdyż polskie inwestycje w Rosji w 2005 r. zamknęły się kwotą 120 mln dolarów. Z pewnością byłoby jeszcze lepiej, gdyby te inwestycje były chronione w Rosji na równi z inwestycjami podmiotów krajowych, a inwestycje rosyjskie w Polsce - na zasadzie wzajemności. Wydaje się, że do czasu podpisania porozumienia, warto by było podpisać już na szczeblu komisji dwustronnej memorandum w tej sprawie - co z pewnością byłoby dobrym startem do podpisania umowy i przełożyłoby się na dalszy wzrost naszej współpracy.

- Panie Ministrze! W ubiegłym roku Rosja wyeksportowała drogą morską ponad 65 mln ton ropy naftowej. Ograniczenia ruchu tankowców w cieśninach Bosfor i Dardanele praktycznie wykluczają eksport ropy przez Morze Czarne i do dyspozycji pozostaje Bałtyk. Tym niemniej położone w Zatoce Fińskiej porty rosyjskie, estońskie, łotewskie i litewskie zamarzają zimą. Najbliższym Rosji, niezamarzającym portem jest gdański "Naftoport", dysponujący nie tylko mocami przerobowymi, ale również połączony fizycznie rurociągiem ze złożami rosyjskimi. Rosja jednak nie chce korzystać z usług gdańskiego portu...
- Nie całkiem mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem bo też i nieprawdą jest, że nie chcemy korzystać z dróg eksportu ropy naftowej przez Polskę. Eksport ropy naftowej jest dla Rosji jest bardzo ważny i ciągle pracujemy nad tym, by ten eksport odbywał się w sposób jak najbardziej efektywny. Jeśli mówimy o eksporcie ropy przez porty byłych republik nadbałtyckich - to to już przeszłość. Obecnie priorytetem naszej polityki eksportowej ropy naftowej drogą morską jest budowa nowego portu naftowego Ust-Ługa w okolicy Sankt Petersburga, badamy też możliwości rozwojowe terminalu w Murmańsku - by właśnie przez te porty realizować morski eksport produktów naftowych.
A jeśli chodzi o Polskę, to nie jest też żadnym odkryciem, że jedna trzecia rosyjskiego eksportu ropy naftowej i tak odbywa się właśnie przez wasz kraj - oczywiście rurociągiem "Przyjaźń". Mniej znanym faktem będzie z pewnością to, że od dawna występujemy w sprawie zwiększenia eksportu naszej ropy przez Gdańsk. Na większości posiedzeń polsko-rosyjskich komisji międzyrządowych występowaliśmy w sprawie umożliwienia nam zwiększenia naszego eksportu ropy przez Gdańsk do co najmniej 10 mln ton rocznie. W 2005 r. ten port wyekspediował 9,7 mln ton rosyjskiej ropy naftowej. Są jednak przy tym jakieś problemy w tej sprawie to z pośrednikiem, tłoczącym ropę przez terytorium Polski, a to z brakiem długoletniej umowy handlowej, określającej zasady i warunki dostaw oraz tranzytu ropy naftowej przez terytorium RP. Wnioskowaliśmy wielekroć w sprawie zawarcia takiej umowy, w której moglibyśmy na dłuższy czas określić, jaka ilość rosyjskiej ropy naftowej mogłaby być tłoczona na kierunku polskim (zależałoby nam, żeby dostarczać do Polski ok. 25 mln ton rocznie), ale nie doczekaliśmy się odpowiedzi ze strony polskiej. Powiem więcej: przeprowadzaliśmy nawet analizy dotyczące ładowności tankowców, które mogłyby wchodzić do gdańskiego portu. I wynikło z nich, że mogłyby tu zawijać jednostki o ładowności do 300 tys. ton, czyli jednostki optymalne dla naszych potrzeb. W Gdańsku tankowce takie mogłyby być załadowane w połowie (gdyż głębokość torów wodnych na Bałtyku ogranicza ładowność i zanurzenie jednostek mniej więcej do tej wielkości), a resztę ropy - do pełnej ładowności statków - można by było ładować w Rotterdamie. I - nie ukrywam - jest to dla nas rozwiązanie do przyjęcia. Z tej przyczyny wciąż oczekujemy od strony polskiej przeanalizowania naszej propozycji i - ewentualnie - podpisania stosownej umowy w tej sprawie. Zdaję sobie sprawę, że na przeszkodzie mogła dotychczas stać ograniczona przepustowość rurociągów od granicy z Białorusią do Płocka, ale obecnie współpracujemy z naszymi kolegami z Płocka w celu znaczącego zwiększenia przepustowości "Przyjaźni" i - sądzę - że już wkrótce przepustowość - po wybudowaniu trzeciej nitki rurociągu - nie będzie stanowić problemu.

- Po noworocznych ograniczeniach dostaw gazu via gazociągi ukraińskie, rozgorzała dyskusja nt. pewności dostaw tego surowca nie tylko do Polski. Prawdopodobnie w przeciągu 2-3 lat na polskim wybrzeżu powstanie terminal LNG. Czesi z kolei pragną w większym zakresie zaopatrywać się w gaz w Norwegii, Węgrzy, Austriacy marzą o "Nabucco"... Czy to nie pora, aby wrócić do tematu budowy drugiej nitki magistrali jamalskiej lub tzw. "pieremyczki", która nie powstała z powodu - nazwijmy to po imieniu – braku rozsądku ówczesnych władz naszego kraju?
- Hmm. Warunki do budowy II nitki gazociągu nie były sprzyjające. Ciągle słyszeliśmy, że "Jamał to największa afera XX wieku", że to "przekręt stulecia" itp. Polska odmówiła pozwolenia na budowę połączenia międzysystemowego, zwanego "pieremyczką", broniąc interesów... Ukrainy. Wciąż podkreślano, że Polska nie widzi dla siebie żadnych korzyści z interesu, jakim jest funkcjonowanie magistrali jamalskiej. W r. 2003 podpisaliśmy porozumienie, na mocy którego Polska zmniejszyła wielkość zakontraktowanego gazu o jedną trzecią, co wiążę się z naszymi stratami w wysokości około 250 mln dolarów rocznie. Analizując takie sygnały, doszliśmy do wniosku, że Polska (niezależnie od stwarzanych pozorów) nie jest zainteresowana budową drugiej nitki gazociągu jamalskiego. I w takich okolicznościach pojawił się plan budowy północnoeuropejskiego gazociągu, biegnącego po dnie Bałtyku. Przy czym jest gotowość strony rosyjskiej do włączenia Polski do budowy tej magistrali i ewentualnego wybudowania odnogi bezpośredniej do Polski albo przez Obwód Kaliningradzki. I ten projekt ma dziś - jak się wydaje - priorytet (w stosunku do drugiej nitki jamalskiej) bo nawet bogaty "Gazprom" nie jest w stanie realizować jednocześnie dwóch ogromnych i kosztownych projektów gazociągowych. Według mnie - druga nitka magistrali jamalskiej będzie. Tylko pojawia się pytanie - kiedy?
I jeszcze jedna uwaga dotycząca wydarzeń z początku 2006 r. Wszyscy krzyczeli wówczas o monopolu "Gazpromu", który chce dyktować ceny swoim klientom. A co w tym dziwnego, że spółka nie chce się poddać "monopsonii" czyli dyktatowi jego odbiorców? I właśnie z tego powodu są nam potrzebne takie trasy przebiegu naszych gazociągów, które będą chronić również interesy naszych pozostałych producentów gazu. Dziś - oprócz zajmującego monopolistyczną pozycję "Gazpromu" - działa u nas wiele firm naftowych, które - oprócz ropy naftowej - wydobywają znaczące ilości gazu ziemnego, ale zmuszone są bardzo tanio sprzedawać ten gaz na lokalnych rynkach wewnętrznych z braku możliwości uzyskania dostępu do gazociągów, którymi administruje "Gazprom". Jak więc widać, te dodatkowe połączenia gazociągowe mają się przełożyć na spodziewaną liberalizację rynku gazowego w Rosji.

- Rosjanie postulują renegocjację cen gazu, określonych w "kontrakcie jamalskim". Czy to oznacza, że jednak są zdecydowani w dającej się przewidzieć przyszłości zrealizować ten kontrakt w całości, tzn. po zmianie narzuconego niegdyś przez siebie algorytmu wyliczania cen - wybudować przewidzianą w tym samym kontrakcie drugą nitkę? W sytuacji, gdy Rosja zapowiada budowę magistrali podmorskiej, upada argument o braku zapotrzebowania w Europie Zachodniej na dodatkowe ilości gazu. A zatem, czy - wobec wypełnienia przez stronę polską postanowień "porozumienia jamalskiego" - i Rosjanie przypomną sobie zasadę "Pacta sunt servanda"?
- A w czym te postanowienia są przez Rosję łamane? Skoro Polska zdecydowała się skorzystać z możliwości renegocjowania umowy z 1993 roku w zakresie zmniejszenia zamówionych ilości gazu - to dlaczego strona rosyjska nie mogła skorzystać z tych samych praw do zmiany cen, przewidzianych zresztą w kontrakcie? Dla mnie - jako pracownika handlu zagranicznego - to, że renegocjuje się kontrakty, wcale nie oznacza złamania zasady "Pacta sunt servanda". Niczego nie wymuszamy. Powołujemy się tylko na klauzule, które są zawarte w kontrakcie.
- Ale jednak jednym ze skutków braku drugiej nitki magistrali jamalskiej jest to, że Polska nie może pobierać zeń pełnych ilości zakontraktowanego gazu...
- To dlatego, że Polska sama zrezygnowała z tych dodatkowych ilości gazu, argumentując, że przekontraktowała zakup gazu w umowie jamalskiej. W r. 2005 dostarczyliśmy do Polski 6,8 mld m sześc. gazu. To jest nie nasz problem, a Polski, że gaz w polskim bilansie energetycznym stanowi ledwie około 10%, przez co wasz kraj odbiera tak mizerne ilości gazu - całkiem nieporównywalne np. z ilościami, kupowanymi przez Ukrainę czy RFN. W tym roku dostarczymy wam prawie 7 mld m sześc., co będzie stanowić około połowy krajowego zapotrzebowania na gaz. Można dyskutować czy to dużo czy mało, ale wydaje mi się, że samo zgazyfikowanie Warmii i Mazur (np. miast takich jak Olecko czy Ełk) mogłoby wygenerować - lekko licząc - dodatkowe zapotrzebowanie na 1,5-2 mld m sześc. gazu. Ale jeśli Polska twierdzi, że nie potrzebuje gazu - to po co mamy budować drugą nitkę gazociągu?
Przecież strona polska oczekuje od nas mniej więcej tego, że zbudujemy przez wasz kraj gazociąg, a następnie będziemy wam płacić za tranzyt paliwa, a wy - w rewanżu - nie kupicie ani kubika gazu. Przecież to nie jest sprawiedliwe.
A to, że PGNiG gaz zakontraktowany w umowie jamalskiej pobiera w różnych punktach poboru - także na granicy z Ukrainą - zostało określone w protokole uzupełniającym do umowy jamalskiej - i zostało to zrobione dokładnie tak, jak chciała tego strona polska.

- Czyli – o ile dobrze rozumiem - nasze przedsiębiorstwo gazownicze najpierw - na własne życzenie - "zatkało" sobie gazociągi biegnące z Ukrainy gazem, przewidzianym do dostarczenia magistralą jamalską, a następnie narzeka, że nie ma możliwości realizacji kontraktów typu "spot" z gazem, płynącym z innych kierunków (przez Ukrainę) z powodu braku możliwości przesyłowych w rurach wiodących do Polski przez Ukrainę?
- Postawiłbym ten problem trochę inaczej. Wiadomo, że gaz w transakcjach "spot" nigdy nie jest tańszy niż gaz nabywany na podstawie kontraktów długoletnich i muszę powiedzieć, że to była raczej kwestia niedokończonych przetargów, unieważnianych kilkakrotnie z różnych powodów, kwestia nieposiadania najlepszej opinii przez firmy, które składały PGNiG oferty dostaw "spot" i niedomówień między PGNiG, a nimi.

- Wrócę na moment do drugiej nitki magistrali jamalskiej. Czy decyzji o podjęciu budowy nie hamuje świadomość, iż miałaby nią zarządzać spółka EuRoPol GAZ? A może Rosjanie rozważają temat powołania alternatywnej firmy, która mogłaby zarządzać drugą nitką gazociągu? Z kolei chyba nikt inny, jak właśnie zarządca polskiego odcinka pierwszej nitki (a więc nie systemu gazociągów tranzytowych - jak obie strony chciały, zawiązując spółkę) nie mógłby spożytkować przy budowie doświadczeń nabytych dotychczas. Nie powinniśmy zapominać o tym, że na polskiej trasie magistrali wykupiono działki pod dwie rury, przygotowano infrastrukturę (m.in. tłocznie) pod dwie nitki. Oczywiście zgadzam się z Panem, że i Polska winna tu zmienić swoje nastawienie oraz pozę "pana - łaskawcy" i podejść do budowy na zasadach handlowych; zadbać wyłącznie o siebie, gwarantując należne korzyści tak sobie jak i partnerom rosyjskim, których gaz miałby takim gazociągiem popłynąć...
- Nie sądzę, żeby tu był problem zarządcy polskiego odcinka gazociągu. To raczej kwestia polskich deklaracji o zamiarze dywersyfikacji kierunków zaopatrzenia w gaz. Według mnie, klimat wokół ewentualnej budowy drugiej nitki poprawiłby się, gdyby Polska zasygnalizowała wyraźnie zamiar zwiększenia zakupów gazu z kierunku rosyjskiego. Zgadzam się, że wszystko jest przygotowane pod dwie nitki i podtrzymuję stwierdzenie, że tą drugą nitką jesteśmy zainteresowani. Ale do podjęcia decyzji o budowie potrzebujemy też zainteresowania strony polskiej, a prawda jest taka, że - oprócz mediów - nikt ze strony polskich władz nie wyraża żadnego zainteresowania drugą nitką magistrali jamalskiej.

- Załóżmy jednak, że niektórzy przedstawiciele polskich władz przeczytają Pańskie, wypowiedziane przed chwilą słowa i ktoś postanowi oficjalnie wystąpić z zapytaniem o drugą nitkę...
- Bardzo proszę. U nas zajmuje się tym grupa robocza komisji międzyrządowej do spraw współpracy energetycznej. A zatem jest adresat, do którego można się zwrócić i potwierdzić zainteresowanie strony polskiej budową drugiej nitki gazociągu jamalskiego, zgłosić zamiar odbierania dodatkowych ilości gazu jako zapłaty za tranzyt oraz gotowość do rozpoczęcia rozmów. W protokole dodatkowym do umowy z 1993 r. (z lutego 2003 r.) jest zapis o aktualizacji tematu budowy II nitki.

- Czy można powiedzieć, że Rosjanie czekają na taki gest strony polskiej?
- Nie mogę powiedzieć, że Rosjanie czekają. Ale jeśli strona polska jest zainteresowana - to powinna wykorzystać wszystkie środki - by druga nitka przestała być tylko papierowym projektem. Dla mnie ten temat jest na razie nieaktualny. Aktualny jest gazociąg północnoeuropejski. Jeśli jednak jest to dziś temat aktualny dla Polski - to powinno być zrobione wszystko by taki problem, takie zapytanie jak najszybciej stronie rosyjskiej postawić.

- Sądzę, że i po stronie rosyjskiej - w przypadku zainteresowania Polaków - mógłby projekt drugiej nitki zyskać na aktualności, choćby dlatego, że jest znacznie tańszy i łatwiejszy do wykonania od ewentualnej rury podmorskiej...
- To się rozumie samo przez się. Ale niestety, zamiast mówić o drugiej nitce - mówicie o projekcie "Nabucco", "Amber", które miałyby zastąpić drugą nitkę. A jeśli już mówimy o budowie i o EuRoPol GAZIE, to uważam, że ta spółka działa wystarczająco efektywnie eksploatując pierwszą nitkę, chociaż faktycznie mamy pewne zastrzeżenia co do zachwiania równowagi sił między partnerami rosyjskimi i polskimi po zmianach w spółce Gas Trading, będącej udziałowcem SGT EuRoPol GAZ, ale to jest całkiem inna sprawa. Z drugiej strony wciąż słyszymy o pewnych problemach na polskim odcinku gazociągu; właściciele niektórych działek wciąż grożą uszkodzeniem bądź wykopaniem gazociągu, a więc polska strona i bez drugiej nitki ma pewne problemy do rozwiązania...

- Ale powiedzmy, że takie problemy zdarzają się również w innych krajach, przez które przechodzą gazociągi, i że w niektórych z nich takie zdarzenia mają bardziej "wybuchowy" charakter. A u nas przynajmniej nie wysadzają...
- Oczywiście - w pełni się zgadzam. Nie mam tu żadnych pretensji do Polaków. Boli mnie jednak ten wasz pęd do dywersyfikacji dostaw gazu za wszelką cenę. Wszak jesteście członkiem UE, członkiem NATO lecz to nie przeszkadza wam w zaopatrywaniu się - praktycznie tylko w Rosji - w ropę naftową, którą otrzymujecie taniej niż moglibyście kupować w innych źródłach. Wasze główne rafinerie są przystosowane tylko do przerobu rosyjskiej ropy - i nikt nie mówi o dywersyfikacji dostaw ropy naftowej. A przecież, jeśli popatrzy się na to, co się dzieje na Dalekim Wschodzie, gdzie rośnie popyt na ropę naftową i dokąd pewno niedługo Rosja również w dużej części skieruje swoje dostawy, jednakowoż mając również ograniczone źródła tego surowca - też można zacząć się obawiać o to, że któregoś dnia tej ropy np. dla Polski braknie. Jednak w tym przypadku Rosja jest dla was na tyle wiarygodnym i solidnym partnerem, że takich obaw nie macie. Dlaczego więc tak boicie się o pewność zasilania gazem?
Uważam, że jest nam potrzebne sporządzenie i podpisanie umów, regulujących naszą długofalową współpracę: wieloletnia umowa dotycząca dostaw do Polski i tranzytu ropy naftowej, aktualizacja zapisów dotyczących drugiej nitki gazowej magistrali jamalskiej, aktualizacja zasad współpracy w ramach SGT EuRoPol GAZ i Gas Trading i w wielu innych tym podobnych. Mamy nadzieję, że w niedługim czasie dojdzie do posiedzenia grupy roboczej, podczas której polska strona przedstawi swoje oczekiwania i warunki współpracy w zakresie dostaw i tranzytu surowców energetycznych bo - jeszcze raz to powiem - co innego - szum medialny, a co innego - oficjalne stanowisko władz państwa i poważne rozmowy gospodarcze w kwestiach ważnych tak dla was jak i dla nas. Naszą stronę będzie reprezentować pełnomocnik federacyjnego ministerstwa ds. energii i mam nadzieję, że będzie on miał swojego odpowiednika po polskiej stronie, z którym będzie mógł prowadzić rozmowy w sprawie ropy naftowej i gazu.

- Czy prawdziwe są sygnały, że w razie gdyby Polska zwiększyła ilości gazu zamawianego z kierunku rosyjskiego - to Rosja byłaby skłonna zrezygnować z nałożonego kontraktem na Polskę zakazu reeksportu gazu, kupowanego w Rosji?
- Na dziś jest to pytanie czysto teoretyczne bo nie ma mowy o zwiększeniu zakupów gazu, ale przykłady takiego podejścia Rosji do swych kontrahentów już są. Prawo do reeksportu rosyjskiego gazu posiada np. włoski koncern ENI. Myślę, że tego typu ustalenia winny zapadać przy udziale obu stron, w czasie dyskusji nad kształtem właśnie zawieranych bądź już istniejących kontraktów.

- Czyli zniesienie zakazu reeksportu gazu rosyjskiego nie jest wykluczone...
- Niczego nie należy wykluczać. Ale o tym winni dyskutować przedstawiciele PGNiG, "Gazpromu" i "Gazexportu" - zwłaszcza w kontekście liberalizacji również polskiego rynku gazowego i po umożliwieniu polskim konsumentom gazu importowania go bezpośrednio od producentów - przy wykorzystaniu sieci przesyłowych PGNiG.

- Wspomniał Pan przed chwilą o zachwianiu na niekorzyść Rosji układu sił w EuRoPol GAZIE. Czy gdyby budowa drugiej nitki magistrali jamalskiej miała zależeć od poprawy klimatu współpracy poprzez uzyskanie przez Rosjan większego wpływu na decyzje podejmowane w tej spółce - to czy przyjąłby Pan Minister zaproszenie do udziału w pracach - powiedzmy - rady nadzorczej tej spółki? Jest Pan Minister w Polsce już blisko 16 lat, dobrze zna nasze realia, świetnie mówi po polsku i z pewnością byłby w stanie lepiej poruszać się w panującej w Polsce rzeczywistości...
- Mile mnie Pan zaskoczył tym pytaniem. W odpowiedzi muszę przyznać, że chętnie przyjąłbym każdą funkcję, która mogłaby polepszyć handlowe stosunki polsko-rosyjskie. Przez te lata mojego pobytu w Polsce wiele udało się zrobić, ale również wiele pozostało do zrobienia. Sądzę, że EuRoPol GAZ świetnie sobie poradzi i beze mnie, a ja chciałbym jeszcze sporo zrobić na dzisiejszym stanowisku. Faktem jest, że mi się w Polsce poszczęściło - podczas mojej misji w Polsce od 1999 roku obrót towarowy pomiędzy naszymi krajami wzrósł czterokrotnie z 3 mld dolarów do 12,5 mld dolarów. Udało się utrzymać nasze tradycyjne już kontakty, rozwinąć te z Obwodem Kaliningradzkim. Ale - powtórzę się - każdą funkcję zmierzającą do rozwoju kontaktów polsko-rosyjskich wypełniałbym chętnie i z zadowoleniem.
Wiem jednak, że EuRoPol GAZ doskonale sobie radzi, mimo złości pewnych ludzi, którzy kiedyś pracowali przy budowie gazociągu i głęboko wierzę w to, że tak przed EuRoPol GAZ-em, jak i przed dwunitkową magistralą "Jamał - Europa" jest przyszłość, o której musimy myśleć i rozmawiać już dziś...

- A czy prawdziwe są doniesienia, że wobec polskich planów budowy terminalu LNG, czy - jak kto woli - gazoportu, Rosjanie już przygotowują się do budowy zakładu skraplania gazu w okolicy portu Ust-Ługa, by stamtąd dostarczać go m.in. do Polski? Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że byłoby to najbliższe źródło gazu skroplonego i jego transport z Zatoki Fińskiej – do – powiedzmy - Zatoki Gdańskiej byłby najkrótszy, przez co i najtańszy. Nikogo też nie trzeba chyba przekonywać do tego, że warunek dywersyfikacji dostaw tego paliwa byłby spełniony nawet wówczas, gdyby Polska sprowadzała skroplony gaz z Rosji, a mając gazoport - miałaby też (bodaj hipotetyczną) możliwość sprowadzania LNG z innych źródeł. A zatem rosyjski gaz - w miejsce... rosyjskiego gazu i mimo to - pełna dywersyfikacja kierunków zaopatrzenia. Trochę to przewrotne, ale prawdziwe i potwierdzające tezę, że Polacy nie boją się rosyjskiego gazu - tylko pełnego uzależnienia. Zwłaszcza, że i Rosja trochę ostatnio "przeholowała"...
- Dobre pytanie. Od jakichś 5-6 lat rozważamy temat skraplania gazu, który można by eksportować poprzez bałtycki port w Ust-Łudze albo przez Murmańsk. W Murmańsku już powstaje zakład skraplania, skąd LNG będzie eksportowany do USA. Trzeba przyznać, że to nowy biznes dla Rosji, jeszcze nie doszlifowane technologie skraplania i regazyfikacji.
Lecz musi napawać optymizmem, że w Polsce w tak rozsądny sposób pojmuje się dywersyfikację. Bo przecież nie musi ona być powodem budowy słabo wykorzystywanych gazociągów, biegnących z różnych kierunków, lecz faktycznie - zamiast kierunków dostaw - można dywersyfikować surowce; zamiast gazu z gazociągu – można sprowadzać LNG albo nawet amoniak, produkowany na bazie gazu ziemnego czy też inne substytuty gazu. Faktycznie jesteśmy zainteresowani dostarczaniem gazu skroplonego do Polski, widzimy tu spore możliwości współpracy – zwłaszcza, że moglibyśmy mieć nawet pewne propozycje w zakresie zgazyfikowania tzw. białych plam na gazowej mapie Polski.

- Słuchając Pana, odnoszę wrażenie, że większość problemów na linii Warszawa - Moskwa to są problemy bardziej medialne niż faktyczne. A to wynika nie tylko z histerycznego nastawienia mediów, ale również z braku informacji, a może wręcz braku swego rodzaju public relations - w celu zapoznania polskiego społeczeństwa z rosyjskim punktem widzenia pewnych kwestii...
- Takie prezentowanie naszego punktu widzenia mogłoby być w Polsce uznane za agresję. Pamiętam, co się działo w latach 2003-2004 gdy "Lukoil" starał się kupić ówczesną Rafinerię Gdańską. Ile krzywdzących i nieprawdziwych informacji wtedy napisano? Ile wrogich tej firmie (i Rosji) opinii zamieściły polskie media?

- Ja jednak nadal uważam, że media zbyt łatwo wierzą temu, co otrzymują w postaci komunikatów prasowych od podmiotów krajowych, kreujących swą politykę, a czasem przerzucających wszelką winę na zagranicznych, często milczących partnerów. Tym więc bardziej się cieszę, że zechciał Pan przedstawić na naszych łamach trochę inny punkt widzenia i dziękuję za rozmowę.

ENERGIA GIGAWAT nr 2/2006

Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj

Zamów prenumeratę



 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator