Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 04/2007
Na problemy z odbiorem biomasy... Zaczęło się od młynów wodnych
|
|
Autor: opr. red.
|
Data publikacji: 22.04.2007 13:11
|
Z Grażyną Gębalą, dyrektor filii francuskiej firmy COMPTE.R w Polsce rozmawia Sylwester Wolak
- Proszę na początek przedstawić firmę bo Compte.R, mimo że na naszym rynku istnieje od dawna, to chyba nie jest jeszcze marką zbyt znaną...
- Compte wymawiane po francusku Comte znaczy hrabia. Można by powiedzieć, że nasz produkt, należy do arystokracji. Tak naprawdę Compte to nazwisko właścicieli i całej rodziny, która od prawie 120 lat w tym samym malutkim miasteczku Arlanc we Francji w Masywie Centralnym zaczęła produkować koła do młynów wodnych. Od początku istnienia ta rodzinna do dziś firma stawiała na drewno...
- No i energię (wówczas z wody)...
|
- A dziś na energię drewna. Jest to firma z tradycją, będąca liderem kotłów wodnych na biomasę. We Francji nie ma większego producenta tego typu kotłów. Jest to firma najbardziej znana, najbardziej ceniona i ciągle pozostająca w rękach rodzinnych, co nie jest tak oczywiste w dzisiejszych czasach.
- Jakie są wielkościowo te kotły?
- Firma, którą reprezentuję w Polsce, a której filię otworzyliśmy w 2006 r., produkuje kotły od 300 kW do 5000 kW. Są to kotły wodne, niskociśnieniowe, opalane zrębkami drzewnymi, słomą, trocinami. Nie ukrywam, że słoma wydaje się być interesującym produktem w Polsce, ale jednocześnie bardzo trudnym. Wielu producentów sprzedających kotły w Polsce próbuje udowadniać, że kotły potrafią spalać wszystko. My uważamy, że każdy kocioł musi być przystosowany do jednego rodzaju biomasy i nie spala wszystkiego. Nasze instalacje są dostosowane do paliwa kalibrowanego i niekalibrowanego, o różnej wilgotności. Chcemy aby nasze kotły były niezawodne i wytrzymałe, ale niczego nie pozostawiamy na los szczęścia. Nie da się w jednym kotle spalić wszystkiego, tak jak nie da się zrobić jednocześnie i sernika i jabłecznika...
- Z ziemniaków.
- Zwłaszcza z ziemniaków.
- Producenci mają częściowo rację, bo spalić się pewno da wszystko, ale to nie znaczy - spalić efektywnie i ekologicznie.
- Oczywiście. Ogień wszystko pochłonie: stare archiwum z urzędu, kartony, drewno z gwoździami, itd. Tylko jaką skuteczność ten piec osiągnie i jaką będzie miał przy tym żywotność? To są duże inwestycje, kosztowne, które bardzo szybko stają się rentowne, dzięki temu, że są skuteczne i oszczędne. Wykorzystują surowiec, który jest tani.
- A jak Wasze kotły mają się do wymogów dotyczących ograniczenia emisji. Bo, jak się domyślam, nie są to kotły do domków jednorodzinnych?
- Nie, tymi kotłami o mocy 300 kW można już ogrzewać szpital, szkołę, instytucję, dom spokojnej starości tartak, urząd gminy, basen, szklarnię. To nie są kociołki, których się używa w domu. Nasze kotły spełniają normy europejskie, zresztą taki certyfikat każdy kocioł posiada. Kotły nasze wykorzystują takie technologie, które sprawiają, że ta emisja jest jak najmniejsza.
Przykład bardzo prosty i przekonywający dla tych osób, które nie wiedzą, na czym to technicznie polega, związany jest z realizacją w ZEC w Kępicach. Znajdują się tam nasze dwa kotły 1,5 MW i 2,5 MW. Kiedy Państwo podejdą do tej kotłowni w okresie zimowym, śnieg wokół jest bielutki. Gdyby nie było komina, nie wiedziałoby się, że jest się na terenie kotłowni. Podchodząc do kotłowni, węglowej, z daleka mamy pewność, że tutaj jest kotłownia, bo widzimy to po ilości sadzy.
- Proszę powiedzieć, czy te kotły są samowystarczalne czy też wymagają wspomagania np. w okresie silniejszych mrozów?
- Są absolutnie samowystarczalne, bo np. w zimie zeszłego roku, gdy temperatury dochodziły do minus 30 stopni, te kotły się fantastycznie sprawdziły. Mamy dużo realizacji w północno-wschodniej Polsce i tam właśnie mogliśmy się przekonać o wytrzymałości takiego kotła. Dodajmy, że to nie są tylko same urządzenia do spalania... Oprócz kotła, proponujemy całą linię prowadzącą od silosu z biomasą - poprzez podajniki paliwa - aż do ewakuacji sadzy i popiołu wykorzystywanych często przez rolników.
- Jak to się stało, że w zeszłym roku, kiedy firma otworzyła przedstawicielstwo w Polsce, Pani się w niej znalazła?
- Przez wspólnego znajomego, który jest doradcą prawnym firmy na rynku francuskim. Bardzo polecał firmie Compte.R rozwinięcie działalności bezpośredniej na rynku. Działaliśmy w Polsce do tej pory poprzez pośrednika. Zdecydowanie jednak firma chciała zbliżyć się do Klienta, zapewnić mu szybki i na najwyższym poziomie serwis, doradztwo techniczne, dojście do informacji w języku polskim. Chcieliśmy być przy Kliencie - bez pośredników. Zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa pod względem handlowym, technicznym i serwisu posprzedażnego, zwłaszcza iż najczęściej dajemy gwarancję wieloletnią. To duża ilość czasu. Zdajemy sobie sprawę, że jakość serwisu przyczynia się w znacznym stopniu do naszej renomy.
- Mieszkała Pani we Francji, nie było to chyba bez znaczenia?
- Na pewno nie bez znaczenia. Wspólny przyjaciel pochodził właśnie z Francji i to, że mam podwójną narodowość, bo jestem i Polką i Francuzką sprawiło, że mogę operować w obydwu tych językach bardzo szybko i szybko doprowadzać do komunikacji między Klientem, a naszą siedzibą, między naszymi biurami projektów, a technikami. Znam rynek polski bardzo dobrze, znam bardzo dobrze funkcjonowanie firmy francuskiej. To na pewno zapewnia dużą skuteczność i dużą reaktywność na Klienta.
- Proszę powiedzieć gdzie Wasze kotły w Polsce już działają?
- Nowa Dęba, Kępice, Sępólno, Przechlewo, Kisielice. To są dla nas bardzo duże i istotne projekty, zrealizowane wcześniej przez pośrednika. Pośrednictwo pozwalało nam wejść na rynek stosunkowo szybko przez firmy lokalne, które znają problematykę biomasy i kotłów wodnych. Na pewno było to początkowo dobre rozwiązanie. Mieliśmy - przez osoby zaznajomione z tym rynkiem - wejść „do gry”. Okazało się, że chyba jednak nadmiernie wykorzystano nasze zaufanie.
Zapyta Pan, czy nasi Klienci są zadowoleni? Robimy wszystko, żeby tak było. Nie ukrywam, że nasze kotły są bardzo doceniane. Klienci są zadowoleni i widzimy, że nas potrzebują. Potrzebują nas w serwisie posprzedażnym, w doradztwie. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że firma - w momencie kiedy urwały się kontrakty z pośrednikiem - nie zostawiła Klientów bez napraw, przeglądów i stąd też była decyzja o otwarciu firmy w Polsce.
- Wspomniała Pani o 30 realizacjach w Polsce. To się może wydać niewiele, bo wciąż ktoś może myśleć, że to są malutkie i tanie kociołki.
- Cena takiego kotła waha się od 40 tys. euro do kilkuset tys. euro.
- Ale gminy mogą sobie na to pozwolić i - jak widać - sobie pozwalają.
- Dlatego, że istnieją dofinansowania. Gmina oczekuje pomocy, ma tę świadomość, że powinna stosować paliwo tanie, nie emitujące zbyt wielkich ilości spalin. To nie tylko Unia do tego zmusza, ale również gmina wie, że takie prawo istnieje, a z drugiej strony, ma świadomość, że może zostać dofinansowana przez Ekofundusz, przez Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska, że może otrzymać kredyt z Banku Ochrony Środowiska. Zresztą większość z naszych realizacji korzystała z tego typu zaplecza finansowego.
- Macie Państwo jakieś obliczenia, jak gigadżul wyprodukowany w kotle na biomasę ma się do GJ wyprodukowanego np. z węgla?
- To jest chyba najbardziej konkretny argument dla gminy. Inwestycja kosztuje sporo, poza tym budowa kotłowni wykorzystującej biomasę nie jest zadaniem łatwym, wymaga wiedzy technicznej i doświadczenia, które posiadamy i potwierdza to na takich wymagających rynkach jak kraje skandynawskie, Wielka Brytania, Portugalia, Irlandia i wiele innych. Pamiętajmy, że dzięki takiej kotłowni można zapewnić odbiorcom ciepło w cenie między 20 a 30 złotych za GJ.
- Jestem ciekaw, co usłyszymy podczas najbliższej prezentacji Waszych kotłów w PGKiM w Nowej Dębie, działających tam już 4 lata. Jak oni pozyskują paliwo?
- Rozwiązanie jest bardzo proste. Otóż w Nowej Dębie pali się tam zrębkami, ale mało tego, Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalno–Mieszkaniowej stworzyło sobie zaplecze dostaw tego surowca z obawy, że może nie mieć go stale w różnych warunkach klimatycznych. Dzisiaj muszą wręcz odmawiać niektórym dostawcom, gdyż mają aż zanadto tego surowca. W Nowej Dębie właśnie będzie o tym mowa.
- Z coraz częstszych doniesień wynika, iż jesteśmy dzisiaj w początkowym stadium afery wierzby krzewiastej, która sprzedawała się póki byli kolejni nabywcy sadzonek i jedynie na tym zarabiali plantatorzy. Dziś ponoć nikt tą wierzbą palić nie chce bo jest niewygodna w transporcie, a w latach, gdy lansowano salix viminalis, obsadzono nią całkiem spore areały w miejscach bardzo odległych od przedsiębiorstw spalających lub współspalających biomasę w celach energetycznych. Wasze kotły mogłyby być opalane wierzbowymi zrębkami?
- Oczywiście. Nowa Dęba spala do 30% wierzby.
- W wielu województwach nikt jednak nie chce kupować wierzby. Dla tamtejszych producentów szansą byłoby, gdyby kotłownie gminne, szkolne, urzędowe...
-... wykorzystywały ten surowiec w fantastyczny sposób, tym bardziej, że kotły akceptują bardzo dużą wilgotność zrębek, dochodzącą do ponad 60%. Nie trzeba specjalnych suszarni, ani przygotowania tego surowca.
- Czyli można palić wierzbą, zwiezioną prosto z pola...
- Dokładnie w tzw. wilgotności naturalnej. Drewno świeżo ścięte ma 45% wilgotności. Może iść prawie prosto do kotła. Oczywiście idealną, sytuacją byłoby mieszanie z suchym surowcem, żeby zwiększyć skuteczność spalania.
- A jaka jest efektywność takiego kotła?
- Kocioł osiąga najwyższe parametry sprawności. Mało tego, naszym Klientom proponujemy często, że jeśli chcieliby osiągać 1,5 MW mocy, to wystarczy kocioł 1,2 MW, bo on osiągnie tę moc również.
Doświadczenie, najwyższa technologia grzewcza, nad którą stale pracują nasi technicy i inżynierowie (skądinąd jesteśmy zainteresowani również świetnie wykształconymi i doświadczonymi polskimi technikami i inżynierami z tej dziedziny ), stała troska o innowacje i poprawę maksymalnych osiągów przynoszą wymierne korzyści. Wiemy dobrze, że ochrona środowiska to nasz cel i obowiązek, przyroda musi skorzystać z postępu technologii.
- Dziękuję za rozmowę.
|
|
|
|