Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 03/2007
Algierskie kuszenie
|
|
Z Abdelazizem Lahiouelem, ambasadorem Republiki Algierii rozmawia Piotr Kwiatkiewicz
|
- Panie Ambasadorze, jakie są podstawowe atrybuty Algierii na rynku gazowo–naftowym?
- Algieria jest jednym z większych ośrodków, jeśli chodzi o gaz i ropę. Naszym głównym rynkiem zbytu jest Europa, szczególnie jej południowa część, jak Hiszpania i Włochy. Z państwami tymi związane są duże projekty. Pierwszy z nich to budowa gazociągu biegnącego z Algierii na Sycylię. Mamy już - co prawda - jedną rurę, która wiedzie przez Tunezję do Włoch. Chcemy jednak bezpośrednio połączyć liniami przesyłowymi Algierię z Europą. Drugi projekt o nazwie „Metgaz” to bezpośrednie połączenie z Hiszpanią będące uzupełnieniem dla istniejącego już przez Maroko. Poprowadzone zostanie z jednego z portów w zachodniej części kraju. Zaopatrujemy - rzecz jasna - nie tylko Włochy i Hiszpanię. Wśród odbiorców znajdują się też inne kraje, takie jak Belgia, Francja, Holandia czy nawet Wielka Brytania. W przyszłości możliwe są również realizacje projektów, za sprawą których Algieria będzie mieć dostęp do europejskiej sieci, by zaopatrywać kraje środkowej i wschodniej Europy.
- Czy wydobycie algierskie może sprostać tym wszystkim planom? Czy aby algierski gaz nie został już właściwie wyprzedany?
- Możemy sprostać planom. Jak wiecie, funkcjonujemy już na rynku europejskim, mamy kontrakty z UE. Dyskutujemy na temat strategicznego porozumienia handlowego z Europą. Algieria już jest drugim, po Rosji, dostawcą gazu dla Europy. Udowodniła już, że jest odpowiedzialnym partnerem zdolnym zaopatrywać nie tylko rynek europejski, ale też rynki USA czy krajów azjatyckich.
Z myślą o tych rynkach Algieria tworzy inwestycje na następnych pięć lat. Narodowa firma wydobywcza Sonatrach, by sprostać wymaganiom rynków, w szczególności gazowego, wyda w tym okresie 33 miliardy USD.
Potrzeby kontrahentów rosną, szczególnie w przypadku krajów wschodnich, takich jak Chiny czy Indie. Oczywiście nie tracimy z oczu potrzeb europejskich odbiorców, stąd nasza narodowa firma inwestuje w odkrywanie, wydobywanie, produkcję i transport surowców. Co zaś tyczy się tego ostatniego, prócz wspomnianych już rurociągów, duży nacisk kładziemy na stworzenie dogodnych warunków wywozu drogą morską. Mam tu na myśli zbiornikowce do przewozu LNG. Ostatnio kupiliśmy od Japonii największy gazowiec.
Transport - zgodnie z przewidywaniami - pochłonie 6–7 mld USD z przewidywanej na inwestycje puli 33 mld USD. Dlatego - moim zdaniem - Algieria jest w stanie sprostać wymaganiom rynkowym.
- Czy są budowane terminale dla LNG?
- Niestety nie mamy własnych terminali. Planujemy samodzielnie skraplać gaz, dostosowując go tym sposobem do transportu zbiornikowcami.
- Czy będziecie budować terminale?
- Póki co bardziej zależy nam na instalacjach do skraplania gazu. Jeden z ośrodków posiadających wszelkie predyspozycje ku temu mamy w zachodniej części kraju.
- Będziecie stawiać na zakłady skraplania gazu?
- LNG jest tylko jedną z aktywności związanych z rynkiem wydobywczym. Mamy rozpoczęte już inwestycje służące przesyłowi suchego gazu, między innymi bezpośrednie połączenie z Włochami, by móc transportować 60 miliardów metrów sześciennych surowca rocznie oraz 10–11 mld do Hiszpanii.
- Kiedy zostaną one uruchomione?
- W 2009-2010 dla Włoch, rok później dla Hiszpanii. W zeszłym roku eksport wyniósł 63 miliardy metrów sześciennych. Planujemy w 2010 roku osiągnąć pułap 85 miliardów metrów sześciennych, a w 2015 – 100 miliardów.
To znaczy, że udział Algierii w rynku europejskim, jeśli chodzi o gaz i ropę, powinien w 2015 roku kształtować się na poziomie 20-25%.
- W jakim stopniu eksport algierski będzie przeznaczony na rynek europejski?
- To nasz główny odbiorca. Do Stanów Zjednoczonych kierowane jest tylko od 10 do 15% naszego eksportu. Natomiast w Europie sprzedajemy jakieś 60-70%. Największymi naszymi odbiorcami są Włochy, Belgia, Hiszpania i Holandia.
- W jakiej cenie sprzedajecie gaz?
- To cena rynkowa. Zależy od panującej w danym momencie koniunktury. Oczywiście, niektóre kontrakty po upływie 6 miesięcy mogą ulec zmianie, jednak większość zawartych przez nas umów jest długoterminowa. Czasem nie jest to dobre rozwiązanie. W latach osiemdziesiątych ponieśliśmy z tego tytułu ogromne straty, podpisując wieloletni kontrakt z Francją. Wpędziło to nas w długi, nakręciło inflację etc. Obecnie kontrakty zawierane są na poziomie 200-250 USD za 1000 m3.
- Czy wewnętrzną sytuację w Algierii można już uznać za stabilną na tyle, by wiązać z nią przyszłość i nasze bezpieczeństwo energetyczne?
- Mieliśmy trochę problemów w latach dziewięćdziesiątych, ale Algieria zawsze była odpowiedzialnym partnerem. Obecnie planowanych i realizowanych jest wiele inwestycji sprzyjających procesowi stabilizacji i szybkiemu rozwojowi gospodarczemu. Podpisaliśmy stosowne kontrakty. Zgodnie z rządowymi planami od roku 2005 do 2009 na inwestycje gospodarcze przeznaczymy 144 miliardy dolarów.
- Co to za inwestycje ?
- Prócz linii przesyłowych i infrastruktury służącej przetwarzaniu oraz transportowi surowców, budujemy liczącą 1200 kilometrów autostradę z zachodu na wschód kraju. Mamy też projekt związany z metrem, które będzie gotowe w 2008 roku. Chcemy też modernizować dziewięćsetkilometrowy odcinek torów kolejowych. Ponadto przewiduje się dalsze inwestycje w przemysł wydobywczy, niekoniecznie związany z ropą naftową i gazem ziemnym. Na zachodzie mamy duże złoża rud żelaza. Wdrażanie takich projektów nie byłyby możliwe, gdyby kraj nie był w stabilnej sytuacji.
- Algieria poddaje się procesowi demokratyzacji. Czy nie powinniśmy się zatem obawiać wyników następnych wyborów i zwycięstwa sił niechętnych zacieśnianiu współpracy z Europą? Czy nasze inwestycje nie będą zagrożone?
- Już rozwiązaliśmy ten problem. Chcemy w tym roku przeprowadzić referendum w celu rewizji konstytucji, by uniknąć wszelkich problemów związanych z nacjonalizmem. Teraz ludzie wiedzą o wszystkim, Algieria nigdy nie znajdzie się w takiej samej sytuacji co kiedyś. Ludzie znają cenę takiego postępowania. Wszelkie ugrupowania o charakterze muzułmańskim nie mają wystarczającego poparcia.
- Dlaczego?
- W latach dziewięćdziesiątych były one znacznie bardziej popularne niż obecnie. Teraz mamy trzy partie muzułmańskie, które są reprezentowane w parlamencie, jedna z nich jest nawet członkiem koalicji rządowej. Wszystkie uczestniczą w tworzeniu państwa demokratycznego, respektują jego zasady, szanują wybór ludzi. Ich elektorat to jakieś 10-15% populacji, a to za mało, aby mogły rządzić samodzielnie. Zresztą ludzie nie chcą powtórki z przeszłości.
- Czy zatem nie widzi Pan żadnych potencjalnych niebezpieczeństw dla inwestowania w Algierii?
- Otwarcie gospodarcze, stabilna sytuacja polityczna uczyniły z Algierii kraj bezpieczny do inwestowania. Dwa miesiące temu spłaciliśmy swoje długi, w tym małą część Polsce (11 mln USD). Teraz mamy jedynie 4,5 mld USD zobowiązań, podczas gdy jeszcze rok temu było to 15-16 miliardów. Przypuszczalnie spłacimy je w ciągu tego roku.
- Dużym koncernom łatwiej jest lokować inwestycje na terenie obcego kraju. Co z mniejszym biznesem, czy ma szansę zaistnieć na algierskim rynku?
- Tak, oczywiście to możliwe. Teraz staramy się rozwijać możliwości dla niewielkich inwestorów, bo przecież oni tworzą miejsca pracy. Mamy nawet porozumienie z Polską na małe i średnie inwestycje. Umowę tę podpisaliśmy rok temu. Inwestorzy mają gwarancję i zabezpieczenie w postaci porozumień i kontraktów. Na dzień dzisiejszy mamy w Algierii około 70 000 małych firm, takich rodzinnych i nieco większych. Rząd, przez mikrokredyty i dotacje szczególnie dla młodych przedsiębiorców, wspiera te niewielkie przedsięwzięcia.
- Jakie inwestycje są najbardziej pożądane w Algierii?
- Wszelkie inwestycje, we wszystkich sektorach. Szczególnie w przemyśle petrochemicznym, ale także inne branże czekają na zainteresowanych. Dla polskiego inwestora szczególnie ciekawy może być sektor wydobywczy oraz rolnictwo, a także turystyka. Mamy dwie agencje, które są zainteresowane współpracą polsko-algierską. Zwłaszcza południowa część kraju jest szczególnie atrakcyjna dla potencjalnych inwestorów.
- Póki co, nie ma nawet bezpośrednich połączeń lotniczych między naszymi krajami...
- Tak, takie bezpośrednie loty istniały do roku 2001, ale nie przynosiły wystarczających zysków. W ostatnim roku podpisaliśmy jednak porozumienie, dzięki któremu możemy uruchomić je ponownie, gdy tylko pojawi się takie zapotrzebowanie.
- Czy obywatele polscy mogą się spodziewać zniesienia wiz?
- Jesteśmy w trakcie procesu ułatwiania zdobywania wiz. Będziemy rozmawiać na ten temat z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, i na pewno poruszony zostanie temat całkowitego zniesienia wiz. Jeśli dwie strony tego pragną, to na pewno będzie to możliwe.
- Dziękuję za rozmowę.
|
|
|
|