Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 12/2006

Irak: Preludium apokalipsy


Rozpad państwa irackiego jest więcej niż prawdopodobny. Skokowy wzrost cen ropy, to jedynie czubek góry lodowej związanych z tym problemów. Sytuacja stwarza zagrożenie dla całego przemysłu wydobywczego w regionie.

Historia państwowości irackiej to stosunkowo krótki ale za to niezwykle ekscytujący epizod w dziejach regionu. Obfitował on w wydarzenia dramatyczne, pełne napięć i niespodziewanych zakończeń. Owo nieprawdopodobne bogactwo formy i treści przypisać należy współtworzącym go politykom, niekiedy zwyrodniałym psychopatom, a innym razem wspaniałym mężom stanu, zawsze jednak - bez względu na to, kim byli - pełnym ambicji i pomysłowości, aby wcielać swe plany w życie. Stąd też dokonywane tu zamachy stanu wielokrotnie stanowiły inspiracje dla autorów kryminałów i powieści sensacyjnych. Nic dziwnego, w zestawieniu bowiem z rozgrywającymi się tu przez ostatnie dziesięciolecia wydarzeniami, nawet najbardziej wybujała wyobraźnia pisarzy pozostaje jedynie wyjałowionym z wszelakiej finezji pragmatyzmem, przewidywalnym bardziej niż treść instrukcji obsługi młotka.

Czy równie zaskakujący i pełen niespodzianek będzie zdający się nieuchronnie zbliżać koniec państwa irackiego? Dziś nie sposób odpowiedzieć na to pytanie. Pewne jest tylko jedno: dobrego rozwiązania nie ma, prawdopodobny jest zatem każdy czarny scenariusz – takie wielowariantowe preludium apokalipsy.

Stworzone przed niespełna wiekiem przez Brytyjczyków państwo w Mezopotamii o powierzchni o 1/3 większej niż obszar dzisiejszej Polski, od początku było całkowicie sztucznym tworem politycznym. Takim niewydzielonym tradycją historyczną konglomeratem etniczno–wyznaniowym, wyjąwszy okręgi północne, wykrojonym z świata arabskiego fragmentem posiadającym tylko jedną czytelną, opartą w przybliżeniu na kryterium narodowościowym granicę na wschodzie.

Protektorzy i polityczni budowniczowie tego quasipaństwawidzieli w nim głównie bazę wojskową, będącą punktem oparcia dla swych wpływów w regionie. Ustanawiając powolne sobie rządy, nadzorowali za ich pośrednictwem politykę zagraniczną i obronną tego kraju, a przede wszystkim tutejsze złoża ropy naftowej. Nie liczyli się przy tym z nikim i z niczym. Churchill wysuwał propozycję likwidacji raz na zawsze problemu powstań kurdyjskich przy wykorzystaniu trujących gazów bojowych, a gdy w 1956 roku świat arabski w czasie konfliktu sueskiego jednoznacznie poparł Egipt, to właśnie z podbagdadzkich lotnisk startowały brytyjskie samoloty do bombardowań miast nad Nilem. Było to możliwe, bo w kraju panował terror, a podstawowym narzędziem sprawowania władzy był karabin.

Przewrót 14 lipca 1958 roku w Bagdadzie – to światowy klasyk zamachów stanu i to rodzimej produkcji. Nie spodziewano się go bowiem w Białym Domu, na Kremlu ani też przy londyńskiej Downing Street. Stanowił prawdziwe arcydzieło gatunku. Seria z karabinu maszynowego, uśmiercając króla oraz regenta, położyła kres monarchii i powołała do życia republikę. Mieszkańcy Iraku nie zdążyli dobrze odetchnąć, a krajem wstrząsnął nowy pucz, a po nim kolejny. Każdy następny dyktator zwany tu prezydentem, przejmując rządy, deklarował demokratyczne reformy, starając się jednak za wszelką cenę dzierżyć władzę mocniej niż poprzednik. To była bodaj jedyna nauka wyniesiona z lekcji danej im przez upadający reżim, ponieważ później popełniali dokładnie ten sam błąd, dając się wciągnąć w zimnowojenną rywalizację mocarstw po jednej ze stron i narażając się na sfinansowanie zamachu przez drugą.

Tym sposobem Irak był zawsze państwem policyjnym. Brutalna przemoc i siła utrzymywały tu jedność. Za Saddama wyeksponowany został dodatkowy czynnik integracyjny: konflikt zbrojny z zewnętrznym wrogiem. Początkowo zresztą na rachunek sponsorów. Subsydiowała go Moskwa, a w Waszyngtonie mówiono o nim „sukinsyn, ale nasz”. Nawet sąsiednie monarchie nie szczędziły dlań petrodolarów, widząc w Iraku zaporę przed eksportem szyickiej rewolucji z Iranu.

Kłopoty dla niego się zaczęły, gdy wraz z końcem zimnej wojny zwaśnione dotąd strony przestały być zainteresowane łożeniem pieniędzy na satrapę, ceny ropy spadły, a sąsiedzi nie kwapili się do pokrycia strat poniesionych przez Irak broniący ich przed fundamentalizmem zza swej wschodniej granicy. Próba samodzielnego wyegzekwowania należności poprzez zajęcie Kuwejtu skończyła się dlań źle. Był to początek końca dyktatora.Izolowany na arenie międzynarodowej miotał się tylko, wygrażając komu popadło, choć realne zagrożenie stanowił jedynie dla swych obywateli.

Usunięcie go uwolniło ich jednak od cierpień i przemocy tylko na krótki moment. Powstała trudna do wypełnienia pustka. Mieszkańców różnych regionów Iraku i tak nigdy zbyt wiele nie łączyło, teraz resztki tych więzi zostały zerwane. Ludność zasobnych naftowych prowincji pragnie daleko posuniętej decentralizacji, silnych samorządów i pozostawienia im do dyspozycji dochodów z eksploatacji lokalnych złóż. To, rzecz jasna, nie odpowiada pozostałym, żyjącym na pozbawionych bogactw terenach. Oni chcą sprawnych centralnych rządów, co godzi w interes poprzedniej grupy. Póki co nie ma zresztą czego dzielić. Po wojnach i embargu niewiele bowiem zostało.

Dzieła zniszczenia dopełniła tocząca kraj już trzeci rok anarchia. Bieda okazała się doskonałą używką dla religijnego fundamentalizmu. To ona nadała nowego znaczenia istniejącej tu mozaice wyznaniowej. Sprawy wiary i dotąd były ważne, nigdy jednak aż tak bardzo jak obecnie. W odniesieniu do polityków uznawano to za ich prywatną sprawę. Stąd choć przez niemal wiek historii kraju zawsze rządzili w nim sunnici, to nie brakło też ministrów czy nawet premierów szyickich: Salih Dżabr, Muhammad as-Sadr etc. Działo się tak, ponieważ przynależność religijna do takiej czy innej grupy nie była czynnikiem decydującym o powierzeniu danej osobie urzędu. Bardziej liczyły się umiejętności, zasługi czy lojalność wobec rodziny królewskiej bądź prezydenta. Niestety teraz to do niedawna najbardziej laickie państwo arabskiego Wschodu z chrześcijańskim szefem dyplomacji stało się bastionem ortodoksji islamskiej, i bynajmniej nie jest to tylko zwykła euforia towarzysząca zniesieniu długotrwałych ograniczeń.

Nic nie jest w stanie zapobiec promieniowaniu tych wpływów na państwa ościenne. Na pierwszej linii frontu znajduje się Kuwejt. Bajecznie bogata społeczność księstwa dziś stoi murem za swym władcą, ale dalszego rozwoju wydarzeń nie da się przewidzieć. Hojność i pieniądze nie uratowały w 1979 roku irańskiego szacha Rezy Pahlaviego przed utratą władzy na rzecz radykalnych przywódców religijnych, dlaczego zatem miałyby ochronić szejka. Zresztą, póki co, kuwejckie kompanie naftowe czerpią potężne zyski z nieskrępowanej eksploatacji nadgranicznych złóż. Robiły to już wcześniej w czasie wojny iracko–irańskiej, ale po zakończeniu tego konfliktu Saddam wystawił szejkanatowi rachunek za ropę z zasobów Al-Rumaila, i kraj stał się na pół roku częścią Iraku. Gdy nie ma Saddama i suwerennych władz w Bagdadzie ani nikogo, kto upomniałby się o iracką własność, rządzący Kuwejtem książę Sabah al-Ahmad al-Dżabir as-Sabah stanie się z pewnością jeszcze zamożniejszy, ale miejscowy tron prawdopodobnie mniej stabilny niż kiedykolwiek. To poważny problem i powód do niepokoju nie tylko dla niego samego.

Zamęt w Iraku niesie podobne zagrożenia dla monarchii saudyjskiej coraz częściej ostatnimi czasy oskarżanej o uleganie zachodnim wpływom politycznym. Po przejęciu przez radykałów muzułmańskich władzy w południowych prowincjach irackich obszar Arabii Saudyjskiej będzie terenem prowadzonej stamtąd wzmożonej penetracji politycznej, ziemia proroka i znajdujące się na niej miejsca kultu religijnego są gwarantem tego procesu.

Narażona jest również Jordania. Tutejsza monarchia, ideowo bodaj najbardziej zbliżony – obok tunezyjskiego – do zachodnich standardów reżim świata arabskiego, a na pewno regionu. Od lat jest na celowniku organizacji ekstremistycznych, choćby za utrzymywanie relatywnie poprawnych stosunków z Izraelem.

U pozostałych sąsiadów Iraku zdają się panować nieco odmienne emocje związane z prawdopodobnym rozkładem tamtejszej państwowości. Na pierwszy plan wybija się brak obaw co do ewentualnych negatywnych konsekwencji, jakie mogłyby ponieść z tego powodu. Raczej wiążą one z tym zdarzeniem spore nadzieje. Precyzyjnie niecierpliwie czekają na swoją kolej, aby uszczknąć kawałek irackiego tortu. Potencjalnie najmniej do zyskania ma Syria, i przynajmniej na razie nie wychodzi przed szereg. Nie wydaje się być to trwałe status quo, projekty tzw. „Wielkiej Syrii” nie poszły tu na zawsze w zapomnienie.

Iran zawsze łakomym okiem spozierał na graniczne wody ujścia Eufratu i Tygrysu – Szatt el–Arab. Interesowały go tez północno-wschodnie, górskie obrzeża Iraku, dokąd niejednokrotnie wkraczały już wojska irańskie w pogoni za rebeliantami, usiłującymi wzniecić powstanie kurdyjskie za wschodnią granicą.

Także Turcja najwyraźniej nie ma ochoty tolerować gdziekolwiek samodzielności Kurdów, określanych w oficjalnej nomenklaturze władz w Ankarze mianem górali tureckich. Tylko wizja zamknięcia drogi do Unii Europejskiej powstrzymuje ich przed zajęciem bogatych w ropę terenów jeszcze północnego Iraku. Jeśli jednak kiedyś coś uniemożliwi Turcji integrację z państwami Starego Kontynentu, przypuszczalnie anektuje ona te obszary.

Sytuacja w Iraku to przysłowiowy miecz Damoklesa, wiszący nad światową polityką i gospodarką. Prędzej czy później musi spaść. Skalę poczynionych zniszczeń z tego tytułu trudno sobie aż wyobrazić, horrendalne ceny ropy – to jedynie wierzchołek góry lodowej płynących stąd problemów. Rozkład Iraku to bowiem preludium do całkowitej przebudowy stosunków regionalnych, procesu o ponadczasowych, nie dających się zamknąć żadnymi ramami chronologicznymi, konsekwencjach.

Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj

Zamów prenumeratę




 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator