Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 10/2006
Kuwejckie zakupy „polityczne”
|
|
Ogłoszony w ostatnich dniach sierpnia przez Lotos zakup miliona baryłek ropy naftowej w Kuwejcie wywołał niemałą wrzawę. Zachwyt, euforia, tryumfalizm – trudno po prostu inaczej określić reakcje na tę wiadomość.
|
Zresztą wyłącznie medialne, bo też takie właśnie znaczenie przypisać należałoby całej transakcji. Ekscytowało przede wszystkim źródło pochodzenia surowca, zresztą nie byle jakie, wiadomo bowiem; Kuwejt to naftowy sezam świata, nic dodać nic ująć.
Atmosfera ta udzieliła się nawet poważnym, poniekąd opiniotwórczym tytułom prasowym. Nawet na łamach szacownej „Rzeczpospolitej” w artykule pt. „Pierwszy tankowiec przypłynie w październiku” (30.08) wydrukowano zupełnie niesamowitą informację: „Ostatnio ropę arabską pochodząca z Iranu rafineria gdańska przerabiała w 1994 roku”. Przypuszczalnie tekst miał dowodzić doświadczenia przedsiębiorstw Grupy Lotos w przeróbce bliskowschodniego surowca. Wyszło inaczej i na dobrą sprawę nie wiadomo, czyją wiarygodność potwierdzała bądź podważała wiadomość: gazety czy importera?
Zresztą sam tytuł z założenia zakłada przybycie całego szeregu okrętów, tymczasem w grę wchodzi pojedynczy zbiornikowiec. Rzecz jasna nagłówek „jeden tankowiec przypłynie w październiku”, choć prawdziwy, brzmiałby zatrważająco lub - co gorsza - śmiesznie. Trochę przypomina się tu ubiegłoroczną sytuację, gdy 10 czerwca - w obliczu rzekomego zagrożenia eksplozją bomb - ewakuowano warszawskie metro, moskiewskie radio i telewizja wspomniały o zamknięciu jednej z jego linii, „przez grzeczność” nie dodając, że wszystkich, bo nikomu ze słuchaczy i widzów nie przyszło do głowy, iż więcej linii nie istnieje.
Klimat wokół transakcji podgrzały dodatkowo stacje telewizyjne. Ktoś wspomniał przed kamerami o uniezależnieniu się tym sposobem od rosyjskich dostaw, a 7 września w godzinach popołudniowych w TVN 24 na widocznym telewidzom u dołu ekranu pasku z najważniejszymi newsami dnia powtarzano cyklicznie rewelacje o wyjściu w morze z kuwejckiego portu tankowca z ropą dla polskiego koncernu. Trasa jest naprawdę długa, bo według zapewnień Mateusza Cabaka z biura prasowego Lotosu, wiedzie z terminalu kuwejckiego Mina al-Ahmadi - przez Zatokę Perską, Ocean Indyjski, Morze Czerwone, Kanał Sueski, Morze Śródziemne, Cieśninę Gibraltarską, Ocean Atlantycki, kanał La Manche, Cieśninę Kaletańską, Morze Północne, Wielki Bełt i Morze Bałtyckie - do Gdańska, gdzie przewożony surowiec trafi w połowie października, i transmisja mogłaby mieć swoją rację bytu. Przypuszczenie nawet komercyjną, w przeciwieństwie do samej transakcji, niewiele mającej wspólnego z ekonomią i biznesem.
Konia z rzędem temu, kto potrafi wskazać korzyści płynące dla Lotosu z tytułu zawarcia tej transakcji, a wiadomo o niej niemal wszystko. Zawarta została z Kuwait Petroleum Corporation 29 sierpnia tego roku. Dzień wcześniej najniższą ceną transakcji zawartą przez tego producenta było 63,09 USD za baryłkę i zbliżoną wartość zapłacił też zapewne Lotos. Nie jest to tzw. kontrakt swapowy, czyli nabywca odbiera towar bezpośrednio u producenta. Element ten ma prawo budzić zaskoczenie. Najdelikatniej rzecz ujmując, nie do końca jest zrozumiały i przypuszczalnie takim nie ma prawa nigdy się stać.
Pierwsze wzmianki o zakupie ropy na arabskim Bliskim Wschodzie budziły nieodparte skojarzenia z próbą testowania awaryjnych rozwiązań logistycznych na wypadek przerw w dostawach surowca rosyjskiego. Takie też sugestie szły za prasowymi wypowiedziami Prezesa Grupy Lotos - Pawła Olechnowicza. Tymczasem nic z tego, żadnych przemyślnych rozwiązań, wszystko grubo ciosane. Wyczarterowanie na miejscu tankowca, dostawa w jednej transzy, przy czym odbiorca pokrywa wszystkie możliwe koszty transportu najdłuższą drogą z samej Zatoki Perskiej. Jedyny problem to znalezienie zbiornikowca, nie należącego do Sovcomflotu, bo rosyjski - rzecz jasna - być nie może, nie mniejszego niż 150 000 DWT i o maksymalnym zanurzeniu nie przekraczającym 15 metrów tak, aby swobodnie przeszedł przez cieśniny duńskie. Według biura prasowego Lotosu, taki właśnie okręt udało się wyczarterować, choć nazwy jego nie chciano ujawnić. Po raz kolejny tylko potwierdzono, statkiem tym nie jest najnowszy nabytek Sovcomflotu „Vladimir Tichonov”.
Czy sprowadzenie jednego tankowca ropy z „końca świata” można uznać za sukces? Trudno zań uznać zakup, jeśli dokonany on został dla samego faktu - bez liczenia się z kosztami. Nie przetestowano żadnej koncepcji logistycznej, bo niby czego dowiedziano się dzięki tej transakcji? Tego, że w razie kłopotów z dostawami rosyjskiej ropy, w ciągu pięćdziesięciu dni ma szanse przypłynąć tankowiec, który dostarczy surowca pozwalającego utrzymać pełnię mocy przerobowych przez dziesięć dni? Zresztą znacznie droższego surowca, co nie może pozostać bez wpływu na rentowność koncernu, a na dodatek ropy lekkiej, niezasiarczonej, zupełnie odmiennej niż ta, do której przystosowane są instalacje Lotosu.
Rafineria Gdańska w latach 1990-1996 przerabiała już podobną gatunkowo ropę najpierw Iranian Light, a pod koniec wspomnianego okresu nieco odmienną, ale pochodzącą z regionu - Iranian Heavy. Bardzo pokaźne ilości, gdyż w samym 1993 roku przetworzyła ponad 15 mln baryłek Iranian Light. Ćwierć wieku temu miała nawet do czynienia z taką samą jak zakupiona obecnie Kuwait Export, a dekadę później – z różniącą się właściwie tylko nazwą klasyfikacyjną lekką ropą saudyjską. Milion baryłek od Kuwait Petroleum Corporation ma posłużyć produkcji wysokiej jakości produktów, w tym m.in. benzyn 95 i 98, paliwa lotniczego Jet A1, a także olejów napędowych i smarowych oraz asfaltów, najogólniej zatem wszystkiego, na co można przetworzyć czysty surowiec.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, jakoby sama decyzja o zakupie ropy w Kuwejcie podyktowana została tylko i wyłącznie racjami politycznymi. Co gorsza, w dodatku wcale nie tymi, stojącymi za bezpieczeństwem energetycznym państwa czy też interesem bądź troską o przyszłość firmy. Sprowadzony, bez liczenia się z kosztami, milion baryłek drogiej ropy z Kuwejtu to zaledwie trzecia część tego, co rocznie Lotos wydobywa z Bałtyku, i nieco ponad dwie setne importu z Rosji. Ilość taka nie ma i nie może mieć żadnego wpływu na funkcjonowanie koncernu przerabiającego w swych zakładach rocznie 45 mln baryłek ropy.
Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj
Zamów prenumeratę
|
|
|
|