Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 04/2009
Bogdan Pilch, wiceprezes Electrabel Polska grupa GDF Suez:
|
|
Autor: opr. red.
|
Data publikacji: 10.05.2009 11:40
|
Polski nie stać na dwa strategiczne projekty gazowe czyli...
więcej rachunku ekonomicznego, a mniej polityki
Od 20 lat funkcjonuję w sektorze energetyczno-paliwowym, w firmach prywatnych, głównie zagranicznych, które mają może trochę inne spojrzenie na polską sytuację. I mam takie oto deja vu: z jednej strony jest sielankowy obraz znakomitych perspektyw, a z drugiej stoimy w obliczu potężnych problemów: zarówno jako konsumenci gazu oraz jako główny jego dostawca czyli firma PGNiG. Jest jak jest, a nie jest dobrze. Dlaczego tak się dzieje? Według mnie podstawową przyczyną jest zbytnie upolitycznienie tego sektora i zbytnia ingerencja polityków w działalność, która powinna rządzić się przede wszystkim zasadami komercyjnymi. Praktycznie ma to miejsce od początku transformacji.
|
Mamy coraz to różnego koncepcje zmieniające się wraz ze zmianą konfiguracji politycznych. Chroniczne negowanie działań poprzedników i brak ciągłości działań. Za mało jest działań stricte komercyjnych i rachunku ekonomicznego. Firmy tego sektora zarządzane są w sposób polityczny i to jest główny powód dotychczasowych niepowodzeń. Dotychczasowe polskie działania w dziedzinie dywersyfikacji to są ciągłe niepowodzenia. Ja nie chcę być krytykiem, bo często mój głos jest tak odbierany. Ja chcę być tylko realistą. I chcę żebyśmy wszyscy byli realistami. Obecne plany opierają się na pobożnych życzeniach. Rząd popełnia takie same błędy jak jego poprzednicy. Polski nie jest obecnie stać na dwa projekty strategiczne w dziedzinie gazownictwa: rurociąg skandynawski i terminal LNG. Powinniśmy się zdecydować na jedno lub na drugie. Powinny być polityczne decyzje kierunkowe, a później ich realizacja na zasadach czysto komercyjnych.
Skoro projekt skandynawski ma być atrakcyjny to dlaczego nie przedłużono krótkoterminowej umowy ze Statoilem tylko zdecydowano się na podpisanie kontraktu z VNG?
Odpowiedź jest prosta! Niemcy złożyli tańszą ofertę. Transport gazu skandynawskiego plus jego cena powodują, że finalny koszt jest za wysoki. I nie możemy zapominać o uwarunkowaniach zewnętrznych. Polska nie jest enklawą. W Europie jest obecnie realizowanych szereg projektów gazowych. W niedalekiej już przyszłości ten rejon, z którego planujemy sprowadzać przynajmniej 6 mld m sześc. gazu rocznie będzie musiał konkurować z gazem tłoczonym przez Nord Stream. Najpierw będzie to 27 mld m sześc. rocznie, a później dwa razy tyle. Ten gaz będzie cenowo konkurencyjny w stosunku do gazu, który my będziemy sprowadzać. I co wtedy? Kto zmusi PGNiG do podpisania kontraktu, jeśli na takie ryzyko będzie wystawiony? Wola polityczna to jest jedno, a rachunek ekonomiczny to jest drugie. I dopóki w decyzjach nie będziemy kierowali się przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym, a polityką - to będzie jak będzie czyli ciągle będziemy mówić tylko i wyłącznie o ambitnych planach.
Notował: Jacek Balcewicz
|
|
|
|