Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 04/2004
Polscy wytwórcy wcale nie chcą kupować spółek dystrybucyjnych…
|
|
Oni chcą je dostać
– twierdzi Leszek Juchniewicz, prezes Urzędu Regulacji Energetyki
Elektroenergetyka od początku swojego istnienia rozwijała się w specyficzny sposób. Jako działalność komercyjna (nastawiona na zysk i adresowana do tych, których było stać na skorzystanie z tej epokowej innowacji) i zorganizowana w ramach pionowo zintegrowanych przedsiębiorstw, jedynych dostarczycieli energii elektrycznej. O tym drugim aspekcie zadecydowała techniczna specyfika dostaw. Rozwijano sieci w ramach jednego przedsiębiorstwa, świadomie rezygnując z konkurencji. Wydawało się, że ma to w pełni obiektywny charakter i tak po prostu być musi. Skoro tak – to taka prawidłowość ma naturalny charakter. I stąd stosowane przez wiele lat w odniesieniu do elektroenergetyki określenie “monopol naturalny”.
|
Z czasem uległ nieco osłabieniu (zwłaszcza w krajach tzw. Bloku Wschodniego, choć nie tylko) komercyjny charakter działalności energetycznej. Stało się tak za sprawą cywilizacyjnego znaczenia energii elektrycznej. Należało dostarczyć ją każdemu – wszystkim mieszkańcom, podatnikom i wyborcom. Dostawy energii elektrycznej stały się więc dobrem publicznym, poddanym nadzorowi publicznemu, głównie zaś poprzez bezpośrednie zaangażowanie się państw w energetykę. W tej swoistej symbiozie elektroenergetyka pozostawała długie lata. Dopiero okres tzw. szoku naftowego z pierwszej połowy lat 70. ubiegłego stulecia, uświadomił ludzkości mankamenty takiego rozwiązania. Zrozumiano wówczas, iż pionowo zintegrowane struktury szeroko rozumianej energetyki (a więc nie tylko elektroenergetyki) stały się niemal powszechnym źródłem nieefektywności (wszak z nikim i nigdzie nie musiały konkurować), co doprowadzało do nieskrępowanego i stałego wzrostu cen energii. W konsekwencji odczuwano to jako istotny hamulec rozwoju. Świat zaczął obawiać się o swoją przyszłość. Nadszedł czas na zmiany.
To przekonanie zrodziło nową doktrynę polityki gospodarczej polegającej na wymuszeniu na energetyce respektowania mechanizmów rynkowych, wszędzie tam, gdzie mechanizmy konkurencji mogą zaistnieć – w wytwarzaniu i obrocie (czyli w dostawie energii w sensie handlowym). Natomiast tam, gdzie nadal pozostaje wyłączność na dostawę energii w sensie technicznym (czyli w przesyle lub/i dystrybucji), monopol ma być administracyjnie nadzorowany przez specjalny organ państwa. Dodatkowo ma go osłabić zasada TPA (third part access), umożliwiająca zainteresowanym i jednocześnie uprawnionym prawo do korzystania z cudzej własności (tj., sieci przesyłowych/dystrybucyjnych), według reguł ściśle przez prawo ustalonych. Ta doktryna, choć wielu się to nie podoba, utożsamiana z hasłami liberalizacji i regulacji energetyki, w wymiarze światowym stała się procesem niemal powszechnym, choć nadal silnie zróżnicowanym. Jej celem zaś jest poprawa efektywności ekonomicznej funkcjonowania energetyki, przy wyhamowaniu tempa wzrostu cen i jednocześnie rosnącym poziomie bezpieczeństwa energetycznego.
|
|
|
|