Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/237/-1/29/
|
Estonia, Irlandia, Niemcy, Irak… Za granicę za chlebem!
|
Informacje
Numery
Numer 06/2003
Z Bogusławem Mrzygłodem, dyrektorem ds. handlu i marketingu w PMUE REMAK SA
rozmawia Sylwester Wolak
- Coraz więcej firm krajowych - wobec stagnacji na naszym rynku - zaczyna poszukiwać zleceń za granicą. Słyszałem, że wrócił Pan ostatnio z Irlandii i - jak się domyślam - nie była to podróż prywatna lecz wyjazd mający zapewnić REMAKOWI pracę w tym kraju. Czy do Irlandii - „za chlebem” - wybieracie się sami, czy też przymierzacie się do kontraktu wspólnie z innymi podmiotami?
- Na prace w Irlandii ofertę składamy wspólnie ze ZRE Katowice firmie Foster Wheeler. ZRE już działa na tamtym rynku więc samodzielne wchodzenie do Irlandii byłoby bardzo kosztowne, a wspólnie ze ZRE jesteśmy w stanie dać FW ofertę konkurencyjną.
- Czy to już jest konkretna oferta?
- Tak. To jest oferta zwiększająca kontrakt, który ZRE posiada na rynku irlandzkim na montaż kotła o mocy 150 MW w elektrowni w Shannonbridge.
- Czy wykonując zlecenia dla Foster Wheelera w Polsce, macie łatwiej ubiegając się o kontrakty oferowane przez FW za granicą?
- Myślę, że to raczej jest tak, iż FW opiera się na solidnych i sprawdzonych wykonawcach. Ale oczywiście, jeżeli w Polsce coś zrobiliśmy i zostało to dobrze ocenione, to jest to jakby naszą referencją na wykonanie pracy gdzie indziej. Zresztą nie tylko w Polsce wykonywaliśmy zlecenia FW. Wspomnę tu choćby duży montaż w Burghausen (RFN), teraz też realizujemy duży kontrakt na montaż 4 kotłów w Estonii (to jeden z największych kontraktów w historii naszej firmy). Liczymy tu dodatkowo i na to, że po wejściu Polski do UE ograniczenia lokalne będą się zmniejszać bo przecież część krajów „Piętnastki” chce pozwolić nam pracować na ich terenie bez żadnych ograniczeń już od momentu naszej akcesji do UE. Uważam, że polskie firmy - w tym również i REMAK - jeszcze przez długi czas będą miały mocną pozycję przetargową za granicą choćby z powodu znacznie niższych u nas kosztów pracy.
- Czy zatem Wasze ostatnie działania za granicą - w Irlandii, w Niemczech - należy uważać za przygotowania do pracy na unijnym rynku?
- Tak. W 2003 roku mamy spory udział eksportu (Niemcy, Estonia). W przychodach REMAKU wyniesie on około 35 procent. Przewidujemy, że udział eksportu w następnych latach może się zwiększyć. Konkurencji firm zachodnich się nie obawiamy. Technologie i tak będziemy stosować zachodnie, a będziemy konkurencyjni w zakresie kosztów pracy.
- Czy to, że mocny w Europie koncern Acciona jest - poprzez Mostostal Warszawa - współwłaścicielem REMAKU, będzie się przekładać na większe możliwości zdobycia europejskich kontraktów?
- Przewidujemy, że Acciona będzie w stanie nam pomóc byśmy mogli wejść szerszym frontem na rynki Europy. Zwłaszcza, że część krajów przymierza się do likwidacji energetyki jądrowej co pociągnie za sobą konieczność budowy elektrowni konwencjonalnych. Mocno się do tego przygotowujemy.
- Na czym polegają te przygotowania?
- Cały czas prowadzimy restrukturyzację firmy, zmierzającą do obniżki kosztów, do dostosowania się struktury wewnętrznej do wymogów europejskich. Kiedyś pierwszym etapem było ISO 9002. Teraz przygotowujemy się do wdrożenie nowszej wersji tego ISO. Przygotowujemy się również do otrzymania dopuszczeń ASME, co jest związane ze współpracą z firmami amerykańskimi.
- Bardzo modnym rynkiem są również kraje b. ZSRR…
- Rynek rosyjski jest znacznie trudniejszy. Działa tam wiele firm lokalnych, które też mają niskie koszty pracy. Rynek ten będzie potrzebował najnowszych technologii lecz - przypuszczam - że wykonawstwem zajmą się firmy rosyjskie. To samo jest z Chinami, gdzie roczne przyrosty mocy zainstalowanej są olbrzymie. Możemy tam wejść tylko z technologią, a nie z usługami montażowymi ponieważ lokalne koszty są zdecydowanie niższe.
- A inne kierunki geograficzne? Tyle się teraz mówi o szansach dla Polski, płynących z zapowiadanego uczestnictwa w odbudowie Iraku…
- Jestem z Irakiem emocjonalnie związany. Pracowałem tam w latach osiemdziesiątych na kontrakcie „Instalexportu”. Ostatni razy byłem w Iraku 3 lata temu i zobaczyłem kraj w ruinie, a elektrownie wyeksploatowane. Od wojny kuwejckiej z 1990 r. przemysł iracki nie dostawał żadnych części zamiennych. Eksploatacja była prowadzona w sposób często niefachowy. Nie raz części z jednego ciągu technologicznego zabierano do innego ciągu by przynajmniej jeden z nich - na tych „pożyczonych” częściach - mógł funkcjonować. Niewłaściwa eksploatacja, jak również zwykłe zużycie spowodowały, że obecnie dwie trzecie energetyki irackiej wymaga głębokiej modernizacji. Często pojawia się wręcz konieczność wybudowania obok wyeksploatowanego zakładu, zupełnie nowych elektrowni. Przypuszczam więc, że gospodarka iracka, otrzymując systematyczne zastrzyki finansowe z tytułu eksportu ropy naftowej, na co pozwoliło już ONZ, będzie się rozwijać, a to spowoduje konieczność dostarczania dużych ilości energii elektrycznej, a więc najpierw będzie potrzebna modernizacja i rozbudowa tamtejszej energetyki. Uważam, że polskie firmy mają szansę na znalezienie się w gronie wykonawców w tym sektorze. Już nawet poczyniliśmy pewne działania w tym kierunku, zgłaszając się m.in. w Departamencie Stanu i Departamencie Handlu USA oraz do firm amerykańskich, które mają szansę na prowadzenie prac modernizacyjnych w Iraku. Są to Foster Wheeler i Bechtel…
- Czyli w sumie zgłaszacie się do firm, które już Was znają…
- Tak. Firmy amerykańskie są naszymi znaczącymi klientami…
- Jak widziałby Pan rolę REMAKU na terenie Iraku. Czy jako podwykonawcy FW czy też wchodziłyby w grę samodzielnie realizowane kontrakty?
- Na pewno jako podwykonawcy strony amerykańskiej. Proces ofertowania z pewnością będzie wykonywany przez firmy amerykańskie, które będą chciały zastosować w Iraku swoje własne technologie i rozwiązania konstrukcyjne. REMAK może być tam wykonawcą demontażu, montażu urządzeń, może być częściowym dostawcą - ale na bazie technologii amerykańskich.
- Jak - w Pańskiej ocenie - wygląda perspektywa czasowa prac w Iraku?
- Myślę, że może to nastąpić mniej więcej za rok. Proces inwestycyjny w energetyce jest bardzo długi. Najpierw energetyka iracka musi zostać oceniona przez cywilnych specjalistów, Irak musi zacząć mieć wpływy ze sprzedaży ropy, by miał czym zapłacić za modernizację, muszą zostać rozpisane przetargi na modernizację poszczególnych elektrowni. Potem nastąpią prace projektowe, zostaną zamówione elementy wyposażenia elektrowni, a dopiero później będziemy mogli wejść na plac montażu. Jeśli będą zlecenia demontażu, to ta możliwość naszego wejścia mogłaby nastąpić szybciej…
- Czy ewentualne wyjście REMAKU do Iraku poskutkuje tym, iż firma przestanie wykonywać prace na rynku krajowym?
- Nie zamierzamy się wycofywać z krajowego rynku. Będzie on w dalszym ciągu głównym rynkiem zbytu dla naszych usług. W tej chwili jesteśmy wykonawcą modernizacji Elektrowni Turów, montażu kotła dla bloku o parametrach nadkrytycznych o mocy 460 MW w Elektrowni Pątnów. Chcemy być na rynku krajowym na tyle, na ile będzie to możliwe, na ile uda nam się wygrywać w przetargach. Na najbliższe lata przewidywana jest budowa bloku o mocy 460 MW w Elektrowni Łagisza oraz bloku 833 MW w Elektrowni Bełchatów. Modernizacja polskiej energetyki także musi postępować, bo część bloków jest również wyeksploatowana.
- Jak się na to przekładają liczne opinie o nadmiarze mocy produkcyjnych polskiej energetyki?
- Uważam, że tu winny decydować koszty wytwarzania energii. Po uwolnieniu rynku może się zdarzyć, że pozostaną na nim tylko elektrownie produkujące prąd najtaniej, a wszystkie nowe obiekty są budowane z zamiarem obniżenia kosztów wytwarzania. Sądzę, że to winien być proces ciągły i że nawet nadmiar mocy w tej chwili nie powinien wstrzymywać modernizacji energetyki, ponieważ ci, którzy będą mieć nowe bloki, będą w stanie produkować energię taniej - zwłaszcza na bazie węgla brunatnego. Proszę popatrzeć, że obecnie większość inwestycji modernizujących bazę wytwórczą jest realizowana bądź planowana w elektrowniach opalanych węglem brunatnym; w Turoszowie, Bełchatowie, ZE PAK-u, bo ci producenci, którzy już dziś produkują tanio, będą mieli zapewniony zbyt na swą energię - zwłaszcza jeśli ją będą produkować jeszcze taniej. Z kolei elektrownie na węgiel kamienny z blokami budowanymi jeszcze w latach 50. ub. wieku z pewnością nie będą konkurencyjne…
- Nie obawia się Pan, że nie całkiem klarowna sytuacja, w jakiej znajduje się w tej chwili ZE PAK, będąca efektem problemów, jakie ma inwestor strategiczny w Zespole, może poskutkować zaniechaniem trwających już prac modernizacyjnych w Pątnowie?
- Nie sadzę. Wykonujemy tam prace montażowe na części ciśnieniowej kotła. Trudno sobie teraz wyobrazić wstrzymanie tych prac, ponieważ one nie są takie drogie, natomiast skutki wstrzymania prac mogłyby być katastrofalne. Kocioł jest już dostarczony do elektrowni, a koszta montażu - na tle kosztów całej inwestycji - nie są naprawdę znaczące.
- Wróćmy na moment do Waszych prac zagranicznych. Gdzie dziś - oprócz Estonii - REMAK wykonuje prace montażowe?
- Jesteśmy w Niemczech; w Mannheim i Herbrechtingen. Montujemy tam kotły do spalania odpadów i śmieci. Swoje usługi oferujemy również we Francji, Holandii, Szwecji, Irlandii i na Słowacji.
- A czy w Polsce, która - jak się wydaje - jest jednym, potężnym parkiem… wysypisk śmieci, jest zapotrzebowanie na budowę kotłów do spalania odpadów? Oficjalnie wiele się na ten temat mówi…
- Spalarnie śmieci są na całym świecie. W krajach UE, gdzie normy czystości powietrza są ostre, tych spalarni jest wiele. U nas są na razie tylko składowiska odpadów, które zajmują powierzchnię oraz zatruwają ziemię i wody. Niestety nasze przewrażliwienie ekologiczne nie dopuszcza możliwości wybudowania ekologicznej spalarni odpadów. Każdy samorząd chętnie by się zgodził na budowę spalarni, ale… na terenie sąsiedniej gminy. Stąd nie ma dziś w Polsce spalarni referencyjnej, którą można by pokazać przedstawicielom samorządów, udowodnić, że dobrze oczyszczone spaliny nie są toksyczne itd. Niedawno w centrum Paryża widziałem spalarnię, której emisja zawierała mniej zanieczyszczeń niż powietrze używane do spalania. Inna sprawa, że tło zanieczyszczeń powietrza w Paryżu jest zdecydowanie wyższe niż w wielu polskich miastach.
- Te kotły na śmieci to pewno nie polska myśl techniczna...
- Tak. Jesteśmy tam podwykonawcą i opieramy się na technologiach zachodnich.
- Ale załóżmy, że w kraju pojawia się gmina, zainteresowana rozwiązaniem problemu śmieci u siebie i chce zlecić budowę elektrociepłowni spalającej odpady. Co wtedy?
- Jesteśmy w stanie znaleźć wiarygodnego dostawcę technologii i przeprowadzić całą tę inwestycję.
- Dziękuję za rozmowę.
Artykuł opublikowany pod adresem: http://gigawat.net.pl/article/articleprint/237/-1/29/
|
Copyright (C) Gigawat Energia 2002
|