Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 04/2004
Polscy wytwórcy wcale nie chcą kupować spółek dystrybucyjnych…
|
|
Dwie okoliczności wydają się być tu szczególnie istotne. Pierwsza z nich dotyczy charakteru transakcji, tych realizowanych w gospodarce rynkowej przez fuzje i przejęcia oraz postulowanych przez polskich energetyków. Rzecz bowiem w tym, że polscy wytwórcy wcale nie chcą kupować spółek dystrybucyjnych. Oni chcą je po prostu “dostać i wziąć”. Gdyby kupowali, to zapewne nie oponowałbym. Przywiązuję do kupna szczególną rolę. Konieczność zapłacenia określonej ceny działa racjonalizująco. Muszę wiedzieć, po co kupuję. Muszę policzyć, czy mnie na to stać i czy mi się to opłaca.
I okoliczność druga. Dlaczego na pionowo zintegrowane energetyczne koncerny zachodnie nie padają podejrzenia podobnego rodzaju, jak te wspomniane uprzednio? Abstrahujemy, rzecz jasna, od oczywistego faktu przestrzennego zdywersyfikowania struktury takiego koncernu, tj. usytuowania źródeł wytwórczych w jednym, zaś dystrybucji w innym kraju. Nie, weźmy w tym samym. I co? I nic. Zarzut preferowania swojego źródła nie pojawia się. Czyżby tam nie dostrzegali tego, co stanowi oczywiste zagrożenie? Oczywiście dostrzegają. Ale mają pewność, że tego rodzaju niebezpieczeństwo nie zmaterializuje się. Dlaczego? Nie pozwoli na to silne otoczenie rynkowe energetyki. Choć i tam urynkowienie samej energetyki przebiega z podobnymi do polskich problemami, to różnimy się znacznie jakością rynkowego otoczenia. I siłą oddziaływania prorynkowych regulatorów, stale, odwrotnie jak u nas, prawnie umacnianych i właściwie doposażanych. Jeśli sięgnąć pamięcią wstecz, np. do początków reformy energetyki w Anglii, tj. do 1988 r., to warto przytoczyć choćby trzy ważne, wówczas sformułowane przesłanki tego procesu (pochodzą one z wystąpienia Sekretarza Stanu ds. Energetyki w Izbie Gmin): decyzje dotyczące zaopatrzenia w energię elektryczną powinny być determinowane potrzebami odbiorców; konkurencja jest najlepszą gwarancją interesów odbiorców; odbiorcy winni otrzymać nowe prawa, a nie tylko gwarancje.
Upływa siedem lat obowiązywania ustawy – Prawo energetyczne, konstytuującej rynkową transformację polskiego sektora energii i zarazem siedem lat żmudnych moich – polskiego Regulatora – zmagań o sprawniejszą ekonomicznie, przyjazną ludziom i środowisku energetykę. Szkoda, że w tych dążeniach jestem właściwie osamotniony. Strony, których interesy staram się równoważyć – odbiorcy i dostawcy energii – albo nie mają świadomości przysługujących im praw, albo ich nie chcą respektować. Lansowanie przez energetyków powrotu do pionowej integracji jest tego przykładem.
|
|
|
|