Aktualności
|
|
Informacje
Numery
Numer 02/2003
Energetyka wiatrowa rozwijała się najdynamiczniej i już wkrótce technologia osiągnie kres możliwości
|
|
Alternatywna droga rozwoju prowadzi do modernizacji dotychczasowych konstrukcji i poprawy efektywności istniejących urządzeń o mocy od 850 kW do 2,5 MW. Istnieją przynajmniej dwie dziedziny, gdzie taka poprawa może odbyć się dosyć tanim kosztem i w rozsądnym czasie. Przede wszystkim piętą achillesową wszystkich urządzeń jest relatywnie niska sprawność przemiany energii mechanicznej w energię elektryczną przy średnich warunkach wietrzności. Najlepsze na rynku urządzenia osiągają swoją moc nominalną przy prędkości znacznie przekraczającej to, czego możemy się spodziewać w większości lokalizacji na lądzie, a nawet morzu. Turbina Vestas V80 o mocy znamionowej 2 MW pracuje z pełną efektywnością w warunkach, kiedy siła wiatru przekracza 15 m/s. Zazwyczaj jednak wiatr nie wieje szybciej niż 7 m/s, a wtedy sprawność turbiny nie przekracza 40 procent jej tytularnej mocy. Z punkty widzenia ekonomii przedsięwzięcia jest to przerażające marnotrawstwo.
Kolejną kwestią do rozwiązania pozostaje w dalszym ciągu problem „gotowości do pracy” turbiny. Określa on procentowy czas, w jakim turbina, o ile oczywiście podłączona jest do sieci energetycznej, pracuje i produkuje lub jest gotowa do produkcji prądu. W przypadku turbin montowanych na lądzie współczynnik ten wynosi blisko 99 procent i wydaje się, że jest to logiczna granica możliwa do osiągnięcia. Należy jednak pamiętać, że coraz więcej turbin wiatrowych budowanych jest na morzu i to coraz częściej z dala od lądu stałego. Głównym problemem nie jest tylko dostęp ekip serwisowych. Sama automatyka, mimo iż projektowana jest do pracy ciągłej, również odpowiada w znacznej mierze za spowodowane przerwy w pracy. Przed centrami badawczymi czołowych producentów stoi trudne zadanie wprowadzenia na tyle sprawnej automatyki urzadzeń, aby zapewniła ona podobny komfort pracy do tych instalacji, które znajdują się na stałym lądzie.
Turbiny wracają do morza
W teorii zasoby energii wiatrowej nad wodami europejskich mórz są w stanie pokryć zapotrzebowanie całego kontynentu na energię elektryczną. Tylko wokół Niemiec znajdują się lokalizacje zdolne pokryć połowę zapotrzebowania kraju. Wiatr nad wodami terytorialnymi Wielkiej Brytanii jest w stanie dostarczyć trzykrotnie więcej energii niż wynosi zapotrzebowania całego państwa (i to przy dzisiejszych rozwiązaniach technologicznych). Należy również pamiętać, że motorem większości odkryć i postępu technologicznego jest ekonomia. Nic tak nie motywuje ludzi do szukania nowych rozwiązań jak możliwość zarobienia na nich. Turbiny montowane na morzach to przede wszystkim lepsze warunki wietrzności, brak ingerencji w najbliższe środowisko ludzi i przede wszystkim nieograniczone możliwości instalacji wielomegawatowych parków wiatrowych. Ekonomia zdaje się jednoznacznie wskazywać nowy kierunek. Wiatraki wrócą tam gdzie powstały. Ich geneza wywodzi się przecież w prostej linii z idei zamiany siły wiatru w mechaniczną energię napędzającą, pływające tysiące lat temu, statki.
Obecnie na morzu pracują - z wyłączeniem Horns Rev - 93 elektrownie wiatrowe o łącznej mocy blisko 100 MW. W przygotowaniu i w fazie realizacji znajdują się projekty o mocy kilku tysięcy MW. Tylko Niemcy planują do końca 2010 roku zainstalować na morzu 20.000 MW. Podobne plany mają Wielka Brytania, Dania i Szkocja. Również w naszym kraju kilka firm, choć dopiero w fazie wstępnej, zajmuje się przygotowaniem projektów „offshore”. Zanim jednak polski Bałtyk pokryty zostanie kilkudziesięciometrowymi kolosami, warto przyjrzeć się, jak wygląda największa obecnie farma wiatrowa na morzu – Horns Rev. Dla porównania w tabeli uwzględniono również podstawowe dane największej w Polsce farmy wiatrowej – Zagórze 30 MW.
|
|
|
|