Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 03/2007
Paryżanie nie wyrzucają „bogactw” do kosza... Nie mają węgla, palą śmieciami.
|
|
165 milionów ton rocznie odpadów z gospodarstw domowych w Unii Europejskiej to – jak sam przyznaje Hubert de Chefdebien, wiceprzewodniczący SNIDE (stowarzyszenia francuskich przedsiębiorstw oczyszczania) i dyrektor ds. energetycznego wykorzystania odpadów w CNIM, zarządzającym podparyskim zakładem segregacji i przetwarzania oraz spalarnią odpadów w St Ouen L’Aumone – wielkość prawdopodobnie znacząco zaniżona i faktyczna produkcja odpadów z gospodarstw domowych (z pominięciem odpadów komunalnych) w Unii Europejskiej może wynosić i dwa razy tyle.
|
Z kolei dokładniej policzone dane na temat rocznej produkcji odpadów w samej Francji przytłaczają jeszcze bardziej: 51 mln ton komunalnych (w tym 27 mln to odpady z gospodarstw domowych), 112 mln ton rocznie – przemysłowych, 7 mln ton – niebezpiecznych i aż 480 mln ton rocznie odpadów rolniczych. To wszystko – tylko w samej Francji – daje 650 mln ton wszystkich odpadów rocznie.
Trudno się więc dziwić, że właśnie tu coraz powszechniej ponownie wykorzystuje się odpady, nadające się do recyklingu, a te - których przetworzyć się nie da – spala się, produkując z nich energię elektryczną i cieplną lub tez pozostawia na składowiskach.
W opinii Huberta de Chefdebien, z ponad 27 mln ton odpadów produkowanych rocznie we francuskich gospodarstwach domowych, 2,8 mln ton (10%) trafia do recyklingu (makulatura, plastiki, szkło itp.), 1,8 mln ton (7%) jest unieszkodliwianych biologicznie (rozkład lub przyspieszone przetwarzanie odpadów organicznych w kompost), 12,6 mln ton (46%) jest składowanych na wysypiskach, a 10 mln ton rocznie (37%) jest spalanych – w większości w instalacjach umożliwiających odzyskanie energii (tylko ok. 500 tys. ton odpadów jest spalanych bez energetycznego wykorzystania).
Do zakładu w St Ouen L’Aumone ciężarówki dowożące śmieci podjeżdżają co chwilę. Nie ma tu jednak rozjeżdżonych dróg (pewno asfalt lepszy niż u nas), śmieci walających się na poboczach i niemożliwego smrodu w promieniu wieluset metrów.
Powalający z nóg zapach oczywiście jest, ale tylko w zamkniętej hali kompostowni, gdzie wszelkie odpady organiczne – pod wpływem ciepła i pary wodnej, przechodzą przyspieszoną „reinkarnację” i – po przejechaniu kilkuset metrów na zautomatyzowanej taśmie – przeistaczają się w kompost.
Ale po kolei, bo nim odpady trafią na taśmę kompostującą, to się muszą wcześniej dość sporo najeździć na innych taśmach, na których wybiera się ze śmieci wszystko, co tylko nadaje się do wykorzystania.
W zakładzie przetwarza się wyłącznie odpady z gospodarstw domowych, czyli to, co zwiozą tu z Paryża firmy będące odpowiednikami naszych MPO, a więc wyjątkowo niebezpieczne odpady przemysłowe trafiają się tu raczej dość rzadko.
A zatem zaczynamy...
W pierwszej hali, gdzie segreguje się odpady, praca jest częściowo zautomatyzowana. Częściowo, bo śmieci na taśmę trafiają automatycznie, taśma przesuwa się automatycznie, ale już wybierać „co lepsze kąski” trzeba ręcznie. Taśma transportująca wije się w różnych kierunkach, żeby „wybieraczy” mogło przy niej stanąć jak najwięcej...
Gdy, dzięki uprzejmości UBIFRANCE, zwiedzałem podparyski zakład unieszkodliwiania odpadów, nie wiedziałem jeszcze, iż wkrótce taką samą drogę zawodową przy taśmie ze śmieciami, ale na Wyspach Brytyjskich, wybierze Agata Wróbel, ale dobrze się stało, że naszej mistrzyni olimpijskiej udało się zmienić zajęcie...
Wróćmy do „wybieraczy”. Ubrani w firmowe kombinezony, przeważnie imigranci z Afryki, w pośpiechu wybierają z przesuwającej się kupy śmieci a to plastikowe butelki, a to gazety, różne papiery, tekturę, metalowe kapsle, puszki, szmaty itp. Każdy wybiera coś innego i wrzuca do ustawionego obok siebie pudła.
Sprasowana makulatura na olbrzymich paletach jest odbierana przez zakłady celulozowe, plastikowe butelki również zostaną przetworzone, podobnie jak gwoździe, śruby i łańcuchy. Nieliczne butelki szklane i puszki aluminiowe (widać, że paryżanie przywykli do segregacji śmieci, i takich „bogactw” do zakładu trafia niewiele) wędrują do kontenerów, przeznaczonych dla hut.
A co zostało na naszej taśmie? Czego nie wychwyciły bystre oczy „wybieraczy” odpadów nadających się do przetworzenia?
To zadziwiające, jak sprawnie pracują ci ludzie. Na taśmie już tylko trochę ziemi, liści, resztki jedzenia, trawa, kawałki drewna, a to wszystko przemieszane z zabrudzonymi, podartymi, plastikowymi workami, dalej kawałki płytek PCV, czasem opony lub ich fragmenty, szczątki listew, winylowa płyta, plastikowe opakowania i znów mnóstwo, mnóstwo foliowych worków...
Teraz znów „fucha” dla „wybieraczy” stojących na końcu taśmy; wszystko, co jest z tworzyw sztucznych, co z powodu zanieczyszczenia nie zostało wybrane wcześniej, musi być wybrane teraz bo na taśmie zostaną tylko odpady organiczne, które zaraz pojadą „na przyspieszony kurs rozkładania się do kompostu”.
Murzyni sprawnie wybierają ostatnie tworzywa sztuczne, już bez żadnej segregacji, wrzucając je do stojącej pod nimi ciężarówki, kursującej stale między halą, gdzie przebiera się śmieci i spalarnią (raptem z 60 metrów). Odpady organiczne, dla pewności jeszcze przepuszczony przez coś, w rodzaju młynka, pojechały się wygrzewać w kompostowni, a my przechodzimy do spalarni.
Tu pełna automatyzacja. W centralnej nastawni kilka komputerów i chłopak z joystickiem przy przeszklonej szybie - z widokiem na basen, do którego ciężarówki wsypują śmieci.
To operator dźwigu, nabierającego śmieci i wrzucającego je do zasobnika komory spalania. A kocioł to też nie byle co... Kilka rodzajów ruchomych rusztów, fluidalne złoże stałe, spalanie pirolityczne w wysokiej temperaturze, co znacząco obniża emisję rakotwórczych dioksyn i furanów. I para (czytaj: ciepło) nie idzie w gwizdek. Spalane tu śmieci ogrzewają okoliczne domy, w których zamieszkuje ok. 30 tysięcy osób. Wytwarzana przy okazji energia elektryczna nie osiąga wielkości imponujących, ale w zupełności wystarcza do pokrycia zapotrzebowania zakładu.
Hubert de Chefdebien zapewnia, że – wbrew powszechnej opinii – niemożliwe do przerobienia, spalane tutaj odpady wcale nie wymagają dużych ilości energii do ich spalenia. Odpowiedni proces spalania sprawia, iż są wręcz samozapalne, stąd też tego typu multitechnologiczne zakłady unieszkodliwiania odpadów potrafią na siebie zarabiać. Oczywiście, żeby tak było, ważny jest i przyjazny, polityczno-ekonomiczny klimat dla tego typu działalności.
Ale czy – wobec szacunków, że już wkrótce, dzięki spalaniu odpadów będzie można zmniejszyć o 6% francuski import ropy naftowej, że energia z ich spalania w najbliższym czasie będzie stanowić blisko ¼ energii uzyskiwanej ze źródeł odnawialnych i będzie nieporównywalnie duża w stosunku do razem wziętych wielkości uzyskiwanych z pomp ciepła, geotermii, ogniw słonecznych, z energii wiatrowej i fal morskich - klimat polityczno-ekonomiczny może być zły?
Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj
Zamów prenumeratę
|
|
|
|