Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 08/2006
Energetyka odnawialna w Polsce. Trudno być optymistą...
|
|
Odnawialne Źródła Energii w Polsce dopiero raczkują. Gąszcz paragrafów, brak właściwego wsparcia ze strony Unii Europejskiej i krajowych funduszy ekologicznych dla przedsiębiorców, samorządy wstrzymujące podejmowanie decyzji o nowych inwestycjach, co najprawdopodobniej jest spowodowane niewystarczającą ich wiedzą na temat OŹE – to najistotniejsze z barier rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce. Ponadto zielona energetyka ma niezwykle silnych przeciwników, którzy nie szczędzą wysiłków, aby zdewaluować jej wartość. To tylko „hasła” problemów, z jakimi uczestnicy tego rozwijającego się rynku, muszą się zmierzyć.
|
Światełko w tunelu
Jednak wprowadzony kilka miesięcy temu system prawny, dający szansę na zwiększenie opłacalności produkcji zielonej energii, powinien sprzyjać jego rozwojowi. Jak informuje Krzysztof Jaworski, prezes Elsamprojektu Polska Sp. z o.o. – Szczególny rozkwit w ostatnich lata przeżywa współspalanie biomasy w dużych zawodowych źródłach – elektrowniach i elektrociepłowniach. Wszystkie z nich w ostatnich latach przeprowadziły testy i próbne spalanie biomasy, a niektóre nawet uruchomiły proces współspalania biomasy na dużą skalę, zużywając od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy ton biomasy w ciągu roku. Próby współspalania przeprowadzono na bardzo zróżnicowanych rodzajach biomasy – zrębkach i odpadach przemysłu drzewnego, odpadach z celulozowni, paszach i odpadach z przemysłu zbożowego oraz mączce kostnej. Kontynuując jednak swoją wypowiedź, prezes Elsamprojektu Polska Sp. z o.o. dodaje - Źle się stało dla branży energetycznej, że pierwsze współspalanie biomasy na dużą skalę rozpoczęto od paliwa, które było konkurencyjnym surowcem dla dużych gałęzi przemysłu przetwórstwa drzewnego. Spowodowało to bardzo skuteczną akcję lobbingową tego przemysłu i zaowocowało zmianą przepisów w tym zakresie, które w chwili obecnej, jeżeli chodzi o współspalanie biomasy, oparte są na rozwiązaniach brytyjskich. Obowiązkowe wprowadzenie za kilka lat roślin energetycznych do procesu współspalania w tak wysokim procencie, jak przewiduje Rozporządzenie MG, może być problematyczne.
Trzeba przyznać, że obawy te mają solidne podstawy, gdyż stan upraw roślin energetycznych w Polsce jest na bardzo niskim poziomie, co wynika z braku wiedzy o opłacalności tego przedsięwzięcia. Dochodzi do tego sceptycyzm producentów kotłów i firm modernizujących istniejące kotły, dotyczący wpływu udziału roślin energetycznych w strumieniu paliwowym na ich urządzenia. No i oczywiście listę przeszkód zamykają zawiłości i niejasności prawne. Od momentu uchwalenia Prawa Energetycznego prowadzona jest dyskusja, co to jest biomasa i jakiego rodzaju paliwa mogą być źródłem energii odnawialnej, podlegającej promowaniu.
Wysoka poprzeczka
No cóż dyskusje dyskusjami, a tymczasem paragrafy postawiły wysoką poprzeczkę, zobowiązując polskie jednostki gospodarcze do produkcji i zakupu energii z OŹE, określając ilość energii elektrycznej i cieplnej, które muszą się znaleźć w bilansie energetycznym kraju do 2010 r.
Jakie są możliwości realizacji w 2010 r. obowiązku zakupu energii odnawialnej o udziale ilościowym 7,5% przez spółki dystrybucyjne?Na to pytanie odpowiada Maciej Stryjecki, dyrektor generalny PIGEO - Osiągnięcie przez Polskę 7,5% udziału zielonej energii w bilansie energii elektrycznej użytkowanej w roku 2010 będzie niezwykle trudne. Oceniając realnie krajowy potencjał poszczególnych odnawialnych źródeł energii, a także dostępność i efektywność technologii ich wykorzystania możemy założyć, że największy ciężar produkcji zielonej energii elektrycznej powinien spocząć na elektrowniach wiatrowych, elektrociepłowniach biomasowych i elektrowniach wodnych. Przy optymalnym założeniu, a więc takim, który doprowadzi nie tylko do „wyrobienia obowiązku”, ale także rozbuduje krajowy rynek energetyki odnawialnej, konieczne jest w ciągu zaledwie niecałych 4 lat uruchomienie 2000 MW w wietrze, blisko 1000 MW w biomasie, ok. 100 MW w wodzie i może drugie tyle - w biogazie. Teoretycznie jest to możliwe, bo taki potencjał zasobów OŹE istnieje. Jeśli jednak spojrzymy na to zadanie przez pryzmat kosztów oraz czasu, to okaże się, że są to założenia niezwykle ambitne, żeby nie powiedzieć nierealne. Koszt uruchomienia powyższych mocy to ok. 5 mld euro.
Tylko, czy inwestorzy - krajowi i zagraniczni - są w stanie wygospodarować tak duże nakłady finansowe? Otrzymanie bowiem funduszy z gmin jest raczej nierealne, gdyż najprawdopodobniej nie będą one chciały ryzykować. Na dzień dzisiejszy bowiem, produkcja energii z niektórych źródeł odnawialnych nie daje gwarancji wystarczająco wysokiej rentowności. Dlatego w tym względzie tak istotna będzie możliwość skorzystania przez przedsiębiorców ze wsparcia UE w ramach pomocy strukturalnej oraz ze środków krajowych, takich jak NFOŚiGW, czy Ekofundusz. Jak uświadamia jednak Maciej Stryjecki - Dziś wciąż nie wiemy, jakimi środkami na ten cel będą dysponować poszczególne instytucje, a w przypadku funduszy unijnych, nie znamy ani procedur, ani kryteriów, wg których wnioski miałyby być kwalifikowane do współfinansowania w ramach budżetu UE na lata 2007-2013. Skoro jednak przeciętny proces inwestycyjny trwa od 3 do 4 lat, widać że nie można pozwolić sobie na marnowanie czasu. Przyszłość nie rysuje się jednak w zupełnie czarnych barwach. Nasza Izba złożyła w Ministerstwie Gospodarki listę projektów zaplanowanych przez naszych członków, które będą ubiegać się odotacje w ramach Narodowego Planu Rozwoju na lata 2007-2013. Znalazło się na niej 55 projektów o wartości blisko 3800 mln euro, dzięki którym powstać może 2900 MW mocy. Gdyby więc patrzeć na plany inwestycyjne tylko członków PIGEO, osiągnięcie założonych celów może być realne. Warunkiem jest jednak, aby wszystkie te plany zostały zrealizowane – informuje Maciej Stryjecki.
Konsekwencje przeszłości
Taki stan rzeczy, czyli podchodzenie do OŹE jak do jeża, nie wziął się jednak znikąd. Od 2002 roku obserwujemy duży zastój w budowie farm wiatrowych. Powodem było niesprzyjające prawodawstwo. Niekompletny system wsparcia energetyki odnawialnej, w tym czysto teoretyczne sankcje dla przedsiębiorstw nie osiągających wymaganych limitów energii „zielonej”, nie ułatwiały zadania zarówno developerom jak i potencjalnym inwestorom. Bardzo istotną przeszkodą była również kwestia podstawy opodatkowania od nieruchomości, która doczekała się pozytywnego rozstrzygnięcia dopiero w połowie 2005 r. Zresztą rok 2005 był w dużej mierze przełomowy dla stworzenia możliwości rozwoju energetyki odnawialnej – wprowadzony został spójny system wsparcia, po kilku latach przerwy sfinalizowane zostały przygotowania do budowy nowych farm wiatrowych.
Na szczęście paragrafy zaczynają być bardziej przyjazne OŹE. Natomiast ciągle nieprzyjaźni są ekolodzy. Jak pokonać mity o szkodliwości farm? Jeśli chodzi o kwestię wpływu farm na środowisko naturalne, to kluczowe są dwa elementy – rzetelne raporty wpływu inwestycji na środowisko pozwalające obiektywnie udowodnić brak przeciwwskazań do budowy farmy w danym miejscu oraz konsekwentna edukacja. Energetyka wiatrowa jest zdecydowanie jednym z najmniej uciążliwych dla środowiska sposobów wytwarzania energii elektrycznej – należy o tym bezspornym fakcie nieustannie przypominać. Również twierdzenia, iż energia odnawialna jest znacząco droższa od tej wyprodukowanej w konwencjonalnych źródłach, jest w pewnym sensie nadużyciem. Bardzo wiele opracowań wskazuje na fakt, iż uwzględnienie tzw. kosztów zewnętrznych produkcji energii w oparciu o paliwa kopalne (związanych z negatywnym wpływem na środowisko oraz ludzkie zdrowie) wskazałoby, iż rzeczywiste koszty produkcji energii konwencjonalnej nie są niższe od energii pozyskiwanej ze źródeł odnawialnych. Potwierdzeniem na to, że OŹE ma „wrogów” są słowa M. Stryjeckiego - Mamy potężne w Polsce lobby energetyki węglowej, rodzi się coraz silniejsze lobby energetyki jądrowej, którym zależy na tym, aby zwolennicy odnawialnych źródeł energii byli postrzegani jako mało wiarygodni krzykacze, a energetyka odnawialna pozostawała na marginesie sektora energetycznego.
Skoro jednak tradycyjne źródła energii - węgiel, ropa naftowa czy gaz ziemny - wyczerpują się, może z czasem i dzisiejsi przeciwnicy OŹE przekonają się, że „zielona energia” to nieuchronna przyszłość.
Przeszkody
Taka wspólna drużyna to jednak na dzień dzisiejszy tylko marzenie, na drodze którego niestety jest jeszcze wiele barier do pokonania. Jak mówi Maciej Stryjecki – Ja osobiście widzę kilka barier, które mogą utrudnić rozwój rynku OŹE w Polsce. Po pierwsze obecny system wspierania wykorzystania OŹE nie daje równych szans na wykorzystanie potencjału wszystkich OŹE. Taka sama wartość wsparcia z tytułu praw majątkowych ze świadectw pochodzenia dla współspalania w starych kotłach kondensacyjnych, czy starych przepływowych elektrowni wodnych, jak i dla nowych, niezwykle kosztownych farm wiatrowych, czy elektrociepłowni biomasowych, powoduje że nie powstają nowe inwestycje, a przyrost wykorzystania OŹE jest generowany przez współspalanie drewna. Taki kierunek wykorzystania OŹE nie spowoduje narodzin nowej branży, nie stworzy nowych miejsc pracy, nie przyciągnie do Polski zagranicznego kapitału ani nowych technologii. Dlatego też uważam, że bez zwiększenia wsparcia dla nowych inwestycji, kosztem jego ograniczenia dla współspalania jest bardzo ważnym zadaniem, przed którym stoimy obecnie. Tym bardziej, że rynkowa wartość praw majątkowych ze świadectw pochodzenia jest mniejsza niż zakładano, co powoduje, że nowy system może nie spełnić pokładanych w nim nadziei. Innym problemem jest jakość polskich sieci elektroenergetycznych. Mapa naszych sieci na tle Europy przypomina mapę autostrad, a bez dostępności do sieci, rozwój energetyki odnawialnej nie będzie możliwy. No bo co inwestorowi po lokalizacji o wspaniałych warunkach wietrznych, jeśli w pobliżu nie ma sieci 110 kW, a koszt pociągnięcia własnej powoduje, że inwestycja przestaje się opłacać. Poważna bariera jest również w wykorzystaniu biomasy na cele energetyczne. Nie ma kotłów na biomasę bo nie ma wystarczającej ilości biomasy, a biomasy nie ma, bo rolnicy nie będą ryzykować zakładania wieloletnich upraw energetycznych bez gwarancji odbioru paliwa. Mamy więc węzeł gordyjski, którego rozwiązanie będzie bardzo trudne. PIGEO prowadzi prace nad pewnym układem pośredniczącym, który z jednej strony gwarantowałby rolnikom odbiór biomasy w okresach wieloletnich, a z drugiej - był partnerem dla zakładów energetycznych, gwarantującym dostawę paliwa. Pomimo wszystko, należy z optymizmem patrzeć w przyszłość, bo jak mówi Maciej Stryjecki - Myślę jednak, że jesteśmy w stanie wszystkie powyższe bariery powoli likwidować i już w najbliższych latach potencjał krajowych odnawialnych źródeł energii zacznie być wykorzystywany, dając nowe miejsca pracy, ograniczając emisję zanieczyszczeń do powietrza i zwiększając lokalne bezpieczeństwo energetyczne.
Liderzy
Biomasa, energia wody, wiatru, słońca i wnętrza Ziemi – to reprezentanci OŹE. Polska chcąc wykonać obowiązek produkcji energii odnawialnej (EO) ma praktycznie dwa kierunki rozwoju - elektrownie wiatrowe i biomasa. Zasoby biomasy w Polsce są znaczne (oczywiście energetyka będzie musiała się nią dzielić z innymi przemysłami) i nadal w dużym stopniu niewykorzystane (w szczególności odpady produkcyjne, odpady leśne, odpady z rolnictwa oraz część śmieci będąca w 100% masą organiczną). Cały obszar związany z uprawami energetycznymi jest nadal w fazie rozwoju, a potencjał hodowli jest ogromny. Miejmy więc nadzieję, że potencjał biomasy będzie stopniowo ulegał zwiększeniu. Szczególnie, iż opłacalność stosowania spalania biomasy jest wysoka, co wynika z faktu, że cena biomasy jako paliwa jest nadal porównywalna z ceną innych konwencjonalnych paliw (węgla, gazu itp.), a produkcja energii odnawialnej jest premiowana za jej ekologiczny charakter - świadectwami pochodzenia, które pozwalają na uzyskanie dodatkowych przychodów. Tak to wygląda na naszym podwórku, a jak w Europie? Wszystkie państwa europejskie należące do UE zobowiązane są do wytwarzania energii odnawialnej i wszystkie uznają biomasę jako energię odnawialną. Pewne różnice występują w przypadku współspalania (w szczególności w stosunku do dużych elektrowni zawodowych). Rozwój w poszczególnych krajach związany jest z dostępnością biomasy.
Natomiast w krajach, gdzie nie ma obowiązku produkcji energii odnawialnej, biomasa jest jedynie paliwem alternatywnym i spalana jest jedynie wtedy, kiedy jest to ekonomicznie uzasadnione. A jaka przyszłość czeka farmy wiatrowe? Niewątpliwie, ogromne znaczenie ma tu kwestia opłacalności inwestycji. Ile lat trzeba w polskich warunkach czekać na zwrot kosztów? To oczywiści trudne pytanie, ponieważ poszczególne projekty mogą istotnie różnić się między sobą, w zależności od kilku kluczowych parametrów je charakteryzujących, takich jak „wietrzność” lokalizacji, koszty przyłączenia do sieci, koszty dzierżawy, itd. Generalnie można przyjąć, iż na poziomie projektu okres zwrotu nakładów inwestycyjnych powinien wynosić od 7 do 10 lat (przy założeniu braku dotacji w strukturze finansowania). Należy zwrócić uwagę na fakt, iż przy prawidłowo dobranym pakiecie finansowania, farma wiatrowa od momentu jej uruchomienia generuje istotne przepływy dla właścicieli, po opłaceniu kosztów finansowania bankowego.
Wybiegając natomiast w przyszłość, mówi się o możliwości zintegrowania energetyki wiatrowej z elektrowniami szczytowo–pompowymi. Oto bowiem założenia Polityki Energetycznej Państwa do 2025 roku przewidują opracowanie do 2008 r. koncepcji powiązania rozwoju energetyki wiatrowej z elektrowniami szczytowo-pompowymi. Jeśli takie rozwiązanie przyczyni się do choćby częściowego ograniczenia problemu bilansowania energii oraz redukcji jego kosztów, należy odnieść się do niego przychylnie. Z drugiej strony, realizacja tej koncepcji nie powinna w jakikolwiek sposób ograniczać tempa rozwoju energetyki wiatrowej i stanowić bariery dla realizacji kolejnych projektów. Miejmy więc nadzieję, iż ewentualne przyjęte rozwiązanie będzie spełniać oba powyższe warunki. Należy zdać sobie jednak sprawę z faktu, iż najbardziej sensownym rozwiązaniem wykorzystania możliwości regulacyjnych energetyki wodnej jest jej udział w bilansowaniu lokalnym, obejmującym wszystkie źródła i wszystkich odbiorców na terenie lokalnej grupy bilansowej.
Na co postawić?
Biomasa czy też produkcja energii z wiatru – które rozwiązanie jest lepsze, tańsze? Niestety nie można podać jednoznacznej odpowiedzi. Zależy to bowiem od kosztów inwestycji, kapitału oraz środowiskowych uwarunkowań realizacji inwestycji. Obecnie opłacalność obu rozwiązań jest porównywalna. Co natomiast zdominuje polski rynek, czas pokaże.
Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj
Zamów prenumeratę
|
|
|
|