Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 03/2006

Kontrakty długoterminowe: teraz za to trzeba będzie zapłacić. Baczmy by nie zapłacić podwójnie!


Rozmowa z prof. Janem Czekajem, kierownikiem Katedry Rynku Kapitałowego AE w Krakowie, członkiem Rady Polityki Pieniężnej, byłym wiceministrem przekształceń własnościowych i byłym wiceministrem finansów

- Kilka lat temu napisał Pan książkę na temat kontraktów długoterminowych. Ten problem nie został rozwiązany do dzisiaj i co chwilę odbija się czkawką...
Dokładnie.

- Czy jest jakiś pomysł, dobra recepta, jak się z nimi zręcznie uporać?
Recepty są, co rusz coś czytam na ten temat...

- Jeden rząd miał jeden pomysł, drugi rząd ma drugi pomysł itd...
Problem polega na tym, że za rozwiązanie kontraktów długoterminowych trzeba zapłacić. Rząd podpisując kiedyś te kontrakty, przyjął na siebie konkretne zobowiązania. Teraz ma pan spółki akcyjne, która dzisiaj nie zrezygnują z iluś tam miliardów złotych pewnych wpływów, bo za ich zarządami stoi kodeks spółek handlowych, który zabrania działania na szkodę spółki. Jeśli zarządy to zrobią bez rekompensaty - to trafią pod sąd. Wartość tych kontraktów da się wycenić. Dzisiaj mówi się o 23 miliardach złotych, a może o 19 miliardach. Przyjęto kiedyś takie – moim zdaniem - nieszczęśliwe rozwiązanie, które nota bene ex post krytykowałem. I teraz trzeba będzie za to zapłacić – innego wyjścia nie ma. Dramat polega na tym, że kiedy dyskutowano, jak skonsumować ten pasztet, zawierano jeszcze nowe kontrakty... Czasem dokładano kontrakt do prywatyzacji jak ciastko na deser, choć nie było ku temu specjalnej potrzeby...

- Są takie smaczki, że łopaty nie wbito, elektrownia nie powstała, a kontrakt i tak zawarto...
Bo to było korzystne dla sektora. To był kiedyś potężny sektor z dużymi wpływami ekonomicznymi i politycznymi... Kiedyś z bossami tego sektora nawet się kłóciłem... Na boku - tak nieoficjalnie - tłumaczyli mi, że musieli dbać o interesy sektora. Ja ripostowałem, że to nie znaczy, iż państwo ma do tego sektora dokładać...

- Teraz to jest słodki, miły biznes...
Pewnie!!! Jak pan ma z góry zakontraktowaną sprzedaż, zagwarantowane korzystne ceny na wiele lat do przodu - to żyć nie umierać, a samo będzie rosło...

- Można przecież było z tego stopniowo delikatnie wyjść. Na przykład przy prywatyzacji. Można było sprzedać elektrownie czy elektrociepłownie, ale bez kontraktów...
Można było. Ale wtedy zamiast 2 miliardów za elektrownię z kontraktem, inwestor dałby – powiedzmy - miliard... To na jedno wychodzi. Tak czy inaczej – powtarzam do znudzenia – za to trzeba będzie zapłacić. Wtedy mniejszymi wpływami z prywatyzacji. Teraz wydatkami z bieżących wpływów budżetu...

- Czy to jest już urok naszych czasów, że koszty są społeczne, a zyski prywatne...?
I tak i nie. To nie jest nasz jedyny przypadek. Hiszpania to przeżywała i kilka innych europejskich krajów...

- Jak zgrabnie z tego wyjść? Wszyscy mają świadomość, że olbrzymie rezerwy wpisywane w koszty wytwarzania tkwią właśnie w elektrowniach. Tylko nikt nie wie, jak zmusić producentów do racjonalizacji swoich działań. Najlepszą, sprawdzoną metodą jest swobodna konkurencja i wolny rynek. Tylko KDT-y, póki będą trwały, na to specjalnie nie pozwolą.
Nie ma zgrabnego wyjścia! Powtarzam po raz kolejny: za to trzeba będzie zapłacić.

- Dobrze, tylko jak to uczciwie wycenić. Jeśli sektor dostanie za mało, to będzie potwornie krzyczał, jeśli dostanie za dużo - to Komisja Europejska postawi zarzuty...?
To jest kwestia negocjacji. Trzeba jeszcze raz przeanalizować umowy, dane dotyczące kosztów produkcji, cen sprzedaży energii. O ile dobrze pamiętam, kiedyś koszty wyjścia z KDT-ów szacowano na nieco ponad 10 mld złotych, a teraz - jak słyszę - urosło to do 20 mld. Nowy rząd mówi, że trochę zmniejszy tę kwotę. Na ile jest to realne, tego nie wiem, bo nie znam szczegółów. Mamy dwa wyjścia: albo sprawę rozwiążemy płacąc określone kwoty, albo należy czekać, aż problem się sam rozwiąże, tzn. że kontrakty wygasną samoistnie. Wydaje mi się, że to drugie rozwiązanie może okazać się jedynym możliwym.

- Wielki kontrakt Bełchatowa wygasł z końcem minionego roku... Najdłużej będą się wlekły kontrakty typu Nowa Sarzyna czy chorzowskie Elcho. Ale z kolei one są relatywnie niewielkie...
Jeśli mielibyśmy teraz tyle pieniędzy zapłacić z budżetu... Nie wiem czy nie lepiej jest jednak mimo wszystko czekać aż problem rozwiąże się sam... Oczywiście Unia będzie naciskała, żeby to zrobić już, tu i teraz. Z końcem tego roku wygasną cztery kontrakty: elektrowni Łagisza i Połaniec oraz Elektrociepłowni Poznańskich. W 2007 roku - Elektrociepłowni Lublin. W 2008 roku - trzy kolejne kontrakty elektrowni Siersza i Jaworzno III oraz Elektrociepłowni Gorzów. I tak dalej. Praktycznie co roku będą się kończyły jakieś kontrakty.

- W tej chwili największa ilość i wartość KDT-ów ulokowana jest w elektrowniach należących do PKE i BOT – dwóch firmach - póki co - państwowych. Obie firmy w najnowszych projektach konsolidacji sektora energetycznego chcą być jego jądrami i zabiegają o wyposażenie w spółki dystrybucyjne. Można by więc połączyć przyjemne z pożytecznym. I wyposażyć produkcję w dystrybucję w zamian za dobrowolne zrzeczenie się z KDT-ów?
Jak go zwał, tak go zwał – społeczeństwo musi za to zapłacić. To będzie kosztowało, bo te spółki dystrybucyjne można by przecież sprzedać. Więc będzie to skutkowało brakiem wpływów z prywatyzacji. Tu nie ma cudownej, wspaniałej recepty! I myślę, że najbardziej optymalnym rozwiązaniem będzie: czekać. Niech czas rozwiąże problem. Istnieje bowiem ryzyko, że za rozwiązanie KDT-ów społeczeństwo zapłaci dwa razy....

- ???
Teraz płacimy stosunkowo niewielką wolnością rynku energii i - w związku z tym - zawyżonymi cenami za energię elektryczną. Ale po rozwiązaniu KDT-ów i wypłaceniu stosowanych odszkodowań, których koszty dotkną przecież całe społeczeństwo, może okazać się, że ceny energii wcale nie spadną, a wręcz przeciwnie nawet wzrosną.

- Dziękuję za rozmowę.

Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj

Zamów prenumeratę



 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator